Na oko to chłop w szpitalu umarł, a według niejednego przepisu trzeba to właśnie oko wziąć i odmierzyć nim starannie wskazane przyprawy, bo gramy i mililitry są dla niedopieczonych leszczy. Wrzuć na luz, ciesz się chwilą i idź na kuchenny żywioł! I to jest moment, w którym książka kucharska zamyka się z hukiem, a numer do lokalnej pizzerii sam się wybiera.
"Pedant w kuchni" to zbiór esejów koncentrujących się wokół kuchennych bojów, głównie tych mentalnych: Barnes najciekawszy jest wtedy, gdy załamuje ręce nad przepisami, upierdliwie wyliczając ilość koniecznych odwróceń kotleta w danym czasie, sceptycznie patrząc na zamieszczoną na zdjęciu patelnię mającą rzekomo pomieścić tyle a tyle cukinii czy medytując nad miarkami typu "ile się zmieści w dłoniach". Potem zjeżdża w temat robienia zakupów spożywczych, zawartości szafki-cmentarzyska osprzętu kuchennego czy podejmowania gości i też może być.
W esejach Barnesa sporo jest teatralnej przesady i pozowania, ale nie wpada to w sztuczność. Wciąż możemy znaleźć z nim punkty zaczepne, my, ludzie jedzący na co dzień ziemniaki z mięsem kupionym w Biedronce - widać byli krytycy kulinarni z domem zawalonym książkami kucharskimi mający okazję raczyć się pięciogwiazdkowymi jeżowcami też przeżywają poważne kryzysy w obliczu poszerzenia swojego kuchennego repertuaru. Barnesowi udaje się wstrzelić w doświadczenia towarzyszące każdemu eksperymentatorowi, niezależnie od tego, czy bierze się za nieznany przepis na smażoną wątróbkę, czy na królika w sosie czekoladowym.
Po obraniu ze skórki "Pedant w kuchni" jest w gruncie rzeczy przesadzonym marudzeniem pesymistycznego przedstawiciela wyższej klasy średniej, który ma nieco za dużo czasu i zbyt mało pieniędzy, by zatrudnić kucharkę. Sporo w tym zabawnej przesady, trafnych spostrzeżeń i przyjemnego przyznawania się do dziecinnych wymówek, wpadek i słabości (patrz: wysłanie znajomemu przepisu na zapiekankę, którą... nabyło się drogą kupna, no i dobrze mu tak, bo nie pochwalił domowej przystawki). Cienka książeczka, małe rozdziały, dobra przekąska do autobusu, którym wracamy z zakupów.
[Recenzja została po raz pierwszy (05.02.2020) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]