Są bohaterowie, których darzymy głębokim uczuciem od pierwszego spotkania i autorzy zyskujący specjalne miejsce w naszych sercach. Dla mnie autorem, po którego każdą następną książkę sięgam bez namysłu jest Robert McCammon, a postacią, której kibicuję i z przyjemnością towarzyszę w jej kolejnych niebezpiecznych przeprawach jest Matthew Corbett młody aplikant i pracownik agencji detektywistycznej.
Każda z przygód Corbetta różni się diametralnie od poprzednich, co ma swoje odzwierciedlenie w klimacie powieści i czyni je równocześnie tak fascynującymi. Niezmienna dla wszystkich części pozostaje atmosfera pełnej mroku, niebezpieczeństw, ale i potencjału wciąż dzikiej XVIII-wiecznej Ameryki. I oczywiście największym zagrożeniem okazuje się człowiek, a w tym tomie od początku znamy jego tożsamość i jest nim nie kto inny, jak tytułowy „Pan Slaughter”.
Więzień, którego Matthew i Hudson Greathouse mają eskortować to antybohater w pełnym tego słowa znaczeniu. Jego przerażająca reputacja, pewność siebie granicząca z bezczelnością, przebiegłość, a nawet odrażająca fizyczność i moralność precyzują szybko i jednoznacznie nastawienie czytelnika wobec jego osoby. Manipulacje i obietnice Slaughtera wciągają Matthew i jego towarzysza w śmiertelną grę, w której stawka jest dużo wyższa, niż początkowo przypuszczali, a McCammon, mistrz napięcia, doskonale oddaje atmosferę nieufności i zagrożenia, które towarzyszą każdej interakcji z m0rdercą.
Trzecią część przygód Matthew można z powodzeniem nazwać powieścią drogi, w której nie brak pościgów i makabrycznych śladów pozostawionych przez złoczyńcę. Zdesperowany i nękany wyrzutami sumienia Corbett podążający ich krwawym tropem wraz z Indianinem o imieniu Chodzący staje nie tylko w obliczu fizycznych zagrożeń, ale i moralnych dylematów.
Kreacja Slaughtera jako antagonistycznej siły jest mistrzowska. To postać, która fascynuje swoim okrucieństwem i bezwzględnością. Jego brutalne czyny wzbudzają przerażenie, a z każdą stroną wzrasta napięcie. Finał prowadzi czytelnika do ośrodka o niepokojąco niewinnej nazwie „Raj”, skrywającego wiele mrocznych tajemnic i będącego jednym z elementów tej makabrycznej układanki.
"Pan Slaughter" to powieść, która doskonale łączy elementy mrocznego thrillera i przygody, oferując czytelnikowi intensywne emocje i nieprzerwane napięcie. McCammon genialnie rozwija wątki, balansując pomiędzy realistycznymi opisami XVIII-wiecznej Ameryki a przerażającymi scenami zbr0dni. Zachowując niezmiennie wysoki poziom zachwyca barwnością i płynnością języka wciągając nas w porywającą i misterną fabułę, zbudowaną na grozie i tajemnicy.