Delikwentki recenzja

 „Mówią mi, że tu umrę. Nie znam tego miejsca, tego ciemnego, ociekającego wilgocią, zatęchłego lochu, gdzie nikt nie jest mi życzliwy, a większość ludzi mówi niezrozumiałymi dla mnie językami. Miejsca, które przez resztę życia będę zwać domem”.

Cztery kobiety: Abbie, Winnie, Bryah i Serena planowały tylko się rozerwać.
Nie sądziły, że jedna noc spędzona w Monte Carlo zmieni ich życie na zawsze.

Jeśli oczekujesz, że będziesz usypiał przy tej książce, to przykro mi to stwierdzić, ale rozczarujesz się.
Na samym początku tempo akcji było zbyt powolne, ale później z każdą przeczytaną stroną nie można było oderwać się od DELIKWENTEK.
Co prawda, trochę zbyt dla mnie za dużo opisów tego wszystkiego (widać, że David Ellis odegrał pierwsze skrzypce w napisaniu tej powieści), ale pełen obraz był bardzo realny, w szczególności życia w więzieniu.Trochę jestem też rozczarowana faktem, że od początku można się domyślić, kto stoi za wrobieniem w przestępstwo, ale sama intryga, była świetnie skonstruowana.

Autorzy nie szczędzili nam wyjaśnienia całego podstępu, dzięki czemu można się doczekać satysfakcjonującego zakończenia.
Trochę dyplomacji, brutalnego życia za kratami, akcji, gdzie czas odgrywa kluczową rolę, tego możemy się spodziewać w najnowszej książce Pattersona.