Ten tytuł przyciągnął mnie do siebie romantyczną okładką (jeśli jest takie sformułowanie) oraz intrygującym opisem. Nie dziwię się więc sama sobie, że zdecydowałam się na jej lekturę. Jak mi się więc podoba treść?
Czy kiedykolwiek czuliście do kogoś miłość tak wielką, że przysłoniła Wam ona świat? Julia i Daniel z pewnością odpowiedzieliby na to pytanie twierdząco. Ich relacja rozpoczęło się spontanicznie, w pewien sylwestrowy wieczór. Można powiedzieć, że ta miłość była, jak z bajki. Zakochanie się, oświadczyny, ślub... Jednak Julia dopuściła się pewnej rzeczy, przez co zaufanie Daniela zostało nadszarpnięte. Czy zakochani poradzą sobie z przeciwnościami losu i zdołają zapomnieć o tym błędzie?
Tak jak zwykle, zacznę od tego, co uważam na temat głównych bohaterów tej powieści. Na początek wspomnę o Julii, która szczerze mówiąc, nie wzbudziła mojej sympatii. Owszem miewała takie momenty, kiedy lubiłam ją bardziej, ale jednak pozostaje mi ona dość... Hm. Obojętna. To znaczy, może nie tyle obojętna, ile po prostu nie przekonała mnie do siebie. Jej ciągłe wyrzuty w stronę Daniela, że zaniedbuje ją, ich miłość, że jej nie ufa, podczas kiedy ona sama wykazywała się brakiem zaufania w stosunku do niego, było moim zdaniem niefajne i jej zachowanie po prostu nie przypadło mi do gustu.
Samego Daniela udało mi się polubić już troszeczkę bardziej. Wydawał mi się bardziej sympatyczny niż jego ukochana, też zdawał się rozsądniejszy i podejmował bardziej racjonalne decyzje, więc gdzieś tam ta moja sympatia do niego urosła dosyć wysoko. Po tym, co przeszedł ze swoją ukochaną, czyli z Julią, naprawdę podziwiam go za jego cierpliwość i siłę. Nie załamał się w tych trudnych momentach, a przynajmniej starał się jakoś ułożyć te swoje, powiedzmy, nowe życie.
Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czego do końca spodziewałam się po tej historii. Być może liczyłam na jakiś romans, który poruszy mnie lub po prostu w sobie rozkocha, jednak nie spodziewałam się, że będzie to powieść napisana bardzo dobrze - bo trzeba o tym wspomnieć, że autorka ma fenomenalny styl pisania, dzięki któremu przez tą powieść się płynie.
Nie spodziewałam się również tego, że będzie to historia pełna bólu, pełna niedopowiedzeń i skłaniająca przede wszystkim do przemyśleń na temat tego, co my jako ludzie robimy w swoich relacjach. Jakie błędy popełniamy i że tak naprawdę nie słuchamy drugiej osoby i jej oczekiwanie czy potrzeb, a skupiamy się tylko i wyłącznie na sobie, więc jest to podejście bardzo egoistyczne. Doskonałym tego przykładem jest właśnie Julia, która miała bardzo niezdrowe podejście do związków i szczerze mówiąc, miała też zbyt wygórowane oczekiwania, bo za wszelką cenę chciała zmienić Daniela na taką wersję, jaką odpowiadała tylko i wyłącznie jej.
Jestem bardzo mile zaskoczona poziomem tej powieści i szczerze mówiąc, jest to taka książka, do której z chęcią wrócę sobie w przyszłości, żeby porównać zdanie z dzisiaj i zdanie gdzieś tam z kiedyś. Mimo tego, że wydaje się, iż Tysiąc kawałków to przeciętna obyczajówka, którą można sobie przeczytać i odłożyć na półkę - to ja w niej widzę kopalnie przemyśleń. Powieść ta gdzieś tam wiąże się też z moim życiem prywatnym, a przynajmniej ja takie odniesienia tutaj odnalazłam, więc z jeszcze większą ochotą przeczytam ją sobie kiedyś ponownie.
Jeżeli przepadacie za prozą polską i lubicie powieści obyczajowe, które dostarczają przemyśleń i wprowadzają właściwie coś mądrego do naszego życia, to z pewnością musicie zapoznać się również z powieścią Anny Ziobro.