"Objawicielka" to druga na polskim rynku powieść Daryla Gregory'ego. Wydanie poprzedniej, "Wyginaczy łyżeczek", przeszło bez większego echa pośród wielbicieli fantastyki. Przyznaję, że jej nie przeczytałem, ale teraz mam zamiar nadrobić tę zaległość, bo lektura "Objawicielki" zapewniła mi sporo przedniej rozrywki, nie zmuszając przy tym do wysiłku.
Opis okładkowy powieści zdradza ogólny zarys fabuły, która prezentowana jest dwutorowo w naprzemiennie ułożonych rozdziałach ukazujących główną bohaterkę jako dziecko porzucone przez ojca w położonym w dzikich ostępach domku jej babci oraz dorosłą już kobietę, trudniącą się ekskluzywną i nielegalną działalnością gospodarczą w postaci produkcji wysokogatunkowego bimbru. Trudne dzieciństwa Stelli na farmie urozmaicane jest przez fanatyków religijnych, reprezentowanych zarówno przez członków lokalnej społeczności pruderyjnych baptystów, jak i członków jej własnej rodziny, wyznających wiarę w Duchojca, tajemniczą istotę żyjącą ponoć w jaskini na zboczu góry za domem babci. Stella z czasem przekonuje się, że jej rola wśród wyznawców nietypowej religii ma być znacznie poważniejsza niż mogłaby przypuszczać, gdyż zostaje pośredniczką przekazującą rodzinie boską wolę. Nie pierwszą zresztą, gdyż podobną funkcję pełniły przed nią inne kobiety z rodu Birch, które bezpośrednio kontaktowały się z bóstwem,wykonując brudną robotę i popadając w szaleństwo wskutek oddziaływania boskiej woli. Mężczyźni zajmowali się oczywiście bezpieczną interpretacją przekazu i byli na tyle głupi, by nie budziło w nich podejrzeń to, że ich bóstwo kontaktuje się wyłącznie z kobietami. Drugi wątek opisuje wydarzenia po kilkunastoletnim przeskoku czasowym, gdy Stella wraca w góry po śmierci babci. Czytelnicy i czytelniczki na początku nie mają pojęcia dlaczego Stella porzuciła rolę Objawicielki swojej rodzinnej wiary i wyjechała, by zająć się tak intrygującą działalnością gospodarczą jak bimbrownictwo. Początkowa część książki ma interesująco zarysowane tło obyczajowe wiejskich, ultrakonserwatywnych społeczności, niedostrzegających sprzeczności swojej religii choćby z powszechnym rasizmem. Grupa fanatycznych wyznawców Duchojca prezentuje wszelkie patologie typowe dla sekt, ale ma nad nimi jedną przewagę - ich bóstwo rzeczywiście istnieje i spotyka się z główną bohaterką, przekazując jej swoje odczucia i myśli. Fantastyczne elementy fabuły początkowo nie budzą strachu, chociaż opis postaci bóstwa może budzić delikatne dreszcze skojarzeniami z pajęczakami. Autor stopniowo odsłania tajemnice dawnych, tragicznych wydarzeń, które doprowadziły do wyjazdu Stelli a równolegle pokazuje bieżący konflikt pomiędzy członkami rodziny, pragnącymi jak najszybszej realizacji boskich obietnic, i główną bohaterką, która usiłuje ich powstrzymać. Groza i napięcie narastają stopniowo wraz z odsłanianiem kolejnych tajemnic przekazu Duchojca i jego prawdziwego celu, których czytelniczki i czytelnicy powinni się domyślić przed końcem książki. Nie znaczy to, że zakończenie nie oferuje żadnych zaskoczeń, wręcz przeciwnie.
Przeczytałem tę książkę z dużą przyjemnością, bo to dobrze i zwięźle opowiedziana historia, w której groza pojawia się zarówno w formie krwisto-dosłownej jak i bardziej wyrafinowanej a tajemnica rodu Birch zostaje satysfakcjonująco wyjaśniona, pozostawiając również czytelniczkom i czytelnikom pewne pole do interpretacji.
Bardzo udana okładka to miła wartość dodana.