Nieczęsto zdarza mi się sięgać po literaturę młodzieżową, ale tym razem był to idealny wybór. „Lato Eden” Liz Flanagan to interesująca opowieść o zaginionej nastolatce utrzymana w klimacie tajemniczości, niedomówień i traumy z przeszłości.
Jessica Mayfield i Eden Holby to dwie najlepsze przyjaciółki, które znają się od podstawówki, różnią się niczym ogień i woda, a mimo to wspierają się w każdej sytuacji. Jess to wrażliwa nastolatka z talentem do rysunku. Wychowywana w zasadzie tylko przez matkę, ubiera się zwykle na czarno, ma czerwone włosy, pirsing i w środowisku rówieśników uważana jest za gotkę. Jej charakterystyczny image nie raz przysporzył dziewczynie problemów i traumy. Eden jest jej kompletnym przeciwieństwem. Blondynka o delikatnej urodzie wywodząca się z bogatej rodziny swoim rozrywkowym charakterem przyciąga do siebie ludzi, co sprawia, że wokół nej zawsze kręci się mnóstwo znajomych. Jednak jej beztroska przeszłość została naznaczona przez śmierć starszej siostry Iony, co wywołało u niej traumę i poczucie winy.
„Byłam najlepszą przyjaciółką Eden, a ona przeżyła naprawdę okropny rok. Zresztą ja też. Wyglądało to tak, jakbyśmy we dwie siedziały na huśtawce, takiej z podparciem na środku – raz jedna była na górze, a druga na dole, a potem na odwrót, nigdy na tym samym poziomie. Mimo to jakoś utrzymywałyśmy równowagę. Teraz to ona była bardziej na dole, a ja u góry. A więc to na mnie przyszła kolej, żeby jej pomóc, co oznaczało, że powinnam cierpliwie znosić jej humory.”
Kiedy pewnego dnia Eden nie pojawia się w szkole, a jej rodzice zgłaszają policji zaginięcie córki rozpędza się cała spirala niepokojących zdarzeń. Podejrzenie pada w pierwszej kolejności na Liama – chłopaka Eden, by potem przenieść się także na inne postaci. Rozpoczyna się prawdziwa walka z czasem. Nikt nie podejrzewa, dlaczego dziewczyna zniknęła, a zaangażowana w sprawę policja stara się ustalić, co wydarzyło się bezpośrednio przed zaginięciem. Domniemanych scenariuszy jest jednak coraz więcej. Wychodzą też na jaw skrzętnie skrywane sekrety, które rzucają zupełnie nowe światło na sytuację. Mnoży się też wiele pytań:
Czy nastolatka uciekła z domu, a może przytrafiło jej się coś złego?… Czy trauma i poczucie winy popchnęły ją do samobójstwa, a może ktoś podniósł na nią rękę?… Czy Eden mogła wyjechać bez słowa i zostawić za sobą całe swoje dotychczasowe życie?…
Powieść Liz Flanagan przypadła mi do gustu, zaskoczyła przede wszystkim swoją wnikliwością i dojrzałością. Autorka opisuje środowisko szesnastolatków, siedemnasto i osiemnastolatków, jednak wydarzenia mogłyby równie dobrze dotyczyć ludzi dorosłych, a nawet dojrzałych. Akcja dzieje się w ciągu dosłownie jednego dnia, a poszczególne rozdziały, poświęcone konkretnym przedziałom godzinowym, opisują kolejne etapy poszukiwań. W bieżące wydarzenia autorka wplotła sporo retrospekcji, które mają za zadanie poszerzyć horyzont opisywanych zdarzeń. Powroty do przeszłości wiele wyjaśniają, pozwalają na obiektywną ocenę sytuacji i moim zdaniem są idealnym uzupełnieniem całości.
Autorka oddaje głos Jess i to ona jest jedynym narratorem tej opowieści. Liczyłam, że w pewnym momencie poznam też wersję wydarzeń z punktu widzenia Eden, ale tak się niestety nie stało. Lekki język jest bardzo łatwy i przyjemny w odbiorze. Opisowy, barwny styl uatrakcyjnia opowieść i na szczęście jej nie przytłacza, gdyż zachowana została idealna wręcz równowaga pomiędzy częścią opisową i dialogami. Akcja biegnie jednakowym, miarowym tempem, jednak zabrakło mi momentu kulminacyjnego, który utracił swoje znaczenie, jakby zagubił się w toku wydarzeń. Budowanie napięcia zupełnie się nie udało, ale mimo to wydarzenia okazały się na tyle intrygujące, że bez problemu udało się doczytać książkę do końca. Autorka bardzo dobrze wczuła się w psychikę postaci, bohaterowie są wiarygodni i dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Mam jednak zastrzeżenia do przekazu emocji, który wypadł zdecydowanie zbyt słabo.
„Lato Eden” to ciekawa opowieść o pieknej przyjaźni, której nie mogą zniszczyć żadne, nawet najgorsze problemy i tragedie. O pierwszych porywach serca i towarzyszącym im emocjom. Optymistyczna wymowa niesie nadzieję na lepsze, bo przecież po burzy zawsze wychodzi słońce. Lektura tej powieści dostarczyła mi sporo miłych wrażeń, mimo, że już dawno przestałam być nastolatką. Książka jest idealna dla każdego wieku i na każdą porę roku, nie tylko na tytułowy letni czas.