Czasami czytam kolejną książkę jakiegoś pisarza i zaczynam się nudzić, podobne schematy, powielany sposób narracji, niczym już nie potrafi mnie zaskoczyć. Natomiast Dan Simmons za każdym razem mnie zaskakuje, każda książka to inny świat, inny ciekawy pomysł i też inna jego realizacja. Uważam, że Dan Simmons jest jednym z najciekawszych współczesnych pisarzy, mistrz słowa, erudyta, który swobodnie przemieszcza się między gatunkami i wspaniale je łączy. Pisarz specjalizuje się w science fiction i horrorze, ale chętnie sięga też po thriller, kryminał, fantasy, powieść szpiegowską, czy egzystencjalną. Dam Simmons ma niezwykły talent łączenie prawdziwych wydarzeń z fikcją literacką, wplataniem elementów nadprzyrodzonych w prawdziwe historie. Nie bez powodu nazywany jest mistrzem researchu, gdyż potrafi doskonale oddać realia czasów i miejsc, które opisuje. W swoich powieściach wykorzystuje fakty historyczne i umieszcza w nich znane z historii postacie. Oczywiście tak jest i w tej powieści.
O dzieciach w rumuńskich sierocińcach czytałam wcześniej w książce Stanislasa Dehaene „Jak się uczymy”. Autor skupił się w niej na możliwości pomocy tym dzieciom i czy potrafią nadrobić stracony czas. Nie dziwię się, że Simmons zainteresował się sierotami w Rumunii, przeczytał dostępne mu materiały, a następnie odbył podróż do Rumunii. Wszystko to opisał w przedmowie do książki i jest to najbardziej przerażająca jej część. Okazuje się, że to nie autorzy wymyślają najbardziej przerażające horrory, ale niestety pisze je samo życie. W 1966 roku Nicolae Ceauşescu wprowadził drakońskie przepisy kontroli urodzeń: całkowity zakaz aborcji i antykoncepcji, a także horrendalnie wysokie podatki dla rodzin, które mają mnie niż czworo dzieci. Oczywiście doprowadziło to do olbrzymiego wzrostu urodzeń, ale rodzice, którzy nie mogli wyżywić swoje dzieci oddawali je do sierocińców. Gdy reżim upadł, okazało się, że w tych ośrodkach zwanych sierocińcami przebywa około 600 tysięcy dzieci. Dzieci przebywały w olbrzymich magazynach, w osobliwych klatkach lub w łóżeczkach, z których nigdy ich nie wyciągano. Zdarzały się miejsca, że nawet łóżeczek nie było, a żyły na podłogach wśród własnych ekskrementów, a co pewien czas spłukiwano podłogę szlauchem. Nie okazywano im żadnych uczuć, dzieci były chore, niedożywione, niepotrafiące mówić, ani nawiązać jakiegokolwiek kontaktu z dorosłymi. Opiekunowie wstrzykiwali im krew dorosłych, którą kupowano pokątnie od ludzi żyjących na ulicach, narkomanów, prostytutki. Teoretycznie miała ich ta krew wzmocnić, ale praktycznie były zarażane wirusem HIV, zapaleniem wątroby typu B i innymi wirusami przenoszonymi przez krew. Wielu nawet w samej Rumunii zaskoczyła skala zła, okrucieństwa i nikczemności w stosunku do tych dzieci. Rumunia zwróciła się o pomoc do całego świata medycznego i wszystkich organizacji charytatywnych o pomoc. Ze wszystkich stron świata przyjechali specjaliści, aby ratować te dzieci i w miarę możliwości adoptować je i wywozić, gdyż sama Rumunia nie potrafiła się z tym problemem uporać. Jednak Dam Simmons nie jest dokumentalistą, ale pisarzem między innymi horrorów. Napisał powieść osnutą na tych wydarzeniach, ale z wątkiem najbardziej kojarzącym się z Rumunią, czyli wampirami i Vladem 'Draculą' Tepesem, inaczej Vlad Palownik.
Pod koniec lat osiemdziesiątych, tuż po straceniu dyktatora Nicolae Ceausescu do Rumunii przybywa amerykańska wyprawa badawcza finansowana przez miliardera Vernora Deacona Trenta, w skład której wchodzi ksiądz Michael O’Rourke z archidiecezji chicagowskiej, który od lat zajmuje się ratowaniem sierot na całym świecie. Przewodnikiem ich jest Radu Fortuna, pokazuje im postkomunistyczną Rumunię, ale głównie sierocińce, których widokiem są przerażeni. Vernor Deacon Trent właściwie powraca do Rumunii i szybko domyślamy się, kim on jest naprawdę. Zostaje powitany przez strigoi (tak określa się w Rumunii wampiry), gdyż ma uroczyście przekazać władzę swojemu następcy. W czasie oczekiwania na to wydarzenie snuje wspomnienia o swoim życiu. Natomiast ksiądz Michael O’Rourke w czasie którejś z wizyt w Rumunii poznaje Kate Neuman, amerykańska hematolog, która w ramach wolontariatu przybywa do Bukaresztu, aby ratować życie sierot. Pomaga jej poznany tam student medycyny. Jednym z jej pacjentów jest chłopiec cierpiący na chorobę autoimmunologiczną, zwaną zespołem SCID. Jednak po podaniu transfuzji z krwi chłopiec błyskawicznie wraca do zdrowia. Niestety objawy po pewnym czasie wracają, a okresy remisji są coraz krótsze. Przy braku podstawowych leków i dostępu do nowoczesnej aparatury Kate Neuman nie może chłopca zdiagnozować i mu pomóc. Układ odpornościowy chłopca, reagujący tak niezwykle na podawaną jemu krew, że może też być kluczem do wynalezienia leków na szereg chorób, jak AIDS czy nowotwory. Za radą ojca O’Rourke, Kate adoptuje chłopca i wywozi go do USA. W swoim rodzinnym ośrodku badawczym chłopiec przechodzi liczne badania i lekarze odkrywają niezwykłą genetykę tego chłopca. Niestety jak się okazuje, to nie jest przypadkowe dziecko, ale ktoś bardzo ważny dla strigoi. Chłopiec zostaje porwany i uprowadzony z powrotem do Rumunii. Kate Neuman wraz z księdzem Michaelem O’Rourke wracają do Rumunii, aby odzyskać chłopca. Na miejscu pomaga im poznany wcześniej student medycyny. Nie jest to proste zadanie, gdyż strigoi nieoficjalnie sprawują władzę w Rumunii, na swoich usługach wielu mundurowych, urzędników i zwykłych szarych donosicieli. Rozpoczyna się walka nie tylko z siłami zła, ale też z czasem, aby odzyskać chłopca, nim ten będzie musiał wypić krew. Czy uda się uratować chłopca? Te dwa wątki przeplatają się nawzajem. Vlada Palownik w swoich wspomnieniach odkrywa przed nami swoją mroczną duszę, opisuje swoją młodość, dochodzenie do władzy, a także okrutne rządy, które budziły grozę. Drugi wątek jest bardziej dynamiczny, to połączenie grozy z sensacją, kiedy kilka osób zmuszonych jest stanąć do walki z o wiele potężniejszym i liczniejszym przeciwnikiem. Oba te watki łączą się w kulminacyjnych scenach, które szokują i zadziwiają.
Nie jestem miłośniczką horrorów, ale to połączenie horroru, a właściwie opowieści grozy, z thrillerem i sensacją mnie odpowiada. Zaciekawiło mnie zupełnie inne podejście do historii Draculi i całego mitu o wampirach. Stara się wyjaśnić wampiryzm w sposób naukowy, angażując do tego genetyków, hematologów i inne specjalizacje medyczne. Chociaż przyznaję, ta część powieści była dla mnie największym wyzwaniem. Simmons powoli buduje atmosferę grozy nie tylko dzięki samej akcji, ale też opisowi miejsc akcji i powstałemu dzięki temu mrocznemu i przytłaczającemu klimatowi . Świetnie opisuje rumuńskie realia lat dziewięćdziesiątych, brud, smród i ubóstwo nie tylko miast i miasteczek, ale też ludzi tam mieszkających, wszechobecna korupcja i biurokracja i znieczulica. To jest kolejna powieść autora, która będąc fikcją literacką stanowi ciekawą lekcję historii. Takie powieści, które oprócz świetnie zbudowanej akcji i wykreowanych bohaterów coś ciekawego opowiadają, ja z przyjemnością czytam.