Książka Skaradzińskiego jest biografią Ryszarda Riedla, autora tekstów oraz wokalisty zespołu Dżem, w pewnym sensie zapewne socjopaty*. Niewątpliwie miał talent – głównie wokalny, ale też i pewną charyzmę, która porywała słuchaczy, uczestników koncertów; ładnie rysował, grał na organkach. Choć występy Dżemu oraz innych kapel, z którymi występował, nie trafiły w mój gust muzyczny (może z drobnymi wyjątkami), to jednak nie mam wątpliwości, że dla polskiej muzyki rozrywkowej i w swoich czasach był kimś wybitnym, porównywalnym może nawet do Czesława Niemena.
Jako człowiek… no, cóż… kompletnie niezdolny do podporządkowania się jakimkolwiek zasadom życia w społeczeństwie. Nie skończył nawet szkoły podstawowej (w dostępnym na YouTube, dokumentalnym filmie „Się macie ludzie” z 2004 roku, matka Ryszarda Riedla mówi, że to cud, że w ogóle nauczył się czytać i pisać). Zafascynowany Indianami, miłośnik westernów. Jeśli, na żądanie ojca, podejmował jakąś pracę, to liczyć ją można było raczej w dniach i godzinach niż miesiącach. Lekceważący podstawowe zasady higieny (jego trampki kładziono na parapecie, ale mieszkanie, które odwiedzał, i tak przenikał smród – to już z książki Skaradzińskiego), w przepoconych ciuchach, z koszmarnie popsutymi zębami, co widoczne jest na paru filmach nagranych podczas koncertów (zęby Rysiek wyremontował sobie dopiero pod koniec życia).
W pewnym okresie życia zarabiał dużo, zdarzało się, że przynosił do domu kwoty, będące wielokrotnością pensji górniczej. Jego żonie czasem udawało się coś z tego przeznaczyć na czynsz.
Ryszard Riedel często spóźniał się albo w ogóle nie zjawiał na swoich koncertach (na oba swoje śluby też się spóźnił) – cóż… narkoman, pewnie ze czterdzieści razy na odwykach i detoksach. Namawiał (skutecznie) do ćpania swoją żonę. Zmarł nie będąc już właściwie członkiem zespołu Dżem – grupa zawiesiła współpracę ze swoim frontmanem z powodu jego postępującego uzależnienia oraz kompletniej nieprzewidywalności i nieodpowiedzialności. Polska, przed zmianami i po nich, nie była odpowiednim miejscem do praktykowania niefrasobliwego, hippisowskiego romantyzmu, ale czy gdziekolwiek i kiedykolwiek istniało albo istnieje takie miejsce?
Książka nie kończy się wraz ze śmiercią Ryszarda Riedla – ciąg dalszy to dociekania, kto przyniósł mu do szpitala narkotyki kilka dni przed śmiercią, historia prawniczych przepychanek żony Riedla z zespołem Dżem, relacja z cmentarza: z grobu Riedla często usuwać trzeba było ślady alkoholowych albo narkomańskich libacji, wreszcie dorobek artystyczny – płyty, koncerty, występy z innymi niż Dżem kapelami.
Książkę Jana Skaradzińskiego oceniłbym jako ciekawą, zwłaszcza dla fanów Ryśka, jeśli takowi jeszcze żyją, ale jednak literacko przeciętną i momentami niepełną. Jest to raczej opowieść o człowieku, składająca się często z luźnych wspomnień osób z jego kręgu, rodziny, a nie jego kompletna, wyczerpująca biografia. I bardzo, bardzo smutna…
--
* Socjopatia (zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN:
http://sjp.pwn.pl/sjp/socjopatia;2575740.html) to zaburzenie osobowości polegające na nieprzystosowaniu się jednostki do życia w społeczeństwie.