Zanurzone w słusznych i niesłusznych krzywdach państwowości zbyt często kształtują narrację opartą wprost na historii. Stosunki polsko-rosyjskie dziedziczą ogromny bagaż powielanych mitów, ignorowanych krzywd, wielkiej polityki i lokalnych osobistych emocji. Warto przepracowywać własne strachy przez pryzmat faktów. W bardzo ciekawej rozmowie, Wojciech Harpula wypytał Andrzeja Chwalbę o jego analizę kluczowych składowych wspólnej polsko-rosyjskiej historii. Unikając niepotrzebnych emocji, trzymając się historycznie prawdziwych ustaleń, opowiedzieli o trudnym sąsiedztwie. W kilku kluczowych 'zwrotnicach dziejów', pokusili się nawet o przedyskutowanie alternatyw. Gdyby Złota Orda nie zajęła dużego kawałka Europy, gdyby Władysław Waza został carem, gdyby nie było Powstania Listopadowego, gdyby II RP dogadała się w 1939 ze Stalinem,... To przykład kilku newralgicznych punktów, do których analizy uprawdopodobnionej 'zmusił' profesora dziennikarz. Ostatecznie w "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii" dominują fakty, często niemiłe obu narodom. Chwalba bardzo ostrożnie dobiera słowa, choć nie unika kwestii nierozstrzygniętych na gruncie historii (zarówno tej budowanej wewnątrz obu historiografii, jak i przy zderzeniu państwowych perspektyw). Książka jest fascynującą opowieścią pełną żywego języka. Są ciekawe panorami, kluczowe i mało znane detale, wielkie i paskudne osobowości. Wszystko czyta się jednym tchem, i jakby przy okazji tej przygody przez epoki, uczymy się innej perspektywy, zaprzeczania pokutującym złym przekonaniom czy roszczeniom, które przez stulecia wymieszały się z prawdą w narrację tkwiącą w okopach niechęci.
Jak sami autorzy wspominają, nie jest to kontynuacja "Zwrotnicy dziejów". Ta książka mocno trzyma się faktów, które następnie służą w kilku miejscach do rozmowy o alternatywach. Celem zasadniczym "Polski-Rosji" jest odkłamanie legend i kompletnych kłamstw, na których budowana jest współczesna niechęć. Układ treści jest typowo historyczny. Dzięki temu, w miarę lektury, tworzy się obraz całościowy - wynikanie, korelacje i następstwa. Choć nie jest to monografia, których powstało już sporo, to w kilku miejscach Chwalba wspomina o nowych ustaleniach czy zmianach w oficjalnej interpretacji faktów. Zasadniczo całość jest świetną powtórką historii szkolnej, takiej pozbawionej ideologicznego skrzywienia. Bardzo pilnowali się autorzy, by szukać obiektywizmu, takiego ponad sporem historycznym. Wielopolski nie był jednoznacznie zły, Dmowski miał zdecydowanie bardziej racjonalne pomysły od Piłsudskiego, książę Witold realizował politykę litewską, Aleksander I był wyjątkowo przychylny Polakom (jak na zachowanie pozostałych carów), Nowosilcow nie miał mickiewiczowskiej sprawczości, a Iwan Groźny ewidentnie zasłużył na swój przydomek. W tym plastycznym opisie, bardzo dobrze wypadło przechodzenie od szczegółu do ogółu. Zwolennicy syntezy i analizy dostają odpowiednia dawkę ulubionej narracji.
Unoszące się przez cały tekst pytania o źródła uprzedzeń, problem odpowiedzialności i uzasadnienia artykulacji krzywd sprawiają, że Chwalba i Harpula subtelnie ważą kolejne procesy dziejowe. Przy okazji uznają, że to współczesnym Polakom pamięć historyczna bardziej ciąży. Argumentem za takim stwierdzeniem jest dla nich fakt, że w historii ostatnich wieków zaledwie w okresie Wielkiej Smuty "sponiewieraliśmy rosyjską dumę". O tyle się z tym nie zgadzam, że 'uwierająca pamięć' wynika u autorów tylko z kompleksu niższości. Uważam, że równie intensywnie buduje uprzedzenia kompleks wyższości. To jednak ludy Wschodu przez długie stulecia wzorowały się na osiągnięciach Zachodu. W książce pada dużo przykładów, gdy nie tylko postępowcy, ale i konserwatywne władztwo bojarsko-carskie szukało wsparcia wybitych jednostek i rozwiązań godpodarczo-politycznych zachodnioeuropejskich. Niewątpliwy wyjątek od zasady implementacji nowości (szczególnie w odniesieniu do I RP) stanowił okres XVIII- 1 poł. XIX wieku. Z drugiej strony, rosyjski kompleks niweluje trwale przekonanie, które podsumowali autorzy w opisanej 'rosyjskiej duszy dziejowo-geopolityczno-światopoglądowej':
"Rosjanie uważają bowiem, że noszą w sobie tak wiele odmiennych od całego świata komponentów kulturowych, iż sami są odrębnym światem, inna planetą. Od Zachodu różni ich tysiąc lat zanurzenia we wschodnim, greckim chrześcijaństwie, które od czasu wielkiej schizmy w 1054 roku było w konfrontacji z Rzymem i cywilizacją łacińską. Co ważne: formalne rozbicie Kościoła, które trwa do dziś, jest zupełnie inaczej interpretowane na Wschodzie i Zachodzie. Dziś trwa dialog ekumeniczny, ale w polskich, włoskich, hiszpańskich podręcznikach nadal czytamy o wielkiej schizmie wschodniej. To prawosławni są schizmatykami: oni odeszli od prawdziwej, rzymskiej chrześcijańskiej wiary. Z kolei w świecie wschodnim istnieje pojęcie schizmy zachodniej. To rzymscy katolicy są heretykami. Pobłądzili. Z tego przekonania wynikało zadanie przeprowadzania moralnej i religijnej misji w krajach Zachodu w celu przywrócenia im jedynej, prawdziwej wiary. Katolicyzm dla Moskwy był bowiem wiarą powierzchowną, fałszywą, schizmatycką. Rzym był ogniskiem herezji, a Polska pomiotem heretyckiego Rzymu."
