Zastanawialiście się kiedyś, kto sprząta domy, w których popełniono brutalne mordy? Domy, w których ludzkie wnętrzności ozdabiają ściany, krew wsiąka w podłogę, a odór zwłok jest tak nieznośny, że nie sposób wytrzymać tam dłużej niż pół minuty? Na pewno nie robią tego ekipy policyjne. Zbadawszy miejsce zbrodni, mundurowi nie chwytają za mopy i środki do czyszczenia, by zaraz rozpocząć wielkie porządki. Zajmują się tym specjalne, prywatne firmy, takie jak Bonnie's Trauma Scene Clean, w której pracuje bohaterka „Traumy” Grahama Mastertona.
Życie Bonnie Winter nie jest idealne. Nieustanne konflikty z leniwym, bezrobotnym mężem i problemy z nastoletnim synem, kobieta musi godzić z pracą, której również daleko do doskonałości. Bonnie doprowadza do porządku miejsca zbrodni. Czyści dywany z ludzkich szczątków, wyrzuca zakrwawione materace, zbiera kawałki mózgu rozrzucone po pokojach. Robi wszystko, by goście, którzy w przyszłości odwiedzą posprzątany przez nią dom, nigdy nie domyślili się, że miała w nim miejsce krwawa masakra. To nie jest proste. Okazuje się bowiem, że zapraszając śmierć na przyjęcie, trudno ją potem z niego wyprosić. Co więcej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że to ona wyprosi ciebie...
Graham Masterton często czerpie inspiracje z mistycznych wierzeń, ale w „Traumie” wątki fantastyczne schodzą na dalszy plan. Autor, we wstępie do swojej powieści, napisał: „Chciałem Wam pokazać codzienne życie kobiety, która musi radzić sobie ze wszystkimi przerażającymi aspektami sprzątania miejsc zbrodni (...). Zastanawiałem się, jak to może wpłynąć na jej psychikę – nawet jeśli jest ona osobą praktyczną i twardo stąpającą po ziemi.”
Nie zapomniał jednak o nadaniu życiu Bonnie odrobiny irracjonalności. Kobieta odkrywa związek między brutalną śmiercią kilkorga Meksykanów, a czarnymi gąsienicami, obecnymi w domach każdego z denatów. Natrafia na ślad azteckiego bóstwa, które, według legend, skłania ludzi do mordowania swoich rodzin.
Czytanie powieści Mastertona zawsze przychodzi mi niezwykle łatwo. Sposób, w jaki ten angielski pisarz prowadzi narracje, nie pozwala czytelnikowi oderwać oczu od „Traumy” aż do ostatniej strony. Jest przy tym bezlitosny dla swoich postaci. Wydaje się, że tworzy je tylko po to, by następnie zniszczyć im życie... a czasami je zakończyć. Do wydania dołączone były również dwa opowiadania – „Bazgroły” oraz „Szamański kompas”. Oba bardzo dobre, intrygujące. Dowodzą, że Masterton doskonale sprawdza się zarówno w długich, jak i krótkich formach.
Peter na każdym kroku natrafia na tajemnicze, zaadresowane do niego wiadomości. Niektóre wydrapane są na ścianach, inne nagryzmolone na plakatach rozwieszonych w mieście. Kto jest ich autorem? Skąd zna miejsca, w których bywa Peter? Skąd zna jego myśli? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w „Bazgrołach”. Z „Szamańskiego kompasu” dowiecie się, jakie skutki może mieć posiadanie przedmiotu, który zaprowadzi Was gdziekolwiek zechcecie. Do kobiet, pieniędzy, władzy...