... i wypuścił zło.''
Są takie opowieści, które zaczynają się naprawdę sympatycznie po to, żeby w drugim tomie uderzyć w tony mocniejsze, mroczniejsze i bardziej niepokojące. W zasadzie nie przepadam za takimi historiami - to jak przeskok z jasnego, spokojnego popołudnia w środek mrocznego, wietrznego wieczoru, który z jakiegoś powodu spędzacie w naprawdę nieciekawej okolicy. Zbyt gwałtowne.
Drugi tom przygód Tristana Stronga zalicza się właśnie do takich książek, a jego zakończenie pozwala mi domniemywać, że trzeci tom też nie będzie specjalnie lekki. Chociaż kto wie...
Ale od początku.
Tristana zastajemy na farmie dziadków w Alabamie, czyli w miejscu w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło. Wakacje trwają, chłopiec wciąż przeżywa żałobę i traumę po śmierci przyjaciela, dziadek dalej trenuje młodego Stronga chcąc zrobić z niego kolejnego mistrza bokserskiego (sparing z tym wielkim chłopem? jasne, nie ma sprawy, mój wnuk sobie poradzi!), a Anansi wciąż jest uwięziony w KKO i zaczyna się tam nawet zadomawiać.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie głosy, które Tristan zaczął słyszeć tuż przed pojawieniem się niezmiennokich i przed tym, jak jego babcia została porwana przez Upiorca, który z jakiegoś bliżej nieznanego powodu stwierdził, że to Tristan jest źródłem jego życiowych problemów. Źródłem, które trzeba ukarać i na którym należy wywrzeć prawdziwą i bolesną zemstę.
Nana znajduje się więc w poważnym niebezpieczeństwie (i przy okazji wychodzi na jaw również to, że nie jest taką zwykłą babcią i że również ma swoje powiązania z Alke i jego mieszkańcami) i Tristan rusza jej na pomoc. Niby to klasyczny motyw, ale im dalej zagłębiamy się w historię tym mroczniej i ciężej na duszy się robi.
Bo chociaż na farmie dziadków minęło tylko kilka dni od wydarzeń z poprzedniego tomu, to w Alke i Śródszlaku minęły miesiące. I tak naprawdę niewiele się zmieniło. Oczywiście, trwają tam naprawy Złotego Półksiężyca, a mieszkańcy tych ziem i Śródszlaku próbują zacząć życie na nowo. Tylko to jest jakieś takie... niemrawe. Pozbawione nadziei.
Ale to akurat zrozumiałe - w końcu wszyscy tam przeszli jakąś traumę.
I ta trauma jest widoczna we wszystkim - w Tristanie i w jego relacjach z otoczeniem, w postaci Upiorca i w dwóch niezmiennokich, które chcą mu przekazać ważną wiadomość; w spalonej Gęstwie i w postaci bogini Mami Waty.
Czasem, żeby coś zbudować trzeba najpierw coś zniszczyć.
Chociaż ,,Tristan Strong niszczy świat'' jest książką w dużej mierze przygodową i rozrywkową, to jednak ma kilka naprawdę ważnych myśli przewodnich. Mowa tu o tożsamości kulturowej, o poczuciu przynależności do pewnej grupy osób, o radzeniu sobie z traumą i jej skutkami, a także o poświęceniu i o radzeniu sobie z wyrzutami sumienia i poczuciem porażki.
Mimo tego, że Tristan wygrał - przecież pokonał zło, odesłał Maafę w głębiny i unicestwił Króla Bawełkę - mimo tego, że udało się zamknąć dziurę w niebie, okazuje się, że ta wygrana miała swoją cenę. Cenę, którą było zniszczenie i cierpienie wielu istot. Cierpienie, którego by nie było, gdyby Tristan nie wybił dziury łączącej oba światy.
I chociaż nie zrobił tego specjalnie to jednak krzywda została już wyrządzona. A czasu nie da się cofnąć.
Zakończenie pozostawia nas w zawieszeniu - niby dobrze wiemy o czym będzie kolejny tom, ale nie wiemy w jakie tony uderzy autor. Osobiście mam nadzieję na to, że będą one lżejsze.
Na koniec jeszcze kilka słów o niszczeniu - o ile pierwszy tom chwaliłam z powodu kreacji postaci drugoplanowych i tego, że są wyraziste i żywe, tak teraz muszę przyznać, że było zdecydowanie gorzej. Bohaterowie drugoplanowi stanowili tylko tło dla Tristana, jego przemyśleń i pomysłów. Nawet Gumowa Mała nie dawała rady.
A sam Tristan... cóż. Był trochę klasycznym Sherlockiem - domyślał się rzeczy, których czytelnik nie mógł się domyślić na podstawie informacji obecnych w książce. I to było na dłuższą metę dość męczące.
Nie zmienia to jednak faktu, że Kwame Mbalia potrafi pisać i wie, jak przyciągnąć uwagę czytelnika. Książkę czyta się szybko i lekko, a akcja została poprowadzona w taki sposób, że czytelnik nie będzie się nudził.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl