Z S.C. Stephens pierwszy raz spotkałam się w chwili, w której sięgnęłam po tytuł, na którym skupi się dzisiejsza recenzja. Opis książki zachęcał do jej przeczytania, ale mimo wszystko liczyłam się z tym, że dostanę zwyczajną love story, z kilkoma dramatami po drodze, która nie wywoła na mnie większego wrażenia i będzie czytadłem na kilka wieczorów. Myliłam się, bo „Bezmyślna” wywołała we mnie ogrom najróżniejszych emocji i wciągnęła na tyle, że ciężko było się oderwać od lektury przez długie godziny i gdyby nie obowiązki, oraz inne zainteresowania, to zapewne spędziłabym nad nią maksymalną ilość czasu, żeby móc zapoznać się z dalszymi losami głównych bohaterów. Zamiast tego zarywałam noce nad ekranem telefonu, wertując kolejne strony e-booka...
Ta historia zapoznaje nas z losami kilku bohaterów. Na początku poznajemy dwudziestoletnią Kierę oraz Danny'ego. Zakochaną w sobie po same uszy parę młodych ludzi, którzy przeprowadzają się do Seattle, tuż po tym, jak Danny otrzymał wymarzony staż w agencji reklamowej. Dziewczyna nie miała większego problemu z tym, by dla dobra związku kontynuować swoje studia w nowym miejscu zamieszkania. Para tuż po przyjeździe wynajmuje pokój u nieziemsko przystojnego Kellana, będącego wokalistą zespołu rockowego, a co ważne dawnego znajomego Danny'ego. Sielanka nie trwa jednak długo. Sprawy zaczynają się komplikować w momencie, w którym Danny otrzymuje szansę dla swojej przyszłej kariery, która wiąże się z miesięcznym wyjazdem. Pozostawiając Kierę w Seatlle, wyjeżdża, a Kiera pod jego nieobecność, nie potrafi i nie bardzo chce zapanować nad pożądaniem i rosnącym uczuciem, które dość szybko zaczyna się rozwijać między nią i Kellanem, komplikując dotąd spokojną i zdawać się mogło, że poukładaną codzienność.
„Bezmyślna” w moim odczuciu, to nie jest typowa historia z romantycznym wątkiem, bez większego przesłania, którą czyta się szybko i równie szybko o niej zapomina, szufladkując w kategorii tych książek, do których nie warto wracać. Sam tytuł w doskonały sposób odzwierciedla postać głównej bohaterki, która... Rzeczywiście jest bezmyślna. Kiera to postać, która niesamowicie mnie irytowała. Doprowadzała do szału i sprawiała, że nie jeden raz miałam ochotę rzucić telefonem przez pokój, żeby nie musieć się dłużej zmagać z głupotą, jaką się wykazywała. Z drugiej strony, odłożenie tej książki na bok i danie sobie z nią spokoju, na dzień czy dwa, nie wchodziło w grę, bo ilość pytań rodzących się w głowie wraz z rozwojem fabuły nie dawała spokoju i jak najprędzej chciało się poznać odpowiedzi, na każde z nich.
Najbardziej denerwujący był wątek, gdzie główna bohaterka nie potrafiła się przez naprawdę długi czas zdecydować, którego z facetów powinna ostatecznie wybrać, czym komplikowała życie nie tylko swoje, bo jej rozdarcie wpływało na odczucia innych osób. Jeśli chodzi o Kellana, jest to naprawdę świetna postać, która ma w sobie to coś, dzięki czemu cała historia staje się przyjemniejsza w odbiorze, bo nie kręci się tylko i wyłącznie wokół bezmyślnej, momentami wręcz płytkiej Kiery. To samo tyczy się Danny'ego, którego również obdarzyłam sympatią, choć jak każdy miał swoje za uszami i ma cechy negatywne.
Niemniej, każdą z tych postaci można polubić, a po przeczytaniu tego tytułu, ciężko jest nie sięgnąć po kolejne części, czyli „Swobodna” oraz „Niepokorna”, jakie zapoznają nas z dalszymi losami bohaterów. Podsumowując, książka należy do tych, po które warto sięgnąć i się z nimi zapoznać. Niezaprzeczalnie wciąga, momentami daje do myślenia i pokazuje, że miłość naprawdę bywa ślepa, a S.C. Stephens to autorka, która potrafi wzbudzić w czytelniku przeróżne emocje i do której książek, z pewnością jeszcze wrócę, bo ma naprawdę dobry pisarki styl, dzięki któremu kolejne strony, nie nużą czytelnika.