Wiem, wiem większości z was wampiry kojarzą się ze „Zmierzchem”, błyszczącym w świetle dnia Edwardem i zapatrzoną w niego Bellą z wiecznie otwartymi ustami. Tak, niesmaczny lekko przesłodzony obrazek. Cóż na to poradzić? Przecież teraz jest moda na ‘przerabianie’ klasycznych postaci literackich i nie tylko.
Do powieści Degórskiej podchodziłam z pewną rezerwą. Maleńką, ale jednak. Niedawno czytałam o polskich wampirach w nieco niedopracowanej powieści Adama Magdonia, której akcja rozgrywała się w Krakowie. Akcja „Pamięci krwi” ma miejsce w Szczecinie, a z czym kojarzy mi się Szczecin? Ze słońcem i wyprawą nad morze. Gdzie tam, na litość boską, miejsce dla wampira? Ano znalazło się i nie dla jednego, a na całe stadko.
Główną bohaterką powieści jest Milena, dziennikarka „Wiadomości”, która dwoi się i troi, żeby zasłynąć w tym fachu. Nie jest to niestety łatwe, bo jako ‘szczawik’ dziewczyna relacjonuje głównie… postępy robót drogowych. Pewnego dnia, który zmieni całkowicie życie tej lekko przygłupiej blondynki o dużych niebieskich oczach, dziewczyna dostaje zlecenie. Ma zebrać materiały do artykułu na temat wykopów w centrum Szczecina. Właśnie podczas zbierania owych materiałów wraz z Radkiem (dziennikarzem z konkurencyjnej redakcji), trafia na trop zagadkowych morderstw w podziemiach rodzinnego miasta. W tym samym dniu dostaje wiadomość od swojej byłej najlepszej przyjaciółki, że jej brat - Darek (a były chłopak Mileny), zachowuje się, co najmniej dziwnie. Kiedy za namową Małgorzaty dziewczyna idzie odwiedzić Dariusza ten niespodziewanie rzuca się na nią i pozbawia przytomności. Po przebudzenia Milena stwierdza, że została zgwałcona i zgubiła gdzieś cztery dni ze swojego życia. To jednak tylko początek dziwnych zdarzeń.
Jest to jedna z lepszych książek, które czytałam. Autorka niesamowicie podniosła poziom historii o wampirach. „Pamięć krwi” jest powieścią niebanalną i kipi od świeżych pomysłów, autoironii, erotyzmu, (którego jest niemało – ostrzegam dla tych, którzy tego w powieściach nie lubią), a co najważniejsze jej akcja wprost wciąga czytelnika między strony nie pozwalając mu na zaczerpnięcie głębszego oddechu. Nie znajdziecie tutaj dłużyzn, ani zbędnych wątków, które nie znajdą rozwiązania. Książka jest dopracowana w każdym, najdrobniejszym szczególiku i tutaj moje uszanowania dla autorki oraz wielkie brawa za scenę, w której Milena zyskuje nowe „uzębienie”. Wierzcie lub nie, ale podczas czytania tego fragmentu moje osobiste zęby aż mi ścierpły.
Od strony językowej powieść jest niesamowicie lekka i przyjemna, więc czyta się ją niesamowicie dobrze. Degórska stworzyła cudowną, choć prostą intrygę, jak już wspomniałam, bez zbędnych dłużyzn, a wprowadzenie dygresji, które z czasem rozwijania się akcji zazębiają się i tworzą niesamowitą historię, która nie ma prawa nudzić. Chociaż… Główna bohaterka okropnie mnie irytowała. Jej głupota męczyła mnie niemiłosiernie. Czytelnik szybciej domyśli się tego czy owego zanim jej blond makówka zatrybi z lekkim, a czasami, potężnym opóźnieniem. Jeśli zaś chodzi o wampiry autorki to dla mnie są idealne. Mroczne, drapieżne i nieokrzesane, ale… Są także urocze, ciche i spokojne wyjątki.
„Pamięć krwi” jest powieścią wartą przeczytania, mimo, że główna bohaterka w niektórych momentach tak „cudownie” psuje akcję. Książka jest naprawdę wciągająca, napisana kapitalnie i gwarantuje, że po przeczytaniu powieści Degórskiej wasza awersja do historii o wampirach lekko osłabnie.