Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę recenzja

Umysł ponad materią! David Goggins - mistrz niemożliwego, tytan wysiłku, oswobadzacz wewnętrznej siły

Autor: @belus15 ·10 minut
5 dni temu
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Niby jest to takie wyświechtane przysłowie, czy raczej Złota Myśl, że ,,nie ma rzeczy niemożliwych”, że jednak istnieją pewne ograniczenia, które i tak blokują nasze ciało, bo w końcu jesteśmy tylko i aż ludźmi – biologicznym rusztowaniem z wapnia, fosforu, węgla i nałożonych na to zbitych mięśni i zamkniętym na szczycie kręgosłupa w puszcze kostnej mózgu - lub tłamszą i deptają naszą ,,psyche”, bo w końcu każdy z nas jest inny i każdy ma jakieś wewnętrzne demony z którymi ciężko mimo wielu prób będzie wygrać… Ale, jest w tym wszystkim, w tym ,,realizowaniu wszystkiego, co się tylko zapragnie” ogrom prawdy: wystarczy że uwierzysz w siebie, że to a to zrobisz lub dokonasz, a to się stanie, lub przynajmniej ta piękna i potrzebna myśl zakiełkuje w twojej głowie z mega wielką dozą optymizmu i wewnętrznej zwierzęcej siły, a taki początek, ot solidny pierwszy krok do zrobienia swego rodzaju ,,przełamania” to naprawdę zawsze coś. Wystarczy że dasz sobie szansę i w siebie uwierzysz, że zrobisz ten pierwszy kilometr lub pierwsze 20 pompek, czy cokolwiek innego a coś takiego jak ,,nie ma rzeczy niemożliwych”, cóż, stanie się faktem, a Ty dawno zapomnisz o tym, że nie przebiegłeś biegu 150 km, gdzieś na pustyni w Ameryce Północnej.

Kieruję się tego rodzaju myśleniem, tropem narracji mej osoby w otaczającej nas rzeczywistości, choć czasami, czego nie boję się przyznać i mówię tudzież o tym piszę ,,turbo szczerze!”: bywa, że jest okropnie ciężko. Ale pamiętajcie: wiara w swego rodzaju zmodyfikowaną własną wielkość, ,,Yes, I can!” – i uważam że każdy z ludzi jest stworzony do takiego spojrzenia na Świat i prowadzenia się tego rodzaju filozofią w życiu - to podstawa samorealizacji, podstawa procesu mentalnego, całego ludzkiego żywota ,,od kołyski aż po grób” i dążenia do celu, spełnienia planów i wszystkiego tego, co dotąd wydawało się praktycznie totalnie niemożliwe, do perfekcji fizycznej, psychicznej, czy innej przez nas wybranej. I tak, bo szkoda tu owijać w bawełnę: podsumować ten tok myślenia, to wszystko, może pewne stwierdzenie, choć robi to z nieco innej, ciekawej strony: ,,Jeśli możesz to możesz, a jeśli nie możesz to nie możesz i tyle… więc sobie wybierz”. Tak, jak widać jest to jedno dość specyficzne, ot konkretne zdanie, wyjęte wprost z ust starożytnego mędrca, którego godności nie potrafiłem zapamiętać, co raczej nie jest istotne w kontekście tego, co ten zbitek zdaniowy słów oznacza. A ów zbitek jest dla mnie równie mocarnie istotny, co wiara we własną wielkość na wspomnianej wyżej zasadzie ,,nie ma rzeczy niemożliwych”. Nie oszukujmy się, chodzi o to, że ludzie dzielą się na tych, co ,,mogą, ale i tak narzekają i bajdurzą i nic ze swoimi postanowieniami chwilowymi lub będącymi dalszymi na przyszłość planami nie robią” i na tych, co ,,mogą, chcą i zdecydowanie, ponad wszelkie trudy… po prostu to robią!”. Bardzo bliski takiemu myśleniu, tego rodzaju filozofii równowagi był świętej pamięci nieodżałowany znany na całym świecie mistrz sztuk walki, Bruce Lee, dla mnie idol pod każdym względem: sportowym, mentalnym, fizycznym, osobowościowym. Bruce wyznawał jedną paradoksalnie rzecz biorąc naturalną, zwykłą zasadę, sądzę, dla wielu z nas stanowiącą lekarstwo na sprawienie aby życie stało się bardziej złożone, głębsze, ciekawsze: ,,Be like a water, my friend!” – chodzi o to aby we własnym życiu, na każdym poziomie, być w równowadze: być jak ogień i palić gniew tych, którzy cię otaczają i ci szkodzą, wodą korygować płomienie, które w tobie wrą, sprawiając aby być ciągle w mentalnym i fizycznym gazie, pełnym energii, gotowości na wyzwania, na przełamywanie własnych granic, lęków czy blokad, które niszczą nas od deski do deski, jednocześnie starając się zachować naturalny dla naszego własnego Ja spokój.

Nic nie jest w otaczającym nas, tym bardziej tak pędzącym i pędzącym na złamanie karku, coraz to doskonalszym technologicznie, gospodarczo i rozmaicie cywilizacyjnie świecie… proste. Nic. Taki był właśnie Bruce ,,mały smok” Lee, który tak jak powyżej to określiłem: potrafił w chaosie zewsząd wylewającego się konsumpcjonizmu, dzięki swojej filozofii i wierze, że poprzez odpowiedni sposób, ot życiową ścieżkę, w której obranym nurcie się znajdziemy, możemy spełniać się przez całą naszą egzystencję, osiągając rzeczy nieosiągalne, przy czym dodatkowo nieustannie, w każdej sekundzie takiej drogi, się doskonaląc i to w wybranym przez siebie kierunku. Czyż droga Bruce’a, także wielu, wielu innych wybitnych osobistości czy to w świecie sportu, popkultury, mediów, polityki, sztuki czy całej reszty dziedzin życia, to co wszyscy ci wielcy stosują, aby zajść tak daleko, jednak po drodze na moment nie zwalniając i nie poddając się, cóż, nie jest czymś co powinno się podjąć mimo świadomości, że może być po drodze do naszego spełnienia ciężko aby finalnie osiągnąć to katharsis, które da nam upragniony cel, rezultat, także świadomość osiąganego procesu i jego wynik? Czy nie chodzi tu o samoświadomościowe spełnienie? Tak, zdecydowanie tak. Zresztą, co nakreśliłem we wstępie niniejszej szerszej wypowiedzi i recenzji pewnej kapitalnej sportowo-motywacyjno-filozoficznej książki, po której lekturze przy egzekucji wytycznych w niej zawartych i złożenia obietnicy zrobienia ich krok po kroku, wdrażając ów plan w proces, aby obrać pewną drogę czy też życiowe drogi i mentalny przepis na normalne, pełne pasji i ciągłej realizacji, przekraczania własnych barier w rożnych kierunkach na różnych poziomach życie, stałem się o milion procent bardziej podbudowanym i zdecydowanym na zmiany i uwolnienie z więzów swoich własnych ,,dziwności i głupot” wewnętrznej siły, człowiekiem. Jestem również sportowcem, amatorem, wyczynowcem, harującym na równi ciężko jak zawodowcy i ci odnoszący sukcesy na najwyższym szczeblu. Rywalizacja sportowa, czy ogólnie sam ,,sport przez duże S” to dla mnie ważny element w życiu, przez który trwam w swej drodze prawie 35 lat. To ten jeden krutacki fakt, o czym już wspominałem, przełamywania własnych barier, wyjście daleko poza nie; to ustanawianie sobie konkretnych celów: konkretnego wyniku, wystartowania w danych zawodach czy coś a'la zwiększanie wydolności organizmu, pojemności płuc i temu podobnych – jednym słowem: ciągła i ciągła praca nad sobą, ciągła refleksja, ciągłe doskonalenie i adaptacja - to tak będę odtąd postrzegał, od chwili zakończenia ostatniej strony książki, do której dąży ów recenzjo-opiniowy tekst, to czym jest dla mnie sport na tym fundamentalnym, a nie czysto-olimpijskim poziomie.

W tym tkwi pierwotne piękno sportu. I co istotne, sport to klasyczne słynne ,,danie sobie w kość!” i nie tyle co pokazanie innym, ale przede wszystkim wyłożenie kawa na ławę przed samym sobą, że ,,Yes, I can!”, tak, J sporo potrafię, jestem silny, jestem wielki, że ,,jak można, to można!”, wystarczy ten pierwszy krok, ta chęć zmiany, a wszystko pójdzie swoim rytmem ku lepszemu. Tak, potrzebuję zmian, potrzebuję nie tyle co ,,kolejnego lecącego na kasę mówcy motywacyjnego, czy sportowca, który po zakończonej karierze będzie pisał w swej autobiografii jak to mu ciężko było, aby osiągnąć dany sukces i temu podobne”, ale kogoś kto jeśli chodzi o mnie (pewnie i w Twoim przypadku jest podobnie) jest psychicznie i charakterologicznie podobny do mojego Ja, także związany jest w jakiś sposób ze sportem i hardcorowym do niego podejściem na zasadzie ,,nie ma rzeczy niemożliwych”, kogoś kto jest tak samo choro zawzięty i zdeterminowany co Ja, i kto wszedł do ,,piekła, z którego przy odpowiedniej filozofie, procesie zmian, mentalnemu oczyszczeniu” potrafił z niego wyjść i sprawić, że życie zaczęło smakować tak jak nigdy dotąd. Tym kimś kimś okazał się David Goggins, a tą książką, która przyszpiliła mnie do muru i sprawiła, że zyskałem inne wrażenie własnego ciała, własnego Ja i moich ,,konkretnych i zdecydowanych” potrzeb oraz dostałem dzięki niej sportowo-pasjowego kopa do swoich realizacji jest od tej chwili bodaj najważniejsza książka w moim życiu (choć to tylko wciąż książka - ona ,,dupy za ciebie nie ruszy!) publikacja Gogginsa pt. „Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę”.

O Davidzie Gogginsie usłyszałem po raz pierwszy kilkanaście dni temu, na spotkaniu z kumplem. Zwykłe rozmowy na tematy totalnie różne sprowadziły nas do tej osobistości nie tyle co sportu, ale ogólnie powiedziałbym całej ludzkości. Bo to, co Goggins… stąd trzy kropki w tym zdaniu, po nazwisku tego człowieka, niczym ,,Boga wśród Tytanów" nie tyle co sportowców, ale raczej ,,wyznaniowych twardzieli!”, gdyż nawet nie wiem, jak opisać słowami skalę jego osiągnięć wychodzących poza sport, tych astronomicznie fizycznie ciężkich, potężnych wyczynów, jakby danych tylko jakimś terminatorom i egzekutorom zbudowanych z najtwardszych surowców we Wszechświecie, i które to pomagają Davidowi osiągnąć cel i udowodnić potęgę ludzkiej woli i świadomości realizacji własnego Ja. Ta książka ,,się w tańcu nie pierdoli" - udowadnia, że nic nie smakuje lepiej, nawet najgorszy ból i zmęczenie fizyczne i psychiczne, które nawet nie wiesz że jesteś w stanie znieść, wtedy gdy osiągniesz złoty środek w zyskaniu ostatecznej samoświadomości dyscypliny. Goggins nie bierze jeńców na pokład, a chodzi tu o ludzi słabych, ale takich, którzy ,,uprawiają tylko użalanie się nad sobą” i nic poza tym, którzy grzęzną w lękach odnośnie zmian i postępów w swoim życiu. Pan David jest inspiracją, ale sam zdaje sobie sprawę, że nie każdy będzie Gogginsem; w wielu rozdziałach zwanych w strukturze książki ,,Ewolucją”, nasz tytan osobistego sukcesu i samorozwoju wręcz ,,krzyczy”, aby ,,Gogginsa zostawić Gogginsowi”, bo tylko ,,Goggins jest Gogginsem”, a Ty musisz być sobą, stale nad sobą pracować, nie stać w miejscu i nie ulegać regresom, dążyć do wybranego celu, ot perfekcji w jakimś kierunku. Tylko przekraczanie kolejnego progu uczyni nas mocniejszymi, pewniejszymi swojego ciała i swojego ducha. Goggins musi pozostać w sferze inspiracji, w sferze idola, który natchnie nas do ewolucji i rewolucji własnego Ja. ,,Chcę być jak Goggins” – to myślenie nie wróżące niczego dobrego. W ten sposób odrzuca się sedno wejścia w samego siebie, budując tylko powierzchowną warstwę siebie samego, bez wglądu w głąb, aby zrozumieć nad czym jeszcze trzeba pracować.

Członek NAVY Seal, pan ,,harpagan” David Goggins to ktoś kogo ludzkość powinna zapieczętować w jakimś przeźroczystym sarkofagu i wystawić na widok publiczny – tak, nasz ultra-meta sportowiec, wyznaczający granicę tego, co ciało człowieka może znieść dokonał przez swoje życie tyle różnych wyczynów pro-sportowych, że chyba wszystkim przeciętniakom tego świata razem wziętym będzie kojarzyć się to... tylko z fizyczną mordęgą i wyniszczaniem organizmu. David tak do tego nie podchodzi - jego umysł jest niezniszczalny; to ciężka i trudna osobowość, która wie na co się pisze i z czego rezygnuje, aby osiągnąć to co dalej będzie budować jego osobę, jego całościowe Ja.

David ma obecnie 50 lat, dajmy na to jeden z jego niezliczonych arcypotężnych heroizmów, dla niego będących częścią pracy nad całym własnym Ja, nad podróżą ku fizycznej i psychicznej doskonałości, do której będzie zmierzał przez całe życie: w 2020 roku ukończył Ultramaraton ,,Moab 240”, liczący ponad 350 km w naprawdę super-ciężkich warunkach. Powiedzieć, że podczas tych zawodów przechodził on piekło, to tak jakby nic nie powiedzieć. Zawody ukończył z drugim rezultatem; krótkie sprostowanie, za co podwójne czapki głów dla Davida – w 2019 roku oficjalnie nie ukończył on tych zawodów; ,,Moab” okazało się za ciężkie dla jego tarczycy i problemami z płucami. David musiał trafić do szpitala, i to na dziesiątki kilometrów przed metą. Podjął jednak decyzję, której nawet sportowiec olimpijczyk o ,,hiper-duper wydolności” by nie ważył się podjąć: wrócił na trasę wyścigu, i mimo dyskwalifikacji ukończył 240-milowe piekło w wymaganym czasie. Nie został sklasyfikowany, ale dopiął swego: ukończył cel, który sobie wyznaczył; świadomość drogi do celu go uskrzydliła i poniosła znieść fizyczne męki. Bo bycie najtwardszym ,,sukinsynem" na świecie, który przez takie pro-sportowe wyczyny dowodzi nie tyle co sukcesu, a stanowi część mozolnej drogi, która wiedzie do fizycznej i psychicznej doskonałości, to taka praca... bez końca! Goggins to dzikus i mega-twardziel w jednym - szanujmy takich ludzi, podziwiajmy, nimi się inspirujmy. A my, cóż, uwolnijmy swojego dzikusa, zmieńmy się, przekraczajmy nieprzekraczalne!

Moja ocena:

Data przeczytania: 2025-03-16
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę
Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę
David Goggins
8.5/10

TO NIE JEST PORADNIK. TO IMPULS DO DZIAŁANIA! Nic mnie nie złamie, bijący rekordy popularności pamiętnik Davida Gogginsa, ukazał ogrom drzemiącego w każdym z nas niewykorzystanego potencjału. Był ...

Komentarze
Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę
Bez końca. Uwolnij umysł i wygraj wewnętrzną walkę
David Goggins
8.5/10
TO NIE JEST PORADNIK. TO IMPULS DO DZIAŁANIA! Nic mnie nie złamie, bijący rekordy popularności pamiętnik Davida Gogginsa, ukazał ogrom drzemiącego w każdym z nas niewykorzystanego potencjału. Był ...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @belus15

Stworzenie i początek Wszechświata. Teologia - Filozofia - Kosmologia
Powstanie Wszechświata - piękno dyskursu na pograniczu kosmologii, teologii i filozofii

Homo Sapiens pomocnikiem Pana Boga? W jakim celu, my ludzie, jako gatunek a potem jako Cywilizacja, powstaliśmy i narodziliśmy się na surowej skale Wszechświata? Kim jes...

Recenzja książki Stworzenie i początek Wszechświata. Teologia - Filozofia - Kosmologia
Cujo
Gdy zło zmienia swoje oblicze

O koszmarach, ale nie tych przyśnionych, lecz tych materializujących i odbywających się na naszych oczach, jakby same ogary apokalipsy lub bezgraniczne, niemierzalne zło...

Recenzja książki Cujo

Nowe recenzje

Stres. Jak zrozumieć swoje reakcje i odzyskać równowagę
Stres, jako przenikające się procesy fizjologic...
@roksana.rok523:

Ciało człowieka można porównać do niezwykle zaawansowanej technologicznie maszyny, z wbudowanym systemem zarządzania, k...

Recenzja książki Stres. Jak zrozumieć swoje reakcje i odzyskać równowagę
Zamek po drugiej stronie lustra
Czytajcie
@Radosna:

Wilk w kulturze i popkulturze przedstawiany jest jako, inteligentne i bezwzględne ucieleśnienie zła. Przekaz ten spopul...

Recenzja książki Zamek po drugiej stronie lustra
Wiosna w Zapomnianym Schronisku
Wiosna w Zapomnianym Schronisku
@kasiasowa1:

„Wiosna w Zapomnianym Schronisku” – opowieść o nowych początkach „Wiosna w Zapomnianym Schronisku” Julii Furmaniak to ...

Recenzja książki Wiosna w Zapomnianym Schronisku