Dla Toni życie od samego początku jest okrutne. W dzieciństwie srogi ojciec, matka zajmująca się synem, chłopcy uganiający się za nią tylko dzięki jej walorom. Dzięki nim też poznała swojego późniejszego męża Romana, za którego wyszła ze względu na silne uczucie, które do niego czuła, a którego nie podzielał on i główny powód - dziecko. Najpierw jedno, później drugie, na końcu pojawił się Dawid - niepełnosprawny chłopiec. Małżeństwo nie dogadywało się od samego początku. Były kłótnie, wyzwiska, nie było tam miłości ze strony głowy rodziny. Roman bał się swojego syna, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Tonia zaś ''połączyła się'' z Dawidem w jedną całość. Wszystko robili razem, chodzili, sprzątali. Bohaterka nie opuszczała go na krok. Chłopak za każdym razem mówił w liczbie mnogiej, ''pójdziemy'', ''zobaczymy''. Wszystko z mamą. Aż pewnego dnia mama zachorowała. Tak po prostu, jakby w życiu nie miała zbyt wielu przykrości. To był rak. Przechodziła chemie i wmawiała sobie, że przeżyje dla Romana, że się zmienił dla niej, przecież troszczy się o nią, nie zaciąga jej do łóżka, nie krzyczy, ale tak prawdę mówiąc to Roman wcale się nie zmienił. On brzydził się Toni i nie chciał mieć z nią nic wspólnego, dla niego była wybrakowana, zużyta i nie potrzebna. Nie chciał jej już. Wtedy do niej dotarło to, czego nie mogła zrozumieć przez te kilka lat. Tonia zaczęła robić coś dla siebie. Już nie dla Romana, już nie dla swoich dzieci, a dla siebie.
Prawdę mówiąc bardzo ciężko mi jest napisać cokolwiek na temat tej książki. Nie dlatego, że mi się nie podobała, wręcz przeciwnie. Była ona prawdziwa, bo jak wszyscy wiemy, nie każde życie to sielanka. Niektórzy żyją nieszczęśliwie, walcząc o każdy dzień, walcząc o chodźby odrobinę szczęścia. Życie głównej bohaterki było przykre, jej droga do szczęścia była ciężka i pełna dziur. Tonia była naiwną, ślepo zapatrzoną w męża kobietą. W męża, który był totalnym chamem. Bezczelnym człowiekiem, który staczał się, a jego życie ograniczało się do wrzasków i żądań. Toni brakowało tej pewności siebie, która pomogłaby jej odejść i zacząć od nowa. Nie chciałabym jej jednak oceniać, lubiło się ją za swój charakter, za ten entuzjazm kiedy walczyła z chorobą. Mimo tej swojej naiwności była silna i zawsze z wielkich uśmiechem, z tymi swoimi przekleństwami na ustach i papierosami, pokonywała przeciwności losu i pokazywała, że może. Dawała radę. Dzięki tej sile spotkała ludzi, którzy pokazali jej inny świat, pokazali, że można być szczęśliwym i żyć szczęśliwie. Dopiero wtedy Tonia zrozumiała, że powinna zacząć od nowa i nie dać się swoim wspomnieniom.
Książka nie jest lekką lekturą. Czyta się ją bardzo szybko, jednak człowiek nie odpręża się przy niej, bo czeka tylko na to, co może się jeszcze stać tej biednej bohaterce, która już za dużo wycierpiała. Czeka się także na jakieś dobro skierowane w jej osobę. Warto ją przeczytać, chodźby dlatego, że można docenić to, co się ma.