Opisanie budzącej się namiętności między głównymi bohaterami jest nieco banalne, a może nawet wydać się dziecinne. Myślę, ze Autorka celowo posłużyła się stereotypem, by wyraźnie oddać różnice międzykulturowe. Ona, która szuka miłości, choć tak naprawdę nie wie jeszcze czym jest to uczucie. Jedynie wydaje jej się, że to co odczuwa w obecności młodego żołnierza nie zasługuję na miano eksplozji. On, wydaje się bardziej kierować zaspakajaniem potrzeb cielesnych, przez co od razu jest skłonny nazwać swą fascynację miłością. Josui, młoda, niedoświadczona Japonka, wychowana w Stanach oraz Allan, żołnierz stacjonujący w Japonii - dwa odległe światy, będące w konflikcie z uwagi na działania wojenne oraz stojące w opozycji kulturowych i tradycyjnych odniesień. I, mimo iż ci młodzi ludzie zdają sobie z tego sprawę, próbują zaklinać rzeczywistość na swoją korzyść.
Buck w "Ukrytym kwiecie" porusza przede wszystkim kwestię mieszanych związkach, o ich niekorzystnym finale i owocach owych związków odrzucanych przez społeczeństwo zarówno w Japonii, jak i Ameryce. Przedstawiona tu sytuacja bynajmniej nie jest czymś niezrozumiałego dla nas Europejczyków. Wszakże ten sam dramat rozgrywał się na naszych ziemiach po wojnie, gdzie sytuacja również często doprowadzała do tego, iż Polki zostawały z dziećmi ze związków z Niemcami. Taki młody, naznaczony piętnem człowiek nie będzie się umiał znaleźć w świecie wrogo doń nastawionym, jedynie ze względu na swoje pochodzenie. Błędne decyzje rodziców kształtują przyszłość ich dzieci.
Lubię ten szczególny sposób narracji, jakim posługuje się w swoich książkach Pearl Buck, jej subtelny sposób pisania idealnie oddaje charakter czasów i miejsc przez nią opisywanych. "Ukryty kwiat" różni się pod względem przedstawianego miejsca akcji, jaki i czasu, w jakim się rozgrywa, ale nadal panuje w nim magia zaklinająca słowa. Chociaż formalnie dostrzegam w treści masę błędów, powtórzeń, czy wręcz nadużyć tych samych słów. Pierwszy raz u Buck odczuwam niedopasowanie sposobu wysławiania się bohaterów w stosunku do sytuacji. Jeszcze o ile tak mogli prowadzić rozmowy Japończycy osadzeni w swojej tradycji, to nie wierzę, iż podobny językiem posługiwali się Amerykanie. A tutaj wszystko się zlewa i zaciera. Mam poważne wątpliwości, czy aby w ten sposób jest napisany oryginał, bo raczej wynika to z nieudolnego tłumaczenia.
Nie mogę tej powieści postawić na równi z "Cesarzową" albo "Pałacem kobiet" opisującymi historię i tradycję chińskiego imperium, czy choćby z fabułą "Matki" rozgrywająca się w czasach przed komunistycznych. W "Ukrytym kwiecie" znajdujemy się w świecie dawnych samurajów, kodeksów i powrotu do tradycji w obliczu amerykańskiej okupacji. Na takiej bazie rozgrywa się dramat ludzi nie do końca zdających sobie sprawę z konsekwencji podjętych decyzji. Jeśli nie łączą nas wspólne korzenie, kultura, sposób myślenia, to czy uczucia są w stanie zniwelować różnice i scementować związek?
Można tej książce zarzucać naiwne przedstawienie młodych ludzi, ale czy tak i dziś nie postępuje wiele par? W dzisiejszej rzeczywistości chyba coraz częściej możemy trafić na międzynarodowe małżeństwa. I nie jest to już tak rażące, że dochodzi do powstawania mieszanych par, związków, które czasami równie szybko tworzą się, co i rozpadają. Nie do końca jest też tak, że opierają się na nie dość mocnych fundamentach swoich uczuć, ale konflikty na bazie kulturowym wciąż nie są doceniane, jako najbardziej niszczycielski element rozpadu.