W pokoju byłem tylko ja i ciemność. I ogłuszająca cisza…
W tej ciszy czułem się cudownie. W niej zaczęła się moja czytelnicza przygoda z ”BIUREM LUDZI Zagubionych” autorstwa Zuzanny Gajewskiej.
Ta książka pachnie kawą. Szeroko otwierając strony, zaprosiłem tę opowieść do mojego serca, umysłu i duszy. I zatraciłem się bez reszty…
Spotkałem tutaj Klarę, właścicielkę klimatycznej kawiarenki, usytuowanej w ścisłym centrum Gdańska. Klara oczarowała mnie swoją dojrzałością i prostotą. Rozczulała mnie swoim podejściem do ludzi. Obecność Klary wlewała w moje poranione serce nadzieję i ufność - działo się ze mną coś czego nigdy bym się nie spodziewał sięgając po książkę.
Zuza Gajewska swoją najnowszą książką przeniosła mnie do miejsc, które koją, usypiają i dają poczucie bezpieczeństwa. Kradliśmy sobie te chwile z dnia, by wśród literek tej historii pobyć, pozacierać ślady przeszłych chwil i nabrać siły na to co przed nami.
Tu było pięknie. Pięknie i smutno. I magicznie. Otulałem się wrażliwością jaka emanowała z czytanych zdań. Ciepło słów sprawiało, że czułem się tutaj bezpiecznie.
Wędrowałem myślami po uliczkach Gdańska. Wypełniałem siebie zapachem kawy. Chłonąłem drobiazgi, które splecione ze sobą, składały się na życie.
Cierpliwość i czas.
Biuro Ludzi Zagubionych utwierdziło mnie w przekonaniu jakże tych obu mi często brak.
Zagubiony.
Dotknięty stratą.
Zrozumiany.
Autorka stworzyła świetne postaci. Tutaj nikt nie jest czarno-biały. Za każdą/każdym z nich kryje się inna historia. Pełni emocji i doświadczeń ukazywali mi siebie całych.
Postać pani Ireny to ważny głos w tej opowieści. O niepamięci. O tęsknocie. O wrażliwości. Bo zagubionym w życiu może być każda/każdy z nas. Ważne, by mieć kogoś bliskiego obok. I trwać...
Intymność.
Prywatność.
Ciekawskie spojrzenia.
Miałem nieodparte wrażenie naruszania prywatności bohaterek i bohaterów. Zaglądałem za firanki ich życiowych okien wzrokiem omiatając wnętrza ich serc. To było jak muśnięcie porannego wietrzyku...
Rutyna.
Namiastka normalności.
Bezpieczeństwo.
Tym był Klub dla ich członków. Spotykali się raz w tygodniu, by porozmawiać, pomilczeć, pobyć...
Spacerowali uliczkami Głównego Miasta zadzierając głowy w górę i dostrzegając to czego nigdy wcześniej nie zauważali. Spacerowałem z nimi. Towarzyszyłem im. Byłem...
Odprawiałem swój rytuał samotności.
Z tej książki bije smutek, żal i tęsknota. Ale i spokój. Mimo to czułem się z nią bardzo dobrze. Czułem to ciepło, które z niej emanowało. Podróżowałem między jawą a snem. Łączyłem fakty z marzeniami. Cudownie to wszystko autorka stworzyła.
Czerpałem z tej historii. Wędrowałem po niej swoimi drogami. Zwracałem uwagę na te drobne szczegóły, których inni nie dostrzegali. W pewnym momencie poczułem się jakbym znalazł się w innej czasoprzestrzeni. Zatraciłem się w czytanych literkach i przeżywanych emocjach. Byłem sam, mimo otaczających mnie ludzi.
Czytając uczyłem się siebie. Poznawałem ludzi. Miejsca. Ich historie. Próbowałem rozumieć ich i siebie. Zostałem utkany z wrażliwości i siły bohaterek i bohaterów tej opowieści.
Nawet nie wiem kiedy ta historia się skończyła. Pochłonięty literkami nie zauważyłem tego... To chyba pięknie o niej świadczy. Więc czytaj! Chwyć za nią i daj się jej ponieść. Profanuj ją swoimi ciężkimi myślami. Potykaj się o złamane serca. Biegnij przed siebie, by na końcu tej drogi odnaleźć... siebie.
Biuro zamknięte.
Ucichło wszystko i wszyscy.
Pa...