Dzisiaj o książce, którą zachwyca się cały instagram, którą widzę chociaż raz dziennie przeglądając posty. Mowa o książce „Krew i popiół” autorstwa Jennifer L. Armentrout, która wywołała ogromne zamieszanie w bookstagramowym świecie. Mieszanka fantastyki i romansu, która w mojej ocenie wyszła genialnie.
Bycie Panną oznacza bycie ograniczoną prawie we wszystkich sferach życia. Zakaz pokazywania twarzy, ubieranie się tylko w biel, zakaz rozmowy z innymi, zakaz rozrywki. Takie właśnie jest życie Poppy. Została Panną, Wybraną i nic nie może z tym zrobić. Z jednej strony cieszy się na wieść o zbliżającym się Rytuale, ale z drugiej strony im bliżej tego dnia, tym większe Poppy ma wątpliwości. Tak naprawdę to ona sama nie wie co ją czeka, a przez to także my, czytelnicy, nie wiemy czego spodziewać się po tym całym Rytuale. Kiedy w karczmie „Czerwona Perła” poznaje mężczyznę o imieniu Hawke, ich losy zaczną się krzyżować i przez całą historię będziemy śledzić rozwój ich relacji.
Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania tej pozycji niezmiernie się ucieszyłam. Chciałam sięgnąć właśnie po taką książkę, która będzie zawierała zupełnie inny świat, nierzeczywisty. Jednakże trochę się jej obawiałam. Dlaczego? No właśnie dlatego, że takich książek nie czytam i że mi się ona nie spodoba i będę musiała wystawić jej negatywną ocenę. Myślałam tak na początku lektury. Nie umiałam się w nią wczuć, nie mogła mnie wciągnąć. Przytłoczyła mnie ilość tego wszystkiego, natłok informacji. Bałam się, że nie zapamiętam nawet połowy z tego i przyjemność z czytania odejdzie. Teraz uważam, że warto było się trochę przemęczyć i wysilić umysł na zapamiętanie wszystkich tych rzeczy. Po około stu stronach zaczynałam wszystko rozumieć i wiązać ze sobą fakty, a po kolejnych stu wciągnęłam się niesamowicie. Od razu wspomnę, że ostatnie dwieście nie dało mi wczoraj zasnąć, mimo, że próbowałam. Te wszystkie wydarzenia z końca zniszczyły mi głowę! Chciałabym jak najszybciej sięgnąć po drugą część, bo chyba umrę z niecierpliwości i niewiedzy co dalej!
Nie spodziewałam się, że książka z tego gatunku tak zawróci mi w głowie. A nawet do tego stopnia, że dziś w nocy śniłam o Krwawym Lesie, Atlantach i Sysunach. Tak bardzo ta opowieść na mnie zadziałała, że teraz będzie mi się śniła.
Autorka genialnie wykreowała całą tę scenerię, fabułę i bohaterów. Podczas czytania czułam się tak, jakbym stałą tam obok rozgrywanych scen. Czułam mrok podczas przeprawy przez Krwawy Las, czułam motylki w brzuchu podczas tych niewinnych scen między Poppy a Hawke, czułam zapach walki i odwagi podczas obrony Zapory przed Sysunami. Odczuwałam te wszystkie emocje bardzo dokładnie. Fantastycznie opisana całość, nic dodać, nic ująć.
Mam takie wrażenie, że ta książka przekonała mnie do tego gatunki i z chęcią sięgnęłabym po coś w podobnym klimacie. Także jeśli ktoś z Was nie czyta fantastyki, a chciałby spróbować, to ta lektura będzie jak najbardziej odpowiednia. Być może pomoże przełamać pierwsze lody z tym gatunkiem tak, jak w moim przypadku.
Jak w takim razie ocenić tę historię? Wydaje mi się, że w moim odczuciu będzie to prawie doskonała ocena. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to taka pierwsza moja książka oczywiście.
Ode mnie 9/10⭐️