Co kryją jej oczy recenzja

O w mordę! Wciąż jestem w kawałkach po lekturze najnowszej książki Pinborough. "Co kryją jej oczy" jest świetnie napisaną historią, którą się po prostu wchłania. Do zakupu głównie przekonałam się dzięki rekomendacjom moich dwóch ulubionych pisarzy. Pomyślałam sobie "a czemu nie?". Skusiłam się i nie żałuję. To jedna z tych książek, które zostają ci na długo w pamięci.

Louise jest samotną matką, która pracuje na pół etatu jako sekretarka w gabinecie psychoterapeuty. Życie kobiety, choć i tak pogmatwane, jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy poznaje na swojej drodze Davida. Niedoszły kochanek okazuje się nie tylko mężczyzną żonatym, ale także jej szefem. Jednak ona wciąż nie może zapomnieć o pocałunku z "Mężczyzną z Baru". Wkrótce nieoczekiwanie zaprzyjaźnia się z jego piękną żoną Adele. Po czasie Louise uświadamia sobie, że urok tego małżeństwa, to tylko gruba nasada, a wielka tajemnica to największe spoiwo, które ich łączy.

Autorka stopniowo wprowadza nas w historię bohaterów. Całość jest jednak tak ciekawie napisana, że nie można się oderwać. Nieprzewidywalne zakończenie, ciekawa fabuła, narastająca obsesja i mistrzowska manipulacja czynią tę powieść największą fascynacją czytelnika. Thriller psychologiczny, który nie jednemu namiesza w głowie.

"Drogi prawdziwej miłości nigdy nie są proste. Wiem o tym lepiej od innych. Ale i tak wierzę w nią, naprawdę, mimo wszystko. Czasem prawdziwa miłość potrzebuje pomocy. A ja zawsze potrafię ją zapewnić."