Nie dajcie się złapać na zachowawcze i lakoniczne teksty o „Aktach desperacji”. Gdyż:
Chciałabym móc powiedzieć, że wgryzłam się w tę powieść. Niestety. To ona wgryzła się we mnie i zrobiła mi bezpardonową wiwisekcję.
Chciałabym powiedzieć, że bohaterka jest mi zupełnie obca - bo hulaszczy styl życia, wypełniony po brzegi alkoholem i przygodami na jedną noc, nigdy nie był dla mnie. I znów niestety. Pomijając imprezowe zacięcie i zdrową wątrobę, jej sposób postrzegania rzeczywistości, okazał się w zadziwiający sposób znajomy, bliski a na dokładkę przesiąknięty smutną mądrością, taką którą chce się chłonąć bez końca.
Chciałbym napisać, że to, jakich wiele, powieść o toksycznym, wyniszczającym związku. Niestety i to byłby duży błąd. Tak bezczelne uproszczenie byłoby dla książki krzywdzące i nie oddawałoby sprawiedliwości talentowi autorki.
„Akty desperacji”, kolejne sceny obnażenia, to wielowarstwowa emocjonalna literacka petarda, to proza intensywna, zapamiętała. Chociaż się tego totalnie nie spodziewałam, trafiły celnie w moją wrażliwość. Za ich sprawą, niepoprawna Megan Nolan poszybowała bardzo wysoko na mojej tegorocznej top liście autorek. A to przecież dopiero jej debiut!
[Będzie dosyć szczegółowo]
***
„Jak to jest być pięknym mężczyzną?”
Oś powieści, jak zdążyliście się już zorientować opowiada historię mocno zaburzonej pary. Gdy nasza bezimienna bohaterka poznaje Ciarana, czuje się jakby złapała pana boga za nogi. Bo wiecie: starszy, dojrzalszy, fascynujący, przystojny i o silnej, twórczej osobowości. Szybko okazuje się jednak, że wiążąc się z nim, utknęła w emocjonalnym trójkącie i kocha za oboje. Zaczyna robić więc wszystko, co tylko może, by - o zgrozo - zasłużyć na miłość. Być taką jakiej on pragnie, myśleć jak on. Zatraca w tym wszystkim siebie, staje się nikim. W jej życiu nie ma już miejsca na nią samą. Jest tylko Ciaran i cienka linia, której za wszelką cenę nie należy przekraczać, by nie narazić się na jego niezadowolenie. Taka wizja bycia z drugim człowiekiem jest zatrważająca, ale niestety nie odosobniona. Ile bowiem razy zgadujemy, uśmiechamy się, przytakujemy, robimy to, co wydaje nam się, że powinniśmy? Jak często nadskakujemy, nawet jeśli wiemy, że takim zachowaniem tracimy w czyichś oczach i przede wszystkim pozbywamy się siebie?
Najgorsze w tej historii jest chyba to, że bohaterka jest całkowicie świadoma tego, co się dzieje i dokąd w ten sposób zmierza. Zdaje sobie sprawę, że gorzkie pigułki rozczarowania, poniżenie, którego wciąż doznaje nie powinny mieć miejsca. Jednak jakaś siła, wbrew jej rozumowi i inteligencji (to naprawdę bystra dziewczyna), pcha ją ku zatraceniu. Poza tym swoje cierpienie uznaje za nudne i tandetne. Uważa, że jej siła tkwi właśnie w tym, że nie widzi w sobie ofiary (wszystkie kobiety nimi są, więc o czym tu gadać) - nie chce nią być. I to „nie chcę” jest chyba jej jedynym samodzielnym wyborem. A nie, jednak nie jedynym. Jest jeszcze alkohol.
W Irlandii podobnie jak w Polsce problem alkoholizmu jest powszechny. Irlandczycy borykają się normalizacją picia, a mówienie o tym w kontekście problemu jest jak łamanie niepisanej społecznej umowy, w imię której zakłada się, że można chlać ile wlezie i w nieograniczonych ilościach (bo to taki fun i frajda), ale nie należy zwracać uwagi na idące za tym konsekwencje. Megan Nolan nie unika i tego tematu. Jej bohaterka jest przecież taka fajna bo upija się na wesoło. Poza tym pije bo chce, więc w czym niby problem? W momencie, gdy poznajemy ją bliżej, szybko okazuje się, że stoi za tym również tłumienie emocji, desperacja próba poradzenia sobie z sobą samym, pragnienie samodestrukcji. I właśnie na to Nolan, wybierając taką a nie inną konstrukcję wewnętrzną bohaterki, zwraca szczególną uwagę czytelnika.
„Akty desperacji”, to także powieść o gwałcie. Tym nieciekawym, tanim, zupełnie powszechnym, przypisanym odgórnie płci. Dlatego bohaterka poświęca mu ułamek swego czasu, wypiera, twierdząc, że skoro uprawiała seks na który nie miała ochoty niezliczoną ilość razy, to ten jeden różnił się tylko tym, że akurat zaprotestowała. Nic wielkiego. Lakoniczny sposób wypowiedzi zwraca uwagę na kolejny problem sygnalizowany przez autorkę. Kobiety wiedzą, że są na straconej pozycji – bo kto chciałby znów o tym słuchać, kto uwierzy? To zgrane. Nauczyły się traktować swoje ciało jak przedmiot, trwać w bierności. Często w ogóle nie protestują, bo boją się reakcji i tego, że ucierpią (także psychicznie) bardziej, niż wtedy, gdy pozornie się zgodzą i chwilę poudają. Poza tym całe pokolenia kobiet wychowane są do zgody: bądź miła, grzeczna, siedź cicho. Nosimy to w sobie i musi minąć, jeszcze kilka pokoleń, by to się zmieniło. Mężczyźni często, zwyczajnie, nie zdają sobie z tego sprawy. A taka niewiedza, to w pewnym sensie też przywilej.
***
Bez romantyzowania. Nie rycz!
Zazwyczaj, gdy staję w obliczu przemocy w związku - psychicznej, fizycznej, werbalnej, ekonomicznej – zachodzę w głowę, dlaczego ludzie sobie to robią. Dlaczego krzywdzimy innych? Dlaczego krzywdzimy siebie? Odpowiedzi na to pytanie jest wiele i każda jest boleśnie prawdziwa, bo stanowi osobną historię. Sposób w jaki stawia sprawę Nolan, z wielu powodów, dotknął mnie do żywego. Chociaż wolałabym to wyprzeć, to muszę przyznać jej sporo racji i to nie tylko dlatego, że temat jest o wiele bardziej złożony niż byśmy chcieli, a jego granice płynne i trudne do uchwycenia.
To bardzo sensualna, cielesna i pełna - o dziwo - miękkości powieść. Wiernie sportretowane akty upokorzeń, upadki i heroiczne próby walki o siebie, to obrazy które zostają z nami na długo. Megan jest brutalnie szczera, tak w kwestii toksyczności relacji, totalności zagubienia, trudów budowania wspólnej codzienności, przemilczanego społecznie alkoholizmu, rozpaczliwego dojrzewania do wyzwolenia „ja”, ukochania swojego wewnętrznego dziecka i relacji z ciałem. Tematy zdawałoby się przerobione już na setki sposobów, takie o których mamy wątpliwość, że jeszcze mogą być interesujące, ale w jej wykonaniu chwytają za gardło i powalają na ziemię. Bez ceregieli.
Ponadto to niebywały talent, by stworzyć postać, z którą - chociaż się nie da, bo jest od nas inna - potrafimy się utożsamiać. Taka może nie everywoman, ale jednak bezimienne „my”. To przypomina nam, że przecież chociaż różnimy się między sobą konstrukcją i miejscem ułożenia, wszyscy zbudowani jesteśmy z tych samych klocków. Nie wiem jak wy, ale ja nie potrafiłam się na nią złościć.
Mam wrażenie, że czego jeszcze nie napisałabym o bezkompromisowych „Aktach desperacji”, to będzie za mało, za krótko, zbyt powierzchownie. Czytając, zrozumiecie dlaczego. Dodam więc jeszcze tylko, że dziękuję tłumaczce Adze Zano za jej ogromną wrażliwość, nie tylko językową. Bez niej, ta literacka podróż nie byłaby już taka sama.
Przeszywająco szczera i mroczna powieść o toksycznym związku i bolączkach milenialsów, autorstwa wschodzącej gwiazdy literatury irlandzkiej. Bezimienna narratorka odkrywa życie w Dublinie. Wyrzucona...
Przeszywająco szczera i mroczna powieść o toksycznym związku i bolączkach milenialsów, autorstwa wschodzącej gwiazdy literatury irlandzkiej. Bezimienna narratorka odkrywa życie w Dublinie. Wyrzucona...
Dezintegrująca, zaślepiająca miłość. Bolesny stan, który nawet trudno tą miłością nazwać, a już na pewno nie zdrową miłością. To jedna wielka desperacka próba stworzenia z kimś idealnego związku. Z k...
Pozostałe recenzje @alicya.projekt
Szczodruszka!
Pojęcie czasu nawet nam dorosłym sprawia kłopot. Z jednej strony potrafimy odmierzać go poprzez obserwację cyklicznych zjawisk, a z drugiej, gdy zaczniemy się nad jego i...
@ObrazekGdy zapada noc, w gęstym mroku majaczy zawodząca żałośnie postać Białej Damy, przechadzającej się samotnie po zamkowym dziedzińcu. O dreszcze przyprawia daleki...