Jak już wspominałam w wielu wcześniejszych recenzjach, uwielbiam bohaterki o niesamowicie silnym charakterze. Kobiety o swoich zasadach, które nie dadzą się ponieść emocjom, które mają swój plan na życie i żadne młodzieńcze uczucie do mężczyzny nie zmieni ich postanowienia na bycie szczęśliwymi. Z takimi upodobaniami do postaci literackich od razu wiedziałam, że nie zawiodę się na książce Iwony Małgorzaty Żytkowiak pt. „Tonia”.
Tonia to pewna siebie, drobna dziewczyna, później kobieta, o niewyparzonym języku i ogromnych planach na przyszłość. Od podstawówki chce być bogata i szczęśliwa. Los nie przygotował jej jednak takiego życia, jakie sama sobie wymarzyła. Już jako uczennica szkoły podstawowej doświadczyła wiele przykrości. Zawsze odstawała gorszymi ocenami od reszty zdolnej klasy. W rodzinie także nie mogła zaznać spokoju, matka nie zwracająca na nią najmniejszej uwagi, ponieważ cały swój czas poświęcała synowi, za to ojciec dostrzegał Tonię tylko wtedy, kiedy zrobiła coś niepoprawnego, żeby mógł ją jak najboleśniej ukarać. Bohaterka jako młoda dziewczyna bez wyższego wykształcenia wychodzi za Romana, z pozoru porządnego mężczyznę, który zarobi na nią i ich dzieci. Jak się wiele razy już okazało, pozory mylą, a jej wybranek okazują się nieczułym i niepracowitym osobnikiem. Tonia wylała przez niego wiele łez i nie stroniła od alkoholu. W tym złym okresie ich małżeństwa na świat przychodzi jej trzecie dziecko, Dawid. Niestety cierpi on na zespół Little'a, inaczej zwane dziecięcym porażeniem mózgowym. Kobieta obwinia siebie za kalectwo syna, ponieważ nie stroniła od licznych używek i to mogło spowodować jego niepełnosprawność. Kiedy wydaje się, że już gorzej być nie może, okazuje się, iż jak najbardziej może być jeszcze bardziej tragicznie niż jest. Okazuje się, że Tonia ma raka, przez co będą musieli wyciąć jej macicę. Bohaterka czuje się niekobieco i nieszczęśliwie, więc postanawia szukać szczęścia w Niemczech, gdzie będzie pracować u starszej pani jako pomoc domowa.
Książkę czytałam z zapartym tchem. Na twarzy podczas czytania jej nie gości jednak uśmiech, tylko głęboki żal i współczucie dla głównej bohaterki. Czytając czekamy, aż wreszcie przydarzy się w jej życiu coś miłego, ale bardzo często dostajemy kolejną tragedię. Dramaty to zdecydowanie nie mój ulubiony gatunek literacki. Podczas czytania powieści lubię się śmiać, uśmiechać i mieć dobry humor. Książka to dla mnie odskocznia od szarej rzeczywistości do przyjemnego świata. Pani Iwona Małgorzata Żytkowiak przenosi nas do prawdziwych realiów, które są jeszcze bardziej tragiczniejsze od naszych. Czy dużo jest osób, którym przydarza się tyle nieszczęść na raz? Którzy muszą wypłakać tyle łez co Tonia? Na pewno jest ich garstka. To właśnie jest przekazem książki, żeby się cieszyć, szukać szczęścia, gdziekolwiek je znajdziemy. Mimo że powieść ma temat trudny, powiedziałabym nawet dość nieprzyjemny, czyta się ją bardzo szybko. Autorka ma bowiem lekkie pióro, choć swoje wypowiedzi ozdabia wieloma trudnymi słowami. Na początku bardzo opornie szło mnie się do niego przyzwyczaić. Z czasem przyzwyczaiłam się do niego i kolejne strony połykałam z wypiekami na twarzy.
Pani Iwona Małgorzata Żytkowiak stworzyła niesamowity portret psychologiczny Matki Polki o niezwykle silnym charakterze. Przez całą książkę byłam dla niej pełna podziwu, że umie znieść to wszystko nie narzekając. Trzeba zacisnąć zęby i robić dalej swoje. Przyznam się otwarcie, że gdyby mi przydarzyło się tyle nieszczęść i tragedii nie wiem czy umiałabym zająć się jeszcze domem i myśleć o chodzeniu do pracy. Raczej załamałabym się, pewnie popadła w depresje. Bohaterka nadal wierzyła, że odnajdzie szczęście. Znajdzie miłość swojego życia, będzie miała wszystko pod dostatkiem i nie będzie musiała ze smutkiem myśleć o kolejnym dniu. Tonia to bohaterka, którą trzeba podziwiać.
Bardzo ciekawą sprawą w tej książce jest narracja. Osobiście narratora utożsamiałam z autorką, która była przyjaciółką Toni od lat szkolnych. Na pierwszych stronach „Toni” można zauważyć dedykację. Jest ona dla Krzysztofa, podejrzewam, iż męża pisarki. To właśnie dla niego autorka opowiada historię kobiety, wszystko jest adresowane do niego. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie spotkałam się z takim typem narracji, ale muszę przyznać, że jest on ciekawym sposobem na pisanie.
Jeżeli ktoś tak jak ja uwielbia czytać o twardych kobietach, powinien przeczytać „Tonię” Iwony Małgorzaty Żytkowiak. Z pozoru zwyczajna historia o nieszczęśliwej kobiecie, która odnajduje szczęście. Jednak czy tak łatwo odnaleźć radość we własnym życiu? No właśnie, dlatego każda historia drogi do szczęśliwego życia jest taka niezwykła i każda zasługuje na napisanie.