To najważniejsze, najpełniejsze opowieści, jakie kiedykolwiek zrobiłam. Wszystko, co mam najlepszego. Cztery oddzielne powieści, napisane zupełnie innym stylem, w różnym klimacie, oparte na bardzo odmiennych stylizacjach, gdzie język, narracja, musi być zupełnie od siebie różna w każdej historii, odpowiadać kolorytowi i czasom, w jakich dane wydarzenia się dzieją, określać światopogląd i psychikę bohaterów. To opowieści grozy, ale jednocześnie historie głębsze, pod pewnymi względami poważniejsze niż te, które pisałam do tej pory - tak Maja Lidia Kossakowska opowiada o swoim Upiorze Południa w wywiadzie dla portalu Poltergeist.
I faktycznie coś w tym jest. Czytelnik, który zagłębi się w Upiora odkrywa rodzaj literackiego eksperymentu. Co mam na myśli? Najprościej mówiąc, "Upiór Południa" jest tym dla Mai, czym dla kierowcy wyścigowego jest zjazd z toru i ofiarowanie fanom wspaniałego show: palenie gumy, poślizgi, efektowne starty...
I tak jak na torze, taki literacki popis innych zachwyci, a innych rozczaruje... Ot, życie...
Burzowe Kocię, to historia członka elitarnego oddziału Navy Seal's ciężko rannego w trakcie jednej z tajnych operacji w czasie, zdaje się, II wojny irackiej. Czytelnik zostaje wpuszczony w fabułę w momencie, gdy Troyden Harlows jest już w amerykańskim szpitalu. Śledzimy jakby dwa wątki odkrywamy historię żołnierza i jednocześnie zagłębiamy się w świat tytułowego Burzowego Kocięcia. Zestawienie twardego Chief Petty Officer i jakiegoś baśniowego "sierściucha"?
Pewnie tak zapytasz, bo i ja czytając "Burzowe Kocię", zadałem sobie takie pytanie. Ten karkołomny eksperyment, o dziwo przemówił do mnie. Do końca nie wiedziałem, czym tak naprawdę jest ta historia - czy to tylko projekcja świadomości, wynikająca z poczucia winy u rannego żołnierza? Odlot na silnych środkach przeciwbólowych? Czy może obok nas funkcjonują, aż tak absurdalnie baśniowe światy.
Wybacz mi, drogi Czytelniku, ale nie mogę wyjawić więcej fabuły - wtedy z czytania nie miałbyś już zbyt wiele radości.
To co zachwyciło mnie w tej książce to niezwykle wstrząsająca wizja Irda, opiekuna wciąż istniejącego Drzewa Poznania Dobra i Zła. Wizja wyłupienia sobie oczu, pachnie aluzją do poświęcenia Odyna. Czytelnik w pewnym momencie odkrywa, że naiwne tytułowe Kocię jest pomostem do świata zaludnionego przez szereg niezwykle sugestywnych postaci. Dla smakoszy pozostawiam niesamowity opis Drzewa Życia. I zakończenie. Błagam, nie zaglądajcie od razu na ostatnią stronę.
To nie jest książka, którą można zabrać w podróż, do pociągu, samolotu, czy samochodu. Myślę, że do lektury Upiora Południa należy się przygotować - mieć w zanadrzu głęboki, miękki fotel, wysoka lampkę z abażurem, kieliszek dobrego, czerwonego wina... I ciszę. Wokół. A na zewnątrz niech pomrukuje nadciągająca burza.