Kiedy czytałam „Złamane serca” autorstwa Pameli Wells od razu wiedziałam, że moja przygoda z jej dziełami dopiero się zaczyna i na pewno nie poprzestanę tylko na pierwszej części mając możliwość w najbliższym czasie przeczytać kolejną. Tak właśnie się stało, niecały rok później dostaję drugą książkę do recenzji, pod tytułem „Zauroczenia”. Na mojej twarzy od razu pojawił się „bananowy” uśmieszek myśląc o bohaterach debiutu publicystki, któremu nie szczędziłam komplementów. I nie wiem czy przez ten czas zmieniłam się ja, czy może pióro autorki, bo ta powieść przypadła mi o wiele mniej do gustu niż poprzednia.
Tym razem u Alexii, Kelly, Raven i Sydney zaczynają się wakacje. Każda z nich ma na nadchodzący wolny czas liczne plany, które po prostu trzeba wykonać. Alexia chcę spędzić jak najwięcej wolnego z Benem, swoim chłopakiem. Takie same zamiary do swoich sympatii ma Raven i Syd. Niestety, wszystko zaczyna się psuć, kiedy Benjamin zaczyna naciskać na sprawy sexu, Horace wyjeżdża do ojca, a Drew woli towarzystwo swojego przyjaciela, niż dziewczyny. Kelly jest singielką, ale dłużej nie może znieść tego stanu rzeczy i postanawia rozkochać w sobie swojego trenera, Adama. Lexy widząc ową sytuację postanawia spisać „Kodeks zauroczeń”, który ma pomóc odbudować i uporządkować sytuacje w wystawionych na próbę związkach, a ich samotnej przyjaciółce znaleźć odpowiednią, drugą połówkę. Mimo, że dziewczyny mają ustalone zasady to wszystko nie jest takie łatwe, a niektóre sytuacje i miłostki zaczynają wykradać się spod kontroli.
Pióro pani Wells jest bardzo charakterystyczne jak dla każdej młodzieżówki. Krótkie, niezbyt ubarwione środkami stylistycznymi, proste zdania. Podczas czytania „Złamanych serc” zupełnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie czytało mi się lekko i szybko; jednak tym razem czułam się jakbym czytała wypociny młodej osoby, która nie ma żadnego pojęcia o pisaniu, jednak stara się jak może. Kolejną wadą była mała kreatywność autorki, czy naprawdę każdy pocałunek musi wyglądać tak samo i taka sama jest reakcja płci pięknej na niego? Widocznie w świecie stworzonym przez autorkę tak właśnie jest. Szkoda, bo czułam się jakbym czytała wszystko na jedno kopyto, napisane byle jak na kanapie i na jak największą liczbę stron. Jak do pierwszego tomu widać było, że pisarka włożyła całe serce i starania, tak „Zauroczenia” wydają się być napisane na „odczpnego”, mimo, iż nie ukazały się w szybkim odstępie czasu.
Dobrze, nie ukryłam swojego ogromnego oburzenia i zawodu, ale mimo wszystko jest to kontynuacja jednej z moich ulubionych powieści dla młodzieży, a więc nie myślcie, że kiedy wypaczałam te wszystkie wady to nie myślałam o własnej ekscytacji jak małe dziecko, wydając podczas niej przeróżne dźwięki, które na siłę można zaliczyć do gaworzenia; gdy pojawiał się Ben, moja ukochana postać w całym tym cyklu. Na szczęście w tej części było go znacznie więcej i jak zwykle umiałam śmiać się do rozpuku z jego żartów, które podchodzą do mojego poczucia humoru. Uważam, że to właśnie dlatego ostatnia część miała takie uznanie u czytelników i recenzentów. Przez bohaterów, którzy są zwyczajni, ale przez to tak ogromnie urzekający. Gdyby nie to, nie sądzę, aby moja ocena była aż tak wysoka. Oczywiście, niech nie czytają tego osoby dorosłe, bo nie ma bata, aby się nie zawiodły. Są to książki jedynie dla młodych, bo tylko wtedy docenią to co zgotowała dla nas Pamela Wells.
Po powieść sięgnęłam tylko dlatego, że całą tą serię darzę ogromnym sentymentem i nadal będę, a nawet cały czas ośmielam się wyczekiwać na kolejną część wydaną przez wydawnictwa Wilga. Tym razem mam jednak nadzieję, że uda im się stworzyć zupełnie nową okładkę, a nie tylko zmienić kolor... Oczywiście, nie ma to dla książki większego znaczenia, aczkolwiek podchodzi to pod ignorancję ze strony grafików. A dla tych, którzy tak samo jak ja zakochali się w serii mam dobrą wiadomość, że na stronie publicystki znajduję się informacja o trzeciej części „The Friends”, która za granicą ukazała się już w grudniu ubiegłego roku. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na to, aż się ukażę, a was zachęcam do sięgnięcia po „Zauroczenia”, bo mimo wszystko warto poczytać co u tych ciekawych bohaterek słychać.