Teściowa recenzja

Mówi się, że teściowa to nie rodzina. Ale czy nie jest czasami tak, że obce osoby są nam bliższe niż nasi krewni. Lucy, główna bohaterka powieści Sally Hepworth, z pewnością nie może tego powiedzieć. Jeszcze przed ślubem jej relacje z przyszłą teściową były delikatnie mówiąc chłodne. Diana- podpora lokalnej społeczności, zaangażowana w pomoc uchodźcom, szczodra wolontariuszka trzyma przyszłą synową na bardzo duży dystans, na każdym kroku podkreślając, że jest TYLKO teściową. Określenia takie jak „matka” i „córka” nie są akceptowane.

Po pięciu latach od ślubu Diana niespodziewanie odbiera sobie życie. Niektórzy wiedzieli o jej nieuleczalnej chorobie, jednak kiedy autopsja niczego takiego nie wykazuje rozpoczyna się szukanie przyczyny, motywu, a może nawet i mordercy. A gdy zaczyna się kopać w idealnej rodzinie, można natrafić na wiele, głęboko skrywanych sekretów. Sally Hepworth pod płaszczem thrillera stara się przemycić obraz zawiłych i skomplikowanych relacji wewnątrzrodzinnych.

Wyłania się z tego wszystkiego interesujący obraz zamożnej i tylko z pozoru szczęśliwej rodziny. Obserwujemy ją z dwóch perspektyw, gdyż tak poprowadzona jest narracja. Punkt widzenia Lucy – „tylko” synowej, a więc bardziej obcej, daje nam obraz z zewnątrz, dzięki niej przypatrujemy się tej rodzinie z boku. Z kolei rozdziały, w których pałeczkę przejmuje Diana pozwalają nam zajrzeć do środka.

Najsilniejszą i najlepszą postacią jest właśnie Diana Goodwin, tytułowa teściowa. Na początku bardzo trudno ją polubić. Kiedy czytamy o tym, jak ozięble traktuje Lucy w głowie pojawiają się myśli: „Co za okropna baba!”. Ale z czasem, kiedy poznajemy tę bohaterkę bliżej, kiedy czytamy o tych samych wydarzeniach z jej punktu widzenia dochodzimy do wniosków, że nie jest złą osobą, a jej postawa nie wynika z jakiegoś rodzaju złośliwości czy wyniosłości.

Jeśli chodzi o zakończenie to jest idealne dla tej historii, w trafny sposób ją podsumowuje. Autorka nie oszczędziła bohaterów książki i w okrutny sposób z nich zażartowała. A czytelnikowi nie pozostało nic innego, jak tylko przyglądać się tym wydarzeniom z daleka.