To ostatnia już cześć cyklu, na który obok "Czasu Mgieł" złożyły się tomy: "Burzowe kocię", "Pamięć Umarłych" i "Czerń".
- To najważniejsze, najpełniejsze opowieści, jakie kiedykolwiek zrobiłam. Wszystko, co mam najlepszego. Cztery oddzielne powieści, napisane zupełnie innym stylem, w różnym klimacie, oparte na bardzo odmiennych stylizacjach, gdzie język, narracja, musi być zupełnie od siebie różna w każdej historii, odpowiadać kolorytowi i czasom, w jakich dane wydarzenia się dzieją, określać światopogląd i psychikę bohaterów. To opowieści grozy, ale jednocześnie historie głębsze, pod pewnymi względami poważniejsze niż te, które pisałam do tej pory - tak Maja Lidia Kossakowska opisuje swój cykl w rozmowie z portalem Poltergeist.
Ostatnia część cyklu, czyli "Czas Mgieł" jest, jak przyznaje pisarka, ukłonem w stronę rodzimej klasyki, z Tadeuszem Konwickim na czele. Trzeba jednak zaznaczyć, że ujęcie charakterystyczne dla poprzednich "Upiorów", czyli konwencja grozy, zostało utrzymane.
"Czas Mgieł", rozgrywa się w Polsce, w czasach które można by określić jako wczesnostalinowskie, tuż po zakończeniu II wojny światowej. Poznajemy Nataniela Zwolińskiego, młodego człowieka, który przeżył wojnę i najwyraźniej pragnie na nowo poukładać swój świat. Właśnie dociera do kresu podróży, wysiadł z pociągu na niewielkiej stacyjce. Pojawia się niepokój - jest tu zbyt pusto, zbyt cicho. Pomyłka? Zagubienie?
– Na litość boską – szepnął do siebie. – Przecież przyjechałem tym cholernym pociągiem. Dlaczego nikt po mnie nie wyszedł? Jak się nazywa ta dziura? Ciche? Szare? Ciemne? Do diabła, zapomniałem.
Zadrżał, a w głębi duszy ocknął się nagły lęk, zimny, groźny, niedobry. Bo chociaż ciało dobrze pamiętało każdą deskę twardej jak kamień ławki w przedziale, umysł niczego dokładnie nie pamiętał. Owszem, swobodnie tasował odległe wspomnienia, dzieciństwo, wczesną młodość, rodzinny dom, bliskich, ale te obrazy nie układały się w żadną spójną historię. Przypominały album z fotografiami. Im bliżej teraźniejszości, bardziej rozmytymi, nieczytelnymi, jakby ktoś prześwietlił klisze. W pewnym miejscu zaczynała się wielka, opalizująca dziura, obejmująca okres kilku miesięcy, czas, który zwykle mieści się pomiędzy przeszłością, a chwilą obecną. Przerażająca pustka zupełnej amnezji.
Nataniel czuł, że doznał wtedy jakiejś dojmującej straty, ale nie potrafił jej sobie uświadomić.
Nawet wspomnienia z odbytej przed chwilą podróży zachodziły już mgłą, blakły. Roiły mu się jako półsenne obrazy, zamazany katalog strzępów.
Zagubienie Nataniela i jego obsesyjna wręcz chęć odkrycia tego co przesłoniła amnezja, to główne narzędzie realizacji fabuły w "Czasie Mgieł". Bohater nie jest w stanie sam sobie pomóc, trafia do spokojnego, położonego w malowniczej okolicy szpitala dla osób z zaburzeniami psychicznymi, którym zarządza doktor Leonidas Lampert. Raczej nie znalazł się tam z własnego wyboru.
„Rozumiecie, trzeba przecież zacząć żyć od nowa. Każdy ma prawo do błędów, zwłaszcza taki młody. My pomożemy wam, jeśli i wy nam pomożecie. No, to jak będzie?”
Nataniel zacisnął pięści.
– Niedoczekanie! – warknął zdławionym głosem. – Ot, tyle będzie, kanalie!
Już dawno się zdecydował. Żadnej zdrady. Nawet gdyby mieli wywlec go stąd siłą i wpakować za kraty. Może i był słabym człowiekiem, ale nie draniem.
Ale, czy faktycznie powyższe zdarzenie miało miejsce? Czy Nataniel faktycznie był żołnierzem AK, a potem trafił w ręce bezpieki? Co sprawiło, że stracił pamięć? Odkrywanie zatartych amnezją wspomnień szybko przeradza się w koszmar.
Czasami lepiej nie pamiętać...
Maja Lidia Kossakowska, tak jak w poprzednich częściach cyklu po mistrzowsku gra konwencją. Nastrój nieokreślonego zagrożenia (wręcz Lovcraftowskiej grozy), podsycany kolejnymi przerażającymi wizjami bohatera, utrzymuje Czytelnika w ciągłym napięciu, aż po kulminacyjny moment w zakończeniu. Rozwiązanie zagadki przeszłości Nataniela, to nie jedyna atrakcją jaka Maja zgotowała na koniec.