Wszystko jest po coś, albo mówiąc nieco inaczej, nic nie dzieje się z przypadku. Świat już chyba jest tak skonstruowany, że przypadki się przyciągają, zazębiają lub zmuszają do zaskakujących przemyśleń. Choćby przez sam fakt, że – odskakując nieco w bok – oglądałam wczoraj drugi odcinek dobrego serialu „Ozark” i padło zdanie „Rodzina jest jak firma”. A ja, odnosząc je do czytanego „Brutu”, dodaję „Rodzina jest jak firma. Rodzina jest jak więzienie – dobrze prosperujące więzienie”. Struktura, zamknięta grupa i ludzie ją tworzący.
Jest rok 2035 i cały świat uległ załamaniu, destrukcji i zmianie. Kompletnemu rozbiciu i stworzeniu,a raczej uformowaniu go na nowo. Władzę nad nim przejęły dwie potęgi, czyli Zjednoczony Naród Obu Ameryk oraz Zjednoczona Eurounia. Stare prawo uchylono i powstało nowe, ujednolicono waluty, a także zdelegalizowano pojęcie narodowości. Wprowadzono silny terror, by nikt nie zakłócał nowego porządku. Ludzi odarto z tożsamości, rasy i kultury, przypisując ich do jednej z trzech kategorii i degradując do numeru – nowej formy identyfikacji człowieka. Taki numer dostaje Kurtis Schaft, którego oskarżono o pobicie Joachima Rothmasena, syna ważnego polityka i który trafia do Szkoły Resocjalizacyjnej na trzy lata – na trzy lata resocjalizacji. Tu można się śmiać, bo wiemy jak się ma resocjalizacja w tego typu placówkach. Nic z tych planów i założeń nie wychodzi, ale stanowi świetny kamuflaż bezładu jaki tu panuje. Kurtis dostaje numer i nowe dane osobowe. Tu staje się kimś nowym, nabytkiem, jest śmieciem, który musi o siebie walczyć, wchodzić w układy i wykazywać się stałą kontrolą zarówno siebie, jak ii pomieszczeń, czy współosadzonych. Czujność, siła, przebiegłość – bez tego nie ma życia. Tu nie ma zasad, nie ma reguł, prawa, czy szacunku. Jest tylko jedna zasada – nie możesz nikogo zabić. Ot proste. Ale nikt nie powiedział, że nie możesz go pobić do nieprzytomności, skopać nerki, terroryzować z grupą sobie podległych ziomków i bawić się ofiarą, jak pluszowym misiem. Kurtis, vel Drama, już na dzień dobry zostaje napadnięty, dlatego nie garnie się do towarzystwa. Taką ma też naturę. Stroni od ludzi, od ich fałszu i od ich śliskich zachowań. Jednak w systemy trzeba się wkomponować. Albo żyjesz i masz spokój, albo tracisz zdrowie i szacunek do samego siebie. Tu nic nie przewidzisz, przed niczym się nie ustrzeżesz. Kurtis przynależy do jednostki numer jeden – nie cieszącej się dobrą reputacją. Tu skończę zarys fabuły, który nijak się ma do opisu książkowego z tylnej okładki.
„Brut” Bartosza Hajnowskiego to niesamowita, oszałamiająca wręcz powieść z gatunku fantastyki. „Brut” jest konglomeratem psychologii, obyczajowości i abstrakcji. Hipotetyczny świat nakreślony przez nieograniczoną niczym wyobraźnię autora w wielu aspektach znajdzie punkty styczne z rzeczywistością naszego, 2022 roku. To osadzona w zamkniętej przestrzeni Szkoły Resocjalizacyjnej książka, którą pochłaniasz buzując ciekawością i kipiąc od emocji. „Brut” zaskakuje, pasjonuje w niewytłumaczalny sposób i trzyma czytelnika w czujności. To majstersztyk literacki. To inny świat, inny wymiar, a jednocześnie znane nam „człowiecze” poletko. Okazuje się, że człowiek gdziekolwiek by nie osiadł, zawsze jest sobą, bo – co jest odwieczną prawdą – człowiek wszędzie zabiera swój wewnętrzny bagaż osobowości.
Bartosz Hajnowski jest dla mnie kreatorem genialnie skonstruowanej, precyzyjnie przemyślanej i poprowadzonej literacko książki, która otumania w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wywołuje zadumę, ale i konsternację. Zmusza do rozmów i niekończących się dyskusji. Ta powieść wymaga wręcz podniesienia do rangi najważniejszej w swoim gatunku.
To perełka, którą śmiało umieściłabym na liście OBOWIĄZKOWYCH LEKTUR szkolnych.
„BRUT” to fantastyczny klejnot rynku wydawniczego, bez dwóch zdań. Tak dobrych powieści polskich autorów – i to z gatunku science fiction! - winno być znacznie, znacznie więcej. Inteligentne książki przyciągają inteligentnych ludzi. Budzą często analityka w kimś, kto się tego po sobie nie spodziewał. Takie książki magnetyzują swoją treścią i głębią. Stawiam Bartosza Hajnowskiego na podeście mówiąc, że jest perłą pośród posuchy i śmieci wydawniczych. To szlachetnie oszlifowany szafir o niesamowitej wręcz wartości, to ewenement nie mający konkurencji.
To moja książka jedyna w swoim rodzaju.
dziękuje sztukater