Wydawać, by się mogło, że temat wampirów został już wyczerpany na wszelkie możliwe sposoby. Były już wampiry przerażające, jak w Draculi, wiecznie piękne, młode i z długą historią rodzinną, jak te u Anny Rice. Były też wampiry świecące się jak choinka - jak w Zmierzchu, dostojni moroje i waleczne dampiry w Akademii Wampirów czy w końcu snobistyczne, jak te znane z Błękitnokrwistych. Każdy mógł sobie wybrać takie, które najbardziej mu odpowiadały. Do wyboru, do koloru, jak to się mówi. Izabela Degórska po części wraca do korzeni, po części tworzy coś własnego. A z jakim efektem?
"Pamięć krwi" to historia o młodej dziennikarce - Milenie, pracującej w lokalnym dzienniku w Szczecinie. Dziewczyna jest dość samotna: nie może dogadać się z matką, jej przyjaciółka jest dewotką w trakcie rozwodu. W dodatku niedawno rozstała się z chłopakiem, a szefowa nie daje jej spokoju. Wszystko się jednak zmienia, gdy siostra jej byłego prosi o pomoc. Darek zachowuje się dziwnie, a Milena zawsze miała na niego dobry wpływ. Dziewczyna decyduje się go odwiedzić, niestety spotkanie nie toczy się po jej myśli. Darek praktycznie rzuca ją na łóżko, przez co bohaterka traci przytomność. Po ocknięciu już nic nie jest takie samo.
Przyznam szczerze, że spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami o tej książce. Zachęcona zarówno nimi, jak i urzekającą okładką szybko usiadłam do czytania. Niestety, mocno się zawiodłam. "Pamięć krwi" nie jest ani bardzo dobra, ani bardzo słaba. Jest nijaka. Niby ciekawa fabuła, ale akcja powieści nie bardzo potrafi nabrać rozpędu. Jest dość jednostajna, dopiero przy końcu nabiera lekkich rumieńców, jednak nie na tyle, by zwalić czytelnika z nóg. Wszystko jednak jest dość spójne i mimo wielowątkowej narracji, potrafi spleść się w całość. Niestety - nie urzeka.
Autorka miała kilka świetnych pomysłów, jak choćby tytułowa "Pamięć krwi". Problem jest taki, że to, co mogłoby wywrzeć ogromne wrażenie na czytelniku zostało potraktowane po macoszemu i tylko zarysowane, często bez głębszego wdrożenia się w temat i rozwinięcia. Choć wątki się przeplatają i tworzą całość, to niestety, nie wszystkie zostały poprowadzone do końca. Zabrakło mi istotnych wyjaśnień kilku kwestii, które również miałyby pozytywny wpływ na całą powieść.
Izabela Degórska stworzyła swoje własne wampiry. Żyją, oddychają, a nawet bije im serce. Są niczym zwykli ludzie, tylko trochę ładniejsi niż przed przemianą. Bohaterowie to silny atut "Pamięci krwi". Nie są schematyczni i tak, jak w życiu nie dzielą się na dobrych i złych. Każdy ma swoje motywy i każdy kieruje się prywatnymi pobudkami, często zmieniając strony barykady. Można powiedzieć, że są naprawdę ciekawi. Wszyscy - poza główną bohaterką. Niby po Belli powinnam się uodpornić na mdłe postaci pierwszoplanowe, ale nie potrafię. Nie tylko te drugoplanowe, ale i epizodyczne charaktery były ciekawsze od Mileny. Zadziwiający jest zatem fakt, że mimo swojej bylejakości, bohaterka dorobiła się na tych trzystu stronach aż czterech adoratorów! Oczywiście bardziej interesujących od niej.
Powieść ratuje lekki styl autorki. Nieco ironiczny sprawia, że "Pamięć krwi" czyta się łatwo i przyjemnie. Kilka aluzji do "Zmierzchu" oraz zabawne dialogi są miłymi smaczkami, które kilkukrotnie wywołały uśmiech aprobaty na mojej twarzy.
Ciężko jednak sprecyzować o czym jest "Pamięć krwi" oraz do jakiego gatunku ją zaliczyć. Posiada odrobinę fantasy, horroru, powieści sensacyjnej oraz sporo paranormalu. Do tego ostatniego jest jej najbliżej, choć brak jasno zarysowanego romansu. i właśnie ten brak jasnej klasyfikacji również nie sprzyja pozytywnej ocenie. Bo na fantastykę jest zdecydowanie za kiepska, na horror kompletnie nie straszna, a sensacji jest za mało. Natomiast najciekawszy bohater, który mógłby się klasyfikować do powieści romantycznej, został gdzieś tak od połowy pominięty i praktycznie stał się postacią epizodyczną.
Nie mogłam jednak nie sięgnąć po szczecińską opowieść o wampirach. Niestety, nie było to udane spotkanie. Przyznam szczerze, że w ogólnym rozrachunku, nawet potępiany przez wiele osób "Zmierzch" był dla mnie ciekawszy w odbiorze. Szkoda, bo zamysł był świetny, jednak brak dopracowania lektury jest tutaj bardzo widoczny.