Splatanie się prawosławnej przynależności z polityką przewija się wielokrotnie u autorów w poczynaniach Rurykowiczów i Romanowów. Imperializm dołożył do takiego myślenia tylko kolejne piętro uzasadnienia władztwa, które głęboko tkwiło w poczuciu rosyjskości i zacytowanej odrębności. Chyba właśnie te elementy stanowiły dla mnie najciekawszy trop w książce. O ile bezceremonialne ludobójstwa, grabieże i nienawiść osobista (czasem stanowiąca wynik kalkulacji utylitarnej) napędzały kolejne pokolenia dysydentów obu stron, a pewna 'metahistoryczna' prawidłowość społeczna tworzyła w relacjach polsko-rosyjskich kurs racjonalizacji współistnienia, to całość ograniczała, petryfikująca cywilizacyjną 'niezborność', wyzwolona przez 1054 rok schizma. Od tego faktu autorzy nie pozwalają czytelnikowi za daleko się oddalić myślami. Nic tak nie pomaga utrzymać władzy, szczególnie w trudnych obiektywnie czasach, jak wydobycie demonów przeszłości i wycelowanie ostrza ukrytej niechęci w zewnętrznego wroga. To dla mnie ważna lekcja przypominająca 'chybotliwą konstrukcję ludzkiego świata'.
Traktowanie historii, jako źródła odpowiedzi na to, co jest teraz, prowadzi Chwalbę do zaakcentowania decyzji z końca XIV wieku i koronowanie Jagiellonów na Polskim tronie. Determinizm, który ten akt wywołał w postaci 'odzyskiwania ziem ruskich' właściwie określił cele polityczne Rosji na konfrontacją z zachodnim sąsiadem. Niewiele w książce pada przykładów sytuacji, które mogły zasadniczo odwrócić 'wiatr historii'. Jednym z ciekawszych był wątek z połowy XIX wieku, kiedy polska miała szansę na poważny zwrot dziejowy. Według profesora, wystarczyło powstrzymać młodzież przed wszczynaniem powstania z 1830 i być przygotowanym na krymski kryzys. Ciekawa perspektywa, taka mało romantyczna. Jeśli polskie warcholstwo czy zbyt silna magnateria przyczyniały się do upadku I RP, to w Rosji nowożytnej instrumentalizacja religii budowała politykę, która wygrała z zachodnim sąsiadem. Początkowo bezpośrednio i jawnie, z czasem, jako utrwalona w element 'rosyjskiej duszy'. Równolegle, w wyniku typowej dosłowności przemocy na tronach kniaziów, poprawny obraz cara uformował się w społeczeństwie w jedynowładcę, który wymykał się europejskiemu rozumieniu:
"Łaskawy, miłosierny car to słaby car. Takiego w Moskwie nikt nie potrzebował."
Okres rozbiorów, choć nie zamyka opowieści, stanowi centralny zbiór obserwacji, na których autorzy budują strukturę współczesnych relacji. Referując 3 typu postaw Rosjan wobec Polski, nie dają nam dużo nadziei na ich szybką poprawę. Dominujące za ostatnich Romanowów przekonanie, że Polska zbłądziła w katolicyzmie, zachłysnęła się Zachodem i przez to wypaczyła słowiański mit wyjątkowości/odrębności, pozycjonowała w myśleniu i moskiewskich pierwszych sekretarzy. Ignorowanie tego faktu przez Polaków (czyli potrzeby realistycznego budowania polityki wschodniej), według autorów, sprowadzało na nas liczne kłopoty (włącznie z nierealnymi celami Powstania Warszawskiego).
Tytuł książki może być trochę mylący. "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii" nie jest społecznym odczytaniem relacji, tylko wyciąganiem wniosków z politycznych przemian. Wspomniany wcześniej ważny komponent 'cywilizacyno-światopogladowy' Rosjan, choć w narracji uzasadnia sporo, nie jest rozwiniętą myślą. Przywołane fakty stanowią w większości pożywkę dla wzmacniania niechęci. Niemal nie było okresu, w którym polityki obu struktur politycznych zmierzały w podobnym kierunku. Udział niewielkiego oddziału koronnego w walkach z oddziałami Tamerlana stanowi zaledwie dostrzegalny kontrprzykład, ciekawy detal. Biegunowo odmienna od idealizacji opowieść Chwalby i Harpuli o trudnej historii sąsiedzkiej to ciekawa próba rekapitulacji napięć. Warto prześledzić na chłodno te historyczne emocje, bo może w niewielkim stopniu przyczyni się lektura książki do czegoś dobrego w stosunkach Polak-Rosjanin.
BARDZO DOBRE - 8/10