Akademia Wampirów to niewątpliwie ta seria, do której powracam co jakiś czas z ogromnym sentymentem, nawet jeżeli z wiekiem dostrzegam coraz więcej absurdów, nielogiczności czy dochodzę do wniosku, że typowa drama dla nastolatek nie powinna być dla mnie. Nie odmawiam sobie jednak tej przyjemności, skoro niewiele książek jest w stanie wciągnąć mnie tak, jak ta konkretna, kilkuczęściowa historia dampirki Rose oraz jej najlepszej przyjaciółki, morojki z królewskiego rodu - Lissy.
Nigdy nie lubiłam książek pisanych w narracji pierwszoosobowej. Znam wiele opinii osób z mojego otoczenia, mówiących, że taka forma niewątpliwie pomaga lepiej wczuć się w sytuację danej postaci, zrozumieć jej intencje i motywy. Niestety, u mnie działa to zupełnie na odwrót; kiedy widzę krótki fragment pisany w ten konkretny sposób, mam ochotę przerwać czytanie już po pierwszej linijce. Nie inaczej było w przypadku mojego pierwszego podejścia do Akademii, kiedy to musiałam przemęczyć kilka stron, aby przyzwyczaić się do faktu, że całość historii jest przedstawiana z perspektywy głównej bohaterki. Mimo to dałam książce szansę i nie żałuję! Oczywiście - akcja umiejscowiona w prywatnej szkole dla wampirów zapowiada nam kolejny dramatyczny przebieg wydarzeń, kiedy to miłosne rozterki bohaterów przyprawiają czytelnika o