Kreatorka ciężkiej atmosfery zaprezentowanej w "Córce króla moczarów" tym razem stworzyła opowieść w oparciu o motyw życia w cieniu psychopatycznej siostry. Odnoszę wrażenie, że w przypadku "Okrutnej siostry" Karen Dionne jeszcze mocniej zagłębia się w psychikę swojej bohaterki, lecz daje to historii niewspółmierne napięcie. Dostajemy subiektywne obrazy tego co pamięta Rachel, ale to mogą być wizje z jej świadomości, która wciąż się broni nie chcąc dopuścić zmysły do prawdy. Odosobnienie daje jej złudne schronienie przed koszmarami przeszłości, aż do pewnego momentu. Nadejście przełomu zwiastuje zmiany w życiu dziewczyny, która w końcu chce uzupełnić luki w swej pamięci.
Mierzenie się Rachel z prawdą sprzed lat powinno przynieść wyzwolenie. To rodzinne sekrety, sposób wychowania córek, podejmowanie niewłaściwych decyzji przez rodziców jest konsekwencją wielu dramatycznych sytuacji. Dionne wyodrębniając w fabule dwie linie czasowe - teraźniejszą, przypisaną Rachel i jej dziurawej pamięci oraz przeszłą należącą do Jenny, matki sióstr - daje czytelnikowi możliwość poznania pełnej rodziny Cunningham'ów sprzed tragedii oraz stopniowego mierzenia się z sytuacją. Dla mnie to oczywiście przeszłość jest najciekawsza, kiedy to "powołuje się do życia" psychopatę i zarazem przekreśla szczęście rodzinne rozpętując lawinę. W tym wszystkim dom rodzinny niczym demon unosi się nad okolicą, w której pełno dzikich ścieżek.
Znając realia poprzedniego thrillera Dionne i tym razem nie zamierzałam się spieszyć z fabułą ani tez próbować odgadnąć do czego może to wszystko ostatecznie doprowadzić. Choć przyznam, iż w pewnym momencie kierunek jest aż nadto przewidywalny. Przy czym nie to jest istotne kto dokonał zbrodni, ale jakie były tego powody. Po raz kolejny Autorka daje nam szerokie studium psychopaty i myślę, że choćby dlatego by przekonać się co lęgnie się w ludzkim umyśle można sięgnąć po tę pozycję.
Obie książki Karen Dionne mają wiele wspólnego, nie można pomyśleć, że należą do różnych autorów. Są niezwykłe za sprawą dominującej atmosfery, roli jaką odgrywają jej bohaterki i przyspieszeniu, które historie nabierają dopiero po przebyciu dwóch trzecich fabuły oraz rozległych opisów przyrody budujących, często skrajny nastrój. Jednocześnie te ostatnie w przypadku "Okrutnej siostry" nie wydają mi się w pełni uzasadnione, nie na taką skalę, brakuje mi balansu w stosunku do opisu przeżyć. Dla niektórych czytelników może to mieć pozytywny wydźwięk, a inni mogą ten element zinterpretować nawet jako wypychanie stron.
Gdybym teraz miała zmienić kolejność czytanych tytułów mogłabym poprzestać tylko na jednym. Uważam "Okrutną siostrę" za historię lekko niedopracowaną, gdzie brakuje solidnego napięcia, historia co kilkadziesiąt stron rozjeżdża się, a z czytelnika opadają wszelkie emocje poza frustracją. Pamiętam, że "Córka króla moczarów" dostarczyła mi więcej emocji, a przy kolejnej lekturze chciałoby się więcej i stąd pewnie skala mojego rozczarowania "Okrutną siostrą", która pod pewnymi względami powiela reguły zaczerpnięte z fabuły poprzedniczki. Czyli jestem na Tak i jeszcze mocniej na Nie.