„Uwolnienie” Aly Martinez to książka, która absolutnie zawładnęła moim sercem. Nie miałam do tej pory przyjemności czytać dzieł autorki więc to jest moje pierwsze spotkanie z jej piórem. I niech mnie, jakie to było dobre 😍
Dwanaście lat, osiem miesięcy, trzy tygodnie, cztery dni, dwanaście godzin i trzydzieści siedem minut. Tyle czasu minęło odkąd Althea Floye Hull widziała Ramseya Stewarta po raz ostatni. Teraz czeka na niego przed bramą więzienia, bo choć przez ten długi czas nie odpowiedział na żaden jej list ona w głębi serca czuje, że nie przestał jej kochać. Tak jak ona nie przestała kochać go.
Thea i Ramsey poznali się w trudnym i bolesnym momencie swojego życia. Oboje stracili jednego z rodziców. Załamana po śmierci matki Thea nie chciała dopuścić do siebie wiecznie uśmiechniętego chłopaka, ale ten trwał przy niej uparcie. I choć mieli dopiero niecałe 10 lat narodziła się między nimi przyjaźń tak silna, że gotowa byłaby przetrwać każdą burzę, każde trzęsienie ziemi i każdy huragan. Przyjaźń, która z biegiem lat, gdy Thea i Ramsey zaczęli dojrzewać przerodziła się w miłość, a w ich głowach tworzyły się plany na wspólną przyszłość. I wtedy ich świat się zawalił. Ramsey trafił do więzienia za zabójstwo...
Thea czekała dwanaście długich lat na mężczyznę, któremu oddała całe swoje serce. Czekała na tę chwilę. Na moment, kiedy znowu będzie mogła go przytulić. Jednak Ramsey, którego znała już nie istnieje. Zmienił się. Zniknął ten dobrze jej znany blask z jego oczu. Stał się jej zupełnie obcy.
Czy jest szansa na odbudowanie starej relacji? Czy przyjaźń, która łączyła tę dwójkę przetrwa kolejny sztorm?
Historią Thei i Ramseya Aly Martinez wyrwała mi serce z piersi. Emocje, jakie towarzyszyły mi podczas tej podróży ciężko opisać w kilku słowach. Czułam się, jakbym odbyła przejażdżkę na diabelskim młynie, po której jeszcze przez długi czas moje wnętrzności nie chciały wrócić na swoje miejsce, a nogi były miękkie jak z waty. Myślicie, że przesadzam? Absolutnie nie. Przeżywałam tę książkę całą sobą, a tych emocji nie zapomnę nigdy.
Czy pierwsza miłość może być tą na całe życie? Historia Thei i Ramseya na to wskazuje. Zdarza się to bardzo rzadko, ale jednak się zdarza. Uczucie między bohaterami nie przetrwałoby, gdyby nie ich upór. W sytuacji w jakiej się znaleźli wystarczyłoby aby jedna ze stron się poddała, a wszystko posypałoby się jak domek z kart. To zdecydowanie właśnie ten upór scementował ich związek tworząc solidne fundamenty pod dalsze wspólne życie. "Uwolnienie" to jednak książka nie tylko o miłości, to opowieść o sile przyjaźni. Przyjaźni szczerej, trwałej i skorej do poświęceń. To powieść, w której pierwsze skrzypce gra czas. Pojęcie, które każdy z nas interpretuje i czuje inaczej, ale jedno jest niezmienne — chociaż nie wiem jak bardzo byśmy się starali nie jesteśmy w stanie go zatrzymać, ani cofnąć.
Thea wszystko mierzyła czasem, a dowodem na to jak silnym uczuciem darzyła Ramseya był fakt, że zamiast liczyć ile dni upłynęło od ich rozłąki ona odliczała czas do jego uwolnienia. Tak jak on kiedyś uparcie trwał przy niej tak teraz ona na przekór wszystkiemu trwa przy nim. Czeka i układa życie tak, by było ono takie jak sobie zaplanowali lata temu. Czy życie w końcu przestanie rzucać im kłody pod nogi? Czy będą w stanie zakląć czas i odzyskać choć odrobinę tego, co zostało im odebrane?
Kochani polecam wam tę książkę z całego serca.