Bawiłam się przy lekturze jak dziecko! Wiecie, czemu ?
Bo przypominały mi się te wszystkie filmy akcji z lat 80., które oglądałam! Te wszystkie rambo i brudne harry, których dokładnych tytułów już nie pamiętam, ale które miały cudownie prostą linię podziału my/oni, i w których bohater pokonywał całe armie! Kochałam to!
No więc takie są nowele z tomu "Twardy. Zimny. Martwy" Marcina Pełki
Trzy minipowieści, które czytałam śmiejąc się raz po raz. Dlaczego się śmiałam? Bo to dobrze skonstruowane pastisze kina akcji lat 80 i nieco późniejszych. Traktowanie ich na poważnie może się skończyć obrażeniami wewnętrznymi w okolicach mózgu, a tego chyba nie chcemy, prawda?
Są "Twardy. Zimny. Martwy" Marcina Pełki utworami cudownie "chłopackimi" w dobrym tego słowa znaczeniu.
"Twardy"
On - gliniarz, któremu hybryda zabrała żonę i dziecko. Zgorzkniały, marudny, obolały samotnik na prywatnej krucjacie. Bez przyjaciół. Bez życia emocjonalnego - co zresztą jest cechą wspólną bohaterów tej z książek Pełki.
To, że baby są głupie, nie nadają się do pracy operacyjnej, plotą i w ogóle - można przeczytać co najmniej kilkanaście razy. Irytujące? No ba! Ale jak ładnie wpisuje się zarówno w konwencję tego typu narracji jak i ich pastiszu.
"Zimny"
Tu mamy do czynienia z byłym wojskowym, z komandosem, który ucieka w głuszę, w miejsce, gdzie ma nadzieję spotkać byłego dowódcę. Ziemię opanowują obcy, w formie larw, które włażą przez usta do mózgu i zmieniają człowieka w marionetkę, sterowaną za pomocą... a nie, to sobie doczytajcie. Spotyka kumpli, a wcześniej ratuje kobietę, Blue, która mówi od razu:
"Tylko przy tobie mam szansę na przeżycie". [s.200]
No i walczą. Rozpieprzają, strzelają, umierają, powodują wybuchy, latają śmigłowcami, jak cię mogę!
"Martwy"
Tym razem mamy do czynienia z apokalipsą zombie. I, raju, ależ to jest rozwałka! Wypożyczenie haubicy, rajd czołgiem, zombie wyłażące z kanałów i znowu jeden jedyny bohater, który daje się namówić przyjacielowi z dzieciństwa na samobójczą eskapadę. I znowu mamy do czynienia z policjantem, który ma sprawę do załatwienia. Siostrę ma, która złą kobietą się stała.
Naprawdę, smakowite! Widziałam oczyma wyobraźni komendanta policji, który wygląda jak każdy chroniący własny tyłek biurokrata, widziałam gasnące oczy umierających i tę ostatnią rozgrywkę!
"Twardy. Zimny. Martwy" Marcina Pełki to dobra lektura, jeśli lubi się i dostrzega konwencję!
Książka ma minusy, niekonsekwencje akcji, charakterystyczne dla Pełki inwersje jak na przykład "prądotwórczy generator", "optyczne urządzenie", radiowe fale", śnieżna zaspa", holowniczy hak" i tak dalej i tak dalej. Jak w leksykonie, jak pragnę zakwitnąć.
Bohaterowie nie mają osobowości. Ale ci z filmów akcji z lat 80. także jej nie miewają. Kobiety są literacko jeszcze bardziej płaskie niż mężczyźni. Znany ich imiona, profesje, wiemy, że gadają, płaczą, potrafią strzelać i czasem się do czegoś nadają, bo ratują życie herosowi. Ale na przestrzeni dwóch stron (przesada recenzencka) potrafią być sprytne i straszliwie głupie (Blue).
Ale to fajna "książka na wakacje", lektura lekka i przyjemna.
więcej na
www.veryurbanfantasy.pl