Devlin recenzja

"Prawdziwe zło zawsze miało twarz"
😈😈😈😈
Od początku przygody z rodem de Vincent'ów, byłam cholernie ciekawa najstarszego z braci. Ten mroczniejszy, cichy, wręcz zimny jak lód. Mowa o Devlinie de Vincent, nazywany przez innych diabłem. Oh co to była za lektura! Czytałam to szybko nie wierząc w te wszystkie zwroty akcji!
Devlin de Vincent to najstarszy z braci który, po śmierci ojca, zajmuje się wszystkimi firmami i nieruchomościami. Mężczyzna, dla dobra interesów był związany z kobietą, która potrafiła zrobić wszystko, by tylko wygrać. Na szczęście zniknęła. De Vincent zaczyna interesować się pewną kobietą, która jest ogromnym a zarazem wspaniałym przeciwieństwem tej, z którą był wcześniej związany . A mowa o Rosie Herpin. Na początku jest niechęć jednak między nimi pojawia się iskra, napięcie, którego nie potrafią pominąć. Devlin wyznaje jej kilka swoich sekretów, jednak nie ufa jej. Dalej wie, że Rosie zna dziennikarza który ciągle na nich poluje. Obawia się, że ona też kręci się koło niego tylko po to. Jednak w końcu Devlin pozwala sobie czuć. Pozwala uwierzyć w to, że on też zasługuje na miłość. Wyznał jej najbardziej mroczne sekrety. Nawet zapomniałem się z czymś, co zawsze ale to zawsze robił. Dla niej zapomniał o wszystkim. A końcówka? Ludzie byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co powiedzieć! To wszystko co tam się wydarzyło, te blizny na plecach, bracia, wujek lub jednak ojciec, morderstwo, bliźniak? Oh, żałuję, że seria z De Vincentami już się skończyła. Każdy z tych braci jest idealny, na swój sposób poprostu boski. I każdy z naszych braci zmienił się pod wpływem kobiety. W końcu, jak to klątwa przepowiedziała "Mężczyźni z rodu de Vincent mogą zakochać się tylko raz" 🖤.. I cóż, nie wybiorę który z braci bardziej mi się podoba. Całą trójka jest wow i zostanie tak na zawsze ❤️
😈😈😈😈
Ocena książki: 10/10