Saga rodzinna Matki i córki, której autorką jest Izabela M. Krasińska, totalnie zawładnęła moimi myślami. Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami opinią na temat Urszuli, ostatniego tomu sagi. Czy był tak samo dobry, jak jego poprzednie części?
Tym razem mamy okazję bliżej poznać Urszulę, córkę Wandy. Dziewczyna nie miała łatwego dzieciństwa. Pijany ojciec, bieda i przemoc były na porządku dziennym. O tym, jakie potworności działy się w ich mieszkaniu, niech świadczy fakt, że dziewczynki modliły się, by ich tata umarł. To oczywiście miało ogromny wpływa na dorosłe życie Uli, która wyrosła na niepewną siebie, chwiejną emocjonalnie kobietę. Gdy poznaje Szymona, wydawać by się mogło, że wreszcie uśmiechnęło się do niej szczęścia. Czy zdoła je zatrzymać przy sobie?
Kobiety z rodziny Anieli kończyły bardzo podobnie, niechcianą ciążą z mężem alkoholikiem, nie były nauczone miłości, więc swoim dzieciom też uczucia nie okazywały. Z bólem serca obserwowałam, jak bohaterki niszczyły sobie życie - najpierw Aniela, potem Wanda, a teraz Ula. Rodzinny dom, który powinien być dla człowieka bezpieczną przystanią, stał się przyczyną bólu i strachu. To przerażające, jaki ogromny wpływ na nasze dorosłe życie ma dzieciństwo, jak wzorce wyniesione z domu, rzutują na naszych późniejszych wyborach, na relacjach z innymi. Ze smutkiem obserwowałam, jak bardzo zmieniła się Wanda i jakie dzieciństwo wspólnie ze Szczepanem zapewniły dziewczynkom. Pozbawione miłości i ciepła, obarczone troskami dorosłych, w wiecznym strachu próbowały przetrwać.
Autorka poruszyła w książce problem DDA i jak sama wspomniała, seria Matki i córki jest dla niej swoistą terapią. Dla czytelnika to z pewnością niesamowicie emocjonująca historia, przepełniona smutkiem, bezsilnością, chwytająca za serce. Przedstawione wydarzenia są bardzo realne, zmuszają do zastanowienia, czy przypadkiem w naszym otoczeniu nie mamy takiej Natalii czy Uli. Warto rozejrzeć się dookoła, czy ktoś nie potrzebuje naszej pomocy. Obojętność i znieczulica społeczeństwa była wielokrotnie podkreślane przez pisarkę.
Mimo, że jestem oczarowana Urszulą, wypadła ona nieco gorzej niż dwa poprzednie tomy. Na początku ciężko było mi się wciągnąć w opowiadaną historię. Jednak z każdą kolejną stroną, zanurzałam się coraz bardziej w wykreowanym przez autorkę świecie. Zżyłam się z bohaterkami, mocno im kibicowałam i na pewno będę za nimi tęsknić. Z całą pewnością warto sięgnąć po powieść, tak jak i po pozostałe tomy sagi Matki i córki. Polecam czytać w kolejności wydania i gwarantuję, że nie będziecie w stanie się oderwać.