Któż z nas nie pamięta starych kultowych filmów jakimi może pochwalić się polska kinematografia? Kto nie kojarzy genialnej roli Bogusława Lindy, którą oglądaliśmy w „Psach” i sceny rozmowy Lindy z Kondratem, w której padają pamiętne słowa: „W imię zasad, ***”. A co jeśli z tym ostatnim zdaniem jest związana pewna książka? Brzmi interesująco? Bo na pewno tak jest. Chodzi mi oczywiście o powieść „ W imię zasad” autorstwa Marka Harnego, który debiutował zbiorem opowiadań „Unieś mnie wielki ptaku” i wydał kilkanaście książek, wśród których znajdziemy m.in. „Zdrajcę”, „Wszyscy grzeszą” oraz „Pismaka” za którego otrzymał prestiżową Nagrodę Wielkiego Kalibru.
„W imię zasad” to kolejna już część cyklu o Adamie Bukowskim, jednak mi jak na razie przyszło przeczytać tylko tą część.
Już na pierwszych stronach powieści czytamy o kimś, kto był świadkiem morderstwa młodej dziewczyny i cudem uszedł z życiem jednak zaszył się nikomu nic nie mówiąc. Wkrótce okazuje się, że denatką jest Kinga Stolarek, antyglobalistka znana ze swych radykalnych poglądów, jak chociażby zalegalizowanie narkotyków. Policja nadzwyczaj szybko znajduje sprawcę, którym według nich jest znany gwałciciel o pseudonimie Wampir z Sanoka, który niedawno wyszedł z więzienia. Dla Adama Bukowskiego oby dwa fakty są szokujące, bowiem zarówno denatka jak i zabójca byli podmiotami jego artykułów prasowych. Jednak dla bystrzejszego człowieka, zagadka tego morderstwa wcale nie jest rozwiązana, wręcz przeciwnie, sprawa dopiero się rozkręca, pochłaniając kolejne życia. Rozpoczyna się zabójcza gra z czasem, nieznanym przeciwnikiem i spiskiem na skalę światową. Ponadto okazuje się, że w sprawę zamieszana jest córka Adama, Agnieszka Bukowska, co jeszcze bardziej motywuje do wgłębiania się w tajniki śledztwa i tym samym robienia niebezpiecznych rzeczy.
Marek Harny wykreował tu niesamowicie wielką galerię charakterów, w której spotkamy zarówno tych dobrych, jak i tych złych, anarchistów i antyglobalistów, zwykłych gangsterów i grube ryby, skorumpowanych ludzi oraz tych, którzy do końca walczą w imię zasad. Dobrze nakreśleni bohaterowie to zdecydowanie duży plus tej powieści, choć z ich dosyć sporą ilością wiąże się również pewna mała rysa. Jako że wielu z tych bohaterów, zarówno drugoplanowych jak i tych, którzy są całkiem w tle, poza nazwiskiem ma także pseudonimy, których nie sposób czasami spamiętać, to można się pogubić i nie skojarzyć danej postaci w całości lektury.
Podobnie jest również z wydarzeniami, o których czytamy. „W imię zasad” charakteryzuje się tym, że fabuła opowiadana jest z kilku perspektyw, nie tylko od strony Bukowskiego ale też Renaty Kuc, Inspektora Horoszki i jeszcze kilku innych. Przeplatają się one między sobą a w pewnych momentach jest ich tak wiele, że obraz tego co robił dany bohater znajduje się za ścianą mgły. Dotyczy to jednak głównie środka książki.
Cały ten nadmiar wydarzeń i bohaterów działa przed wszystkim na korzyść książki. Akcja wciąga przez to niesamowicie i zapewnia rozrywkę w nieustannym napięciu na kilka dni. Każdy fan kryminału znajdzie tu coś, co go zainteresuję. W tej powieści dosłownie cały czas coś się dzieje, mnóstwo jest strzelanin, pościgów, zabójstw oraz nieoczekiwanych zwrotów akcji, których ilość powoduje, że momentami nie można się od niej oderwać.
Muszę się przyznać, że choć „W imię zasad” ma niecałe 500 stron i pod koniec wszystko zostało wyjaśnione, Ja i tak czuje swego rodzaju niedosyt. Brakowało mi czegoś specyficznego, co było by idealnym zwieńczeniem powieści, a czego niestety nie odczułem.
Książka Marka Harnego jest zdecydowanie dobrym kryminałem. Mimo to, że w niektórych momentach można się trochę zagubić i że może pozostawić niedosyt, i tak warto ją przeczytać. Tak ciekawe historie i spiski nie pojawiają się nader często. Oceniam ją na 4/5 i pozostaje w przeświadczeniu, że inne części cyklu o Bukowskim przeczytać muszę.