Jest to pierwsza książka Jorna Liera Horsta, którą przeczytałam – nawiasem mówiąc, dzięki uprzejmości wydawnictwa Smak Słowa, któremu dziękuję.. Zaintrygowała mnie od początku. Napisana lekkim piórem, czytała się praktycznie sama. W dodatku napisana, tak jak lubię, w postaci krótkich rozdziałów. Akcja toczyła się bardzo szybko. Autor poprowadził ją dwutorowo. Równocześnie toczyły się dwa śledztwa, jedno – prowadzone nieoficjalnie przez Williama Wistinga i drugie - przez jego córkę Line – dziennikarkę. Jedno dotyczyło sprawy porwania i morderstwa sprzed 17 lat, drugie współczesnego zabójstwa.
Akcja tego kryminału dodatkowo skomplikowana jest oskarżeniem skierowanym wobec Williama Wistinga o fabrykowanie dowodów w dawnym śledztwie oraz zawieszeniem go w pełnieniu służby. Dochodzi do częściowego odwrócenia ról, zwyczajowy łowca staje się ofiarą. Utrudnienie stanowi upływ czasu; jak znaleźć nowe poszlaki i dowody w sprawie sprzed 17 lat.
Trudne zadanie dla pisarza – tak poprowadzić akcję, by nie zepsuć narracji, nie zagubić się w sieci intryg, nie stracić tempa. Moim zdaniem, autor doskonale poradził sobie z zadaniem, narracja jest żywa, a zagadki kryminalne ciekawe. Jestem pewna, że Jorn Lier Horst dorównuje najlepszym skandynawskim pisarzom kryminałów. Ja uplasowałam go na najwyższym podium. Książka mimo, że napisana pozornie lekko, zawiera wiele psychologicznych rozwinięć i pozwala na wniknięcie w głowy bohaterów.
Autor do niedawna jeszcze sam był szefem wydziału śledczego Okręgu Policji Vestfold, zna więc pracę policji od podszewki. W „Psach gończych” przedstawia specyfikę prowadzenia śledztw bardzo wiarygodnie, poznajemy też, jak prowadzone sprawy kryminalne wpływają na psychikę śledczych. Ponadto dostrzegamy jaki wpływ mają media na nasze życie. Zastanawiamy się nad stroną etyczną tych dwóch zawodów – policjanta i dziennikarza. Zadajemy sobie pytanie, gdzie są granice wolności słowa i dostępu do informacji. Czy należy zapłacić każdą cenę, by zachować te przywileje? Czy wartość informacji jest równa cenie ludzkiego życia. Jak daleko można się posunąć, by doprowadzić do zakończenia śledztwa? Jak odnieść się do słów: „Zamieniali się w psy gończe pędzące za zdobyczą, której zapach wyczuli. Wszystkie poboczne ślady były pomijane, nic nie było w stanie skierować ich uwagi na inny trop. Ścigali Rudolfa Haglunda, robili wszystko, żeby go dopaść.”. One dotyczą policjantów, ale mogą dotyczyć równie dobrze dziennikarzy. Ale gdzie są granice? Jak zdobyć pewność słuszności takiego postępowania?
Nie opisywałam dokładnie treści książki, by nie psuć czytelnikom odbioru, natomiast szczerze zachęcam do przeczytania „Psów gończych”. Powieść jest poprowadzona bardzo sprawnie, nie ma dłużyzn, akcja jest spójna i wiarygodna. Osobiście nie mam żadnych zastrzeżeń do książki. Napisana fantastycznie oraz bardzo dobrze przetłumaczona. Jeśli chodzi o samo wydanie, to okładka jest intrygująca, druk dość duży i wygodnie się czyta – bardzo przyzwoicie wydana.
Z zaciekawieniem i przyjemnością sięgnę po „Jaskiniowca”, mam też nadzieję, że wydane zostaną pozostałe książki Jorna Liera Horsta.