Po doskonałej, świeżej „Słowodzicielce”, która była dla mnie czymś totalnie nowym i unikatowym w fantastyce, mój entuzjazm nieco osłabł. Trochę czasu zajęło mi, aby ponownie spotkać się z bohaterami i wrócić do niedokończonej powieści, która zaczęła żyć własnym życiem, ale jak już zasiadłam do lektury, ponownie przepadłam.
W „Słowiedźmie” akcja rusza z kopyta i nie zatrzymuje się do samego końca, które, muszę to dodać od razu, łamie serce. Drugi tom poniekąd rozwija rozpoczęty w pierwszej części pomysł na wątek autorki, która utknęła w pisanej przez siebie, niedokończonej książce i próbuje się z niej wydostać. Poniekąd, bo jednak jest inaczej i to nie tylko za sprawą bogato rozwiniętej fabuły i jej barwnych bohaterów, których liczba również znacząco wzrasta. Drugim z wiodących w powieści wątków jest ten dotyczący poszukiwania Głosu. Co dla Cyan jest dość kłopotliwe, bo już nie tylko znajduje się w nie do końca dokładnie wykreowanym przez siebie świecie, ale znalazła się jakimś cudem w ciele głównego bohatera swojej historii, księcia Aenaia. Dzieli z nim ciało i świadomość. Raz stery przejmuje ona, innym razem książę. To już samo w sobie jest uciążliwe, a staje się jeszcze bardziej, bo te zmiany zachodzą często w kłopotliwych sytuacjach. Aenai jako Książkę Koronny wyrusza na poszukiwanie głosu, a Cyan siłą rzeczy razem z nim. Głos jest ważny, bo wskaże księcia godnego tego, aby zostać królem. Bardzo różni książęta i księżniczka, zdeterminowana, aby udowodnić, że fakt, że urodziła się kobietą nie przeszkodzi jej w zostaniu królem, wyruszają w drogę. Dość chaotyczną, trzeba przyznać, bo lokalizacja Głosu jest oczywiście tajemnicą. Rozpoczyna się gra o tron.
Kupiła mnie ta nietuzinkowa opowieść, mimo że to już drugi tom i wiedziałam, na co się piszę. Ale, ponieważ Cyan, czyli autorka tej powieści w powieści, sama nie wie, jak ten świat działa, bo przecież nie został dopracowany, zaskakuje zarówno bohaterów, jak i czytelnika na każdym kroku. I robi to w bardzo urokliwy sposób, cały czas, od początku do końca. Można odnieść wrażenie, że w powieści panuje chaos, ale taki jest przecież ten świat. Totalnie nieobliczalny, pełen oryginalnych, często mocno absurdalnych rozwiązań. Nie zliczę nawet, ile razy pokładałam się podczas lektury ze śmiechu. Tym bardziej, że mnóstwo jest w powieści nawiązań do znanych powieści, które same w sobie są naprawdę zabawne. Humor jest dokładnie taki jak lubię, ostry jak brzytwa, cięty jak osa i przede wszystkim inteligentny. Podobnie jak bohaterowie, którzy w tej części dużo lepiej odnajdują się w niedoskonałym świecie, w którym przyszło im żyć.
Nad wyraz dobrze i szybko czyta się tę historię. I z zainteresowaniem. Do końca nie wiadomo, do czego zaprowadzi każdego bohatera wyznaczona mu przez fabułę droga. A to jest szalenie intrygujące i trzyma w napięciu. Plus oczywiście wzbudza cały wachlarz emocji. Styl autorki przypasował mi już podczas lektury pierwszego tomu. Autorka sprawnie posługuje się słowem, przez książkę dosłownie się płynie. Trochę było mi początkowo szkoda, że drogi kolorowej gromadki z pierwszego tomu rozeszły się i każdy zajął się własnym życiem. Jednak dzięki wprowadzeniu nowych, równie ciekawych postaci, dość szybko zapomniałam o swoim rozżaleniu. Naprawdę dobrze obserwuje się ich w akcji. Kreacja bohaterów jest na naprawdę wysokim poziomie, dzięki czemu postaci wypadają bardzo przekonująco. Duży plus za moje ukochane smoki, których jest w tej części całkiem sporo, a które zostały przedstawione w naprawdę dobrym świetle.
„Słowiedźma” to wciągająca przygodowa fantastyka, która uzależnia i której po skończeniu lektury chce się więcej i więcej. To powieść, która, podobnie jak pierwsza część, na długo zostanie w mojej pamięci i którą ze względu na jej nieszablonowość bardzo mocno polecam.
We współpracy z Wydawnictwem Mięta.