Józek przychodzi nasz świat w wiosce na Kresach Wschodnich. Wiedzie w miarę spokojne i szczęśliwe dzieciństwo, poznaje swoją ukochaną. Jednak przychodzi wojna, która krzyżuje plany na przyszłość oraz pozbawia wszystkiego, co drogie jego sercu. Młody mężczyzna musi chwycić za broń, by stanąć do walki... Mija wiele lat. Józef to już starzec, który dalszy swój żywot spędził zdała od rodzinnych stron. Pewnego dnia poznaje Karla – Niemca poszukującego domu, w którym się wychował. Napływa do niego fala bolesnych wspomnień. Czy seniorowi uda się pogodzić z przeszłością?
Akcja płynie dość powolnym, niespiesznym tempem, jednak związane jest to z tym, że obok niektórych wydarzeń przedstawionych w książce nie można przejść obojętnie czy potraktować ich bez należytej strannosci. Powieść została napisana pięknym, plastycznym, obrazowym, a momentami wręcz kwiecistym językiem. Autor przeprowadził dobry research, by jak najlepiej oddać atmosferę dawnych czasów, rzetelnie przedstawić mentalność różnych nacji bądź ducha walki w obliczu koszmaru jakim jest wojna. Fikcyjni bohaterowie gładko przeplatają się z autentycznymi postaciami, a cała fabuła tryska realizmem.
To lektura o dorastaniu, przyjaźni naznaczonej nagłą śmiercią, młodzieńczej miłości ponad podziałami. Jednak te wszystkie kwestie bledną w zetknięciu z piekłem na ziemi, jakie zgotował ludziom niewielki człowieczek o zbyt wielkim mniemaniu o sobie i swoim narodzie. Czytelnik w tej pozycji ma styczność z prawdziwym okrucieństwem, brutalnością bądź nienawiścią, które swym mrokiem potrafią pochłonąć całe piękno świata, zdusić dobro, nakłonić do zemsty. Aczkolwiek ta wendeta nie przynosi upragnionej ulgi, tylko jeszcze mocniej niszczy moralność, niewinność oraz uczciwość, naznaczając sumienia lub sieją spustoszenie w uszach oraz umysłach.
Pisarz porownuje egzystencję człowieka do sinusoidy, w której na przemian królują strach i ukojenie. Życie to tak naprawdę tylko ulotna chwila, mgnienie oka w kontekście trwania całego wszechświata. Cienka oraz krucha nitka, która może zostać nieoczekiwanie przerwana w ułamku sekundy. Zaczyna się ono i kończy lękiem. Strachem przed samotnością, bólem bądź przemijaniem. Jednak występują też momenty wytchnienia, w jakich odnajdujemy spokój, potrafimy docenić piękno otaczającej nas rzeczywistości bądź cieszyć się z tego, co dał nam los.
Mariusz Gładzik pokazuje też odbiorcy, że wszyscy, bez względu na narodowość czy wyznanie, zasługują na szacunek. Każdemu z nas przysługuje takie samo prawo do życia oraz godnej egzystencji. Niestety, mimo tego iż poprzednie wojny przyniosły ze sobą całe naręcze nauki na przyszłość, istnieją osoby, które nic z tych lekcji nie wyniosły i znów sprowadzają na Ziemię krwawy horror, zbierający tragiczne żniwo.
"Zapach prochu i lawendy" należy do książek, które poruszają, zapadają w pamięć oraz zmuszają do refleksji. Niesie za sobą głębokie pokłady melancholii czy nostalgii, wywołuje mnóstwo emocji, osiadając w sercu ciężkim kamieniem. Jej tematyka nie jest łatwa, ale też przedstawiona historia należy do tych cięższego kalibru, gdzie co rusz przeplatają się ze sobą sprzeczne odczucia, zachowania lub motywy: życie i śmierć, empatia i bezwzględność, człowieczeństwo i bestialstwo, spokój i zagrożenie, zrozumienie i zemsta. Niemniej warto poznać tę pozycję, do czego gorąco Was zachęcam.