„Tropiciel” to drugi tom serii Zapomniana księga Pauliny Hendel, serii którą umiłowałam całym sercem. Drugi tom przedstawił nam większość tego co przeżył Hubert przez te siedem lat, których nie pamiętał. Zakończenie poprzedniego tomu było tak dezorientujące, że nie potrafiłam nie sięgnąć po kolejny tom, dosłownie od razu. Książka znów wciągnęła mnie bez pamięci, skończyłam ją dosłownie w dobę i byłam wielce zawiedziona, ponieważ nie miałam kolejnej części by móc nadal zatapiać się w historię Huberta. Ten błąd już naprawiłam, książka zakupiona, więc przygodę Huberta, Ernesta oraz Izy mogę kontynuować. Jeśli nie czytaliście „Strażnika” nie radzę czytać tej recenzji, ponieważ zawiera ogromny spoiler.
„ Ludzie tak uzależnili się od techniki, że bez niej nie potrafią żyć. „
Hubert po nieudanej wyprawie po Demonologię budzi się znów w Paryżu, nie potrafi uwierzyć, że to co przeżył było snem, że nie ma Święcina, nie ma Izy. Ma zamiar uratować kogo się da, a zaczyna od swojego serdecznego przyjaciela Ernesta. Sącząc kawę w kawiarence w malowniczym Paryżu, wraz ze swoim przyjacielem obserwują jak świat się kończy. Hubert kradnie auto i wraca do Poznania by uratować swoich rodziców i zdobyć Demonologię by uratować Izę w przyszłości. Mimo tego, że Ernest podchodzi z rezerwą do „wariactwa” Huberta, udaje się wraz z nim i jego rodzicami do Dąbrówki, gdzie przebywa dziadek i siostra Ernesta. Czy Święcino nadal istnieje? Czy uratowanie przyjaciela i rodziców będzie miało jakieś konsekwencje? „Tropiciel” odpowie na te pytania i na wiele, wiele innych, których pewnie macie dużo po lekturze „ Strażnika”.
“Hubert już dawno temu zauważył, że jeśli ludzie potrafią nazwać niebezpieczeństwo, wydaje się ono mniej straszne.”
Jak pisałam wcześniej, zakochałam się w stylu pisania Pauliny Hendel. Młoda autorka idealnie wpasowała się w mój gust czytelniczy. W końcu została nam przedstawiona historia Huberta, nie jestem pewna czy ta sama, czy może Hubert zmienił bieg wydarzeń w momencie gdy obudził się po raz drugi w Paryżu. Jestem ogromnie ciekawa jak wytłumaczy to autorka w kolejnych częściach. Czy to był proroczy sen, czy może inna, alternatywna czasoprzestrzeń? Mimo swojej wiedzy, Hubert czuje się bezradny wobec zarazy, która potrafi wybić całą wioskę. Tym razem musi się martwić o większą ilość ludzi, których polubiłam od pierwszej wzmianki w książce. Mocnym atutem autorki jest to w jaki sposób potrafi stworzyć bohaterów, tych pierwszoplanowych jak i tych epizodycznych. „Tropiciel” jest częścią serii, która rozbudowuje uniwersum, które zostało nam przedstawione w „ Strażniku”. Ta rozbudowa została przeprowadzona w precyzyjny sposób, niektóre wątki z pierwszej części zostały uzupełnione, zakończone bądź poprowadzone na nowo. Miłośnikom akcji spodoba się fakt, że otrzymaliśmy jej sporo w drugim tomie. Hubert nie potrafi usiedzieć na miejscu, ciągle go gdzieś niesie, dzięki czemu poznajemy nie tylko Dąbrówkę ale również Gdańsk i okoliczne osady. Każda społeczność jest inna, inni radzą sobie lepiej z faktem, że wśród nich żyją demony, inni gorzej, bądź nawet nie wierzą, że coś takiego może istnieć. Z lekkim wzruszeniem czytałam te fragmenty, gdzie Hubert i jego przyjaciel zaczęli dojrzewać, doświadczając miłości czy straty i bólu. Kończąc, uważam że klimat, który stworzyła autorka jest ogromnym plusem tej książki, jest mroczny, lecz również przekazuje nam wartości takie jak siła przyjaźni , miłości i szukaniu człowieczeństwa w tak brutalnych czasach.
“- W niepewnych czasach ludzie gromadzą się, szukając wsparcia w tłumie. A tłum to nieokiełznana siła. W tłumie zawsze robisz to co inni, chociażby dlatego, żeby ciebie nie stratowali.”