Macie czasami wrażenie, że wszystko układa wam się tak jak nie powinno? Zaplanowaliście coś sobie, a nagle sytuacja obraca się o sto osiemdziesiąt stopni i zamiast być lepiej jest jeszcze gorzej. Toni, głównej bohaterki książki Iwony Małgorzaty Żytkowiak dzieje się tak od urodzenia, ale dziewczyna się nie załamuje i brnie dalej w oczekiwaniu na lepsze jutro.
W dzieciństwie nie zaznała rodzicielskiej miłości. Każdą chwilę rodzice poświęcali jej bratu. W liceum zakochała się w Romanie, jednak nie było czasu żeby i on ją pokochał. Najpierw było jedno dziecko, później drugie i trzecie, którego Roman już nie umiał do końca zaakceptować. Nie tolerował niczego co miało jakąkolwiek wadę, usterkę, ubytek, a Dawid właśnie do tego rodzaju należał – był niepełnosprawny. Tonia nigdy by się nie spodziewała, że połączy ją z synem niespotykana więź. Nie przypominało to relacji matki z synem. To było coś więcej co tylko oni mogli to zrozumieć. Później była choroba Toni i inne przeciwności losu, a Roman zamiast wspierać w tym zonę kompletnie się od niej odwrócił i traktował ją zupełnie tak jak nie powinien, dopóki aż się Tonia nie zbuntowała, nie pokazała na to ją tak naprawdę było stać.
Tonia od samego początku dawała z siebie wszystko żeby dogodzić Romanowi, a on brał co dawała. Tylko, że nigdy nie odwdzięczał się tym samym. Były momenty kiedy potrzebowali się nawzajem, jednak mężczyzna nie potrafił się w to wszystko zaangażować. W sumie czy nie potrafił to dobre określenie, ale chyba bardziej nie chciał. Na początku trochę próbował, ale później i tak najwyraźniej stwierdził, że to nie ma sensu. A Tonia i tak go kochała. On zrobił jej masę przykrości, przez niego doświadczyła w życiu jeszcze więcej bólu niż to było konieczne, ale Tonia patrzyła na to inaczej. Usprawiedliwiała swojego męża, dlaczego? Po prostu bo go kochała.
Narratorką w książce jest Toni przyjaciółka. To ona opowiada nam od samego początku do końca o tytułowej bohaterce. Nie wiem jednak czy to można nazwać prawdziwa przyjaźnią, ponieważ to Tonia tutaj się zwierzała, można by powiedzieć bardziej się angażowała. Natomiast narratorka nie umiała się przed nią otworzyć. Były momenty, w których kompletnie jej nie rozumiałam. Zadawałam sobie pytanie”Czemu ona się nią nie interesuje? Tylko czeka na telefon, zamiast samemu zadzwonić” Toni to nie przeszkadzało, jednak mi bardzo.
Cała książka opiera się na życiu Toni, jednak pomiędzy wierszami widzimy też problemy narratorki. Kobieta jest zamknięta w sobie. Ma męża, dzieci, prace, ale co z tego jeśli to jej nie daje szczęścia? Czasami bardziej angażowała się w życie przyjaciółki niż w własne.
Autorka porusza w książce niesamowicie wiele ważnych tematów. Nie da się ich jednym słowem opisać, je po prostu trzeba samemu wyciągnąć ze stron powieści. To co jest, jednak najważniejsze to to, że na każdego z nas przyjdzie pora. Bywają momenty w życiu, kiedy się poddajemy, myślimy, że to już wszystko nie ma sensu.. Tonia tutaj może być dla nas autorytetem. To drobna kobieta, która chcąc nie chcą musi radzić sobie z tym wszystkim co ją spotkała, a na dodatek wieży, że kiedyś będzie szczęśliwa. Otóż właśnie po tych wszystkich problemach, nieprzyjemnościach, bólu widzimy jak powoli wstępuje na drogę szczęścia. W końcu i jej przytrafia się coś dobrego.
Tej książki nie da się przeczytać i odłożyć na zawsze na półkę. Jestem pewna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, coś co nie pozwoli im się od niej oderwać. Momentami jest to ciężka lektura, dlatego trzeba mieć w sobie jakąś tam dojrzałość żeby tą książkę przeczytać. Mimo tego, że „Tonia” to nie lekka lektura polecam ją każdemu bo każdy najprawdopodobniej odkryje w niej inne wartości i być może spojrzy na świat lepiej niż do tej pory.