Fantastyka humorystyczna. Można ją wielbić, można wstydliwie się od niej odżegnywać. Pośród innych rodzajów fantastyki jest rozbrykana i rozhukana niczym źrebak. Okiełznać się za bardzo nie da, ale ileż radości z obcowania! Andriej Bielanin przystępując do pracy nad "Profesjonalnym zwierzołakiem" miał już na rosyjskim rynku ugruntowaną pozycję. Dla młodziutkiej Galiny ta książka była pierwszym poważnym sprawdzianem talentu. I?... I napisali już, ku uciesze fanów, bodaj 5 tomów, a wieść niesie że 6 jest w drodze. Historia, stworzona przez "miłośnika Kozaków", doprawiona żeńskim pierwiastkiem, stała się murowanym hitem.
Polskie wydanie beststellerowego "Profesjonalnego zwierzołaka" stało się rozpoznawalne jeszcze przed premierą. Wszystko za sprawą "psikusa", którego spłatał miłośnikom fantastyki Artur Sadłos, znakomity grafik i autor niesamowitej ilustracji okładkowej. Otóż, spozierający z niej Aleks Orłow, jest uderzająco podobny do... Andrzeja Pilipiuka! Ta historia błyskawicznie obiegła fandom, a sam Andrzej wydaje się być tym niezwykle ukontentowany. I nie dziwota! W końcu Orłow to prawdziwy heros...
Co ciekawe, atrakcyjność "Profesjonalnego zwierzołaka" nie leży w meandrach fabuły. Jest ona nieskomplikowana i łatwa do przewidzenia. Ot, wilkołak użarł studentkę kulturoznawstwa i teraz trzeba zrobić wszystko, by nie dopuścić do jej pożałowania godnej transformacji. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że kolejne wydarzenia które przybliżają naszych bohaterów do upragnionego celu, stanowią przede wszystkim pretekst do dwóch kapitalnych w tej książce działań literackich: niesamowitego starcia pierwiastków - żeńskiego z męskim i męsko-zwierzęcym (tu kłania się postać kocio-spasionego Agenta 013) oraz wspaniałej, naszpikowanej aluzjami satyry baśni, legend i fantastycznych mitów. Aleks, Alina i Agent 013 ruszają w kolejne misje przeciwko potworom gnębiącym gatunek ludzki, a Bielanin i Czernaja puszczają wodze fantazji. Kpią zarówno z konwencji bondowskiej, klasycznej fantasty, czy wręcz kultowych "gotyckich" opowieści grozy. Tworzą sanatorium dla hobbitów z syndromem Pierścienia, przerażającą bestię z Gevaudan czynią niepoprawnym playboyem, okrutne japońskie wampiry transformują w pokemony, a twarde eskimoskie plemię przekornie obdarzają manierą chorobliwego nadużywania słowa "wszakże". To wszystko jednak nic...
Myślę, że Alina, główna bohaterka "Profesjonalnego..." nigdy nie zyskała by tej wyrazistości charakteru, gdyby nie kobieca ręka Galiny. Po prostu nie jest możliwe by normalny, zdrowo myślący mężczyzna (a za takiego mam Andrieja) wyposażył swoją bohaterkę w tak morderczy zestaw cech charakteru. My, faceci, projektując damską postać zwykliśmy bowiem lokować w niej zawsze jakiś wytrych - nawet wcielone zło posiada maleńką cząstkę, którą się lubi. Alinę zaprojektowała kobieta... I powołała do życia bestię! W tracie lektury łapałem się na myśli: "Na miłość boską, dziewczyno! Daj im chociaż odrobinę spokoju! Litości!!!" Wyobraźcie to sobie: mężczyzna w bądź co bądź, poważnym już wieku, dostaje przy tej książce syndromu współczucia dla swojej ciężko doświadczanej płci. Niech to stwierdzenie będzie dowodem na autentyczność wizerunku Aliny. Ona po prostu ma charakter. Jest niczym zemsta legionu feministek - piękna, inteligentna, przewrotna i przekorna. Zaprawdę opis: "Ludojad w oceanie męskiego szowinizmu" jest trafnym oddaniem tej postaci.
Książka Galiny i Andrieja to wspaniałe lekarstwo na jesienno-zimową depresję. Pozostaje mieć nadzieję, że na polskim rynku wydawniczym szybko pojawią się kolejne części "Profesjonalnego" cyklu. Bo w tym przypadku nadużywanie lekarstwa, na pewno nie skończy się źle, za to jego brak...