Marietta, bohaterka powieści M. A. Kuzniar „Północ w Everwood”, to dziewczyna z pasją. Kocha balet, ale jej rodzina uważa go za dziecinne hobby. Jak każe obyczaj, Marietta ma znaleźć dobrą partię na męża i zostać przykładną panią domu. W sąsiedztwie zamieszkuje tajemniczy Drosselmeier, mężczyzna intrygujący i majętny. Wygląda na to, że upatrzył sobie Mariette, ku uciesze jej matki. Ale dziewczyna nie zamierza zrezygnować z marzeń. „Nie może być, jak motyl ze skrzydłami przebitymi stalowymi szpilkami, zakonserwowany i piękny w szklanej klatce, choć jego serce przestało bić”[1] Uciekając przed absztyfikantem Marietta trafia do mroźnego, magicznego Everwood. Początkowo jest zauroczona nowym miejscem, ale po pewnym czasie przekonuje się, że zmieniła jedną złotą klatkę na inną.
Aby opowiedzieć wam, czy ta powieść mi się podobała muszę podzielić ją na kilka części. Początek, kiedy poznajemy Mariettę, jej rodzinę i znajomych jest całkiem obiecujący. Młoda dziewczyna, której rodzice podcinają skrzydła, zaściankowe myślenie dorosłych spętanych obyczajem, ogromna potrzeba buntu – to czyni z Marietty ciekawą postać, wybiegającą poza czas, w jakim żyje. Trochę „zgrzytało” mi, iż rodzice Marietty pogardzają jej pasją, ale pozwalają jej ją rozwijać – opłacają lekcję, urządzają przedstawienie, na którym może pokazać swoje umiejętności. Jest w tym pewna niekonsekwencja, albo złośliwość. Na tym etapie M. A. Kuzniar wprowadza też Drosselmeiera, który na początku jest szarmancki, ale stopniowo zaczyna aspirować do demonicznej postaci. Jest przy nim magia, a my jesteśmy ciekawi jej źródła i tego, jak ją wykorzysta.
W kolejnej części Marietta przenosi się do Everwood. Wydarzenia, które się tu rozgrywają mają być przyczynkiem do głębokiej przemiany bohaterki. „Kiedy znów spotka Drosselmeiera, nie będzie już tą samą uległą panną, którą tak umiejętnie manipulował. Będzie umiała wyrwać się spod jego wpływu”[2]. Niewątpliwie po tym, co przeżyła Marietta nie można być tą samą osobą, ale ta przemiana niezbyt się autorce książki udała. Od początku M. A, Kuzniar kreuje silną osobowość, zdecydowaną walczyć o swoje marzenia. Ja bym powiedziała, że doświadczenia z Everwood tylko bohaterkę wzmocniły, a bezpośrednia motywacja do podjęcia pewnych kroków pojawiła się raczej w finale.
Everwood ma być miejscem otoczonym magią. Niestety perspektywa, jaką przyjęła M. A. Kuzniar, nie pozwala nam dobrze poznać tego miejsca. Centrum wydarzeń jest Marietta, która przez większość czasu pozostaje w jednym miejscu i pędzi dość nudny żywot, chociaż naznaczony groźbami. „Ten niezmienny rytm dnia zapewne doprowadziłby Mariettę do utraty zmysłów (…)”[3]. Cóż, mnie prawie doprowadził. I to był cios dla tej powieści. Zamiast grozy, dramaturgii autorka serwuje nam pogaduszki i ciuszki. M. A. Kuzniar bardzo lubi opisy strojów i wnętrz. Na początku jest to może nawet ładne, szczególnie, że w baśniowej krainie panuje osobliwa moda, jednak autorka przesadza. Akcja ginie pośród satyny i jedwabiów. Jest tu mnóstwo elementów, o których można opowiedzieć, postaci, które można rozwinąć i boli mnie, że przegrały z kolejną balową suknią.
Dla przykładu mamy dwóch świetnych antagonistów. Jednym z nich jest wspomniany już Drosselmeier, drugim król Gelum, który sprawuje okrutne rządy w Everwood. Te postacie wprowadzają fajny element grozy, który jest mile widziany w baśniach dla dorosłych, natomiast nie mają dużego pola do popisu. Myślę, że powieści zrobiłoby dobrze, gdyby ci bohaterowie mogli szerzej pokazać swoje moce i gdybyśmy lepiej poznali ich motywację. Bo owa została sprowadzona do „bo tak chcę”.
Kiedy dotarłam do finału miałam już wyrobione zdanie na temat „Północy w Everwood” i wydarzenia zamykające książkę go nie zmieniły. Można powiedzieć, że autorka ani się nie pogrążyła, ani nie uratowała swojej książki.
Jak mogę się domyślać „Północ w Everwood” miała być baśniową opowieścią o walce z normami społecznymi. Głowna bohaterka miała zerwać łańcuchy i odrodzić się niczym feniks. Założenie piękne, natomiast zaginęło ono gdzieś w toku fabuły. Książkę czyta się dość sprawnie, ale bliżej jej „babskiego czytadła”, które ma bawić niż do powieści społeczno-fantastycznej. Bardzo wąska perspektywa skupiona na głównej bohaterce, obszerne opisy wyglądu, watek miłosny, wątpliwa logika niektórych wydarzeń, czy zachowań bohaterów, niewykorzystany potencjał miejsca akcji i niektórych postaci – to wszystko sprawia, że „Północ w Everwood” ma wyłącznie walor rozrywkowy.
[1] M. A. Kuzniar, „Północ w Everwood”, przeł. Małgorzata Stefaniuk, wyd. Albatros, Warszawa 2022, s. 21.
[2] Tamże, s. 251.
[3] Tamże, s. 285.