To dom rozpaczy i łez, szaleństwa i bólu. A wszystko skąpane blaskiem księżyca i gwiazd, które mogą spełniać życzenia, jak i zsyłać koszmary.
Morze. Czy jest coś bardziej niebezpiecznego, ale i pięknego zarazem? "Dom soli i łez" oddaje hołd oceanowi, a wraz z nim bóstwom, które trzymają nad nim pieczę. Nad morzem i pod opieką bogów, mieszka 12 sióstr - ciąży nad nimi klątwa, która odbiera im życie jednej za drugą. Nie rozgniewały boga - ktoś między nimi plecie cieć intryg i śmierci. A wraz z nią i bólem, nadchodzą noce pełne tajemnicy i tańców.
To była niesamowita przygoda. Książkę czytało się jak gotycki horror, ale w fantastycznej oprawie. Niejednokrotnie chciałam przekartkować stronice, by dowiedzieć się szybciej jak to się wszystko skończy, ale wiedziałam, że zniszczę sobie tym samym i dreszczyk emocji i tę roztańczoną zabawę, którą oferowała mi autorka.
Akcja rozkręca się powoli, tajemnic przybywa, piętrzą się niczym sterty kamieni na plaży. Rzeczy całkowicie nieodgadnione goniły rzeczy przerażające. Aż do finału, który sprawił, że krew szybciej zaczęła krążyć w moich żyłach.
Gdybym miałam porównać do czegoś tę książkę, byłaby to odrobina Edgara Allana Poe, szczypta Jane Austen, garść gwiezdnych łez i naparstek soli. Tajemnicza, czasami groteskowa, opowieść o bóstwach, z którymi nie warto zadzierać, jak i o morzu, jego sile i wpływie na życie mieszkańców wysp.
Co naprawdę mi się podobało w tej powieści to cudowna i mroczna nadnaturalna otoczka... praktycznie jest ona wszędzie, przeciska się pod niedomkniętymi drzwiami, przybywa wraz z wiatrem od morza. Siostry unoszą się na przypływie tajemnicy i nie sposób nie czuć tej atmosfery całym sobą - magia jest obecna nawet w trzewikach, które dostają na bal.
Warstwa obyczajowa ściśle współpracuje z warstwą fantastyczną, wszystko jest na swoim miejscu. Nawet wątek romantyczny nie raził mnie - a to już duże osiągnięcie. Jestem znaną (w pewnych kręgach) przeciwniczką takich wątków w fantastyce.
Na pewno wrócę jeszcze do tej namacalnie niesamowitej powieści i jestem pewna, że będzie to może całkowicie odmienne, ale nie mniej pasjonujące doznanie.
Niech Pontus strzeże was przed przetańczeniem całej nocy.
(recenzja napisana dla LC, na moim starym, nieaktywnym koncie, także pojawia się także tam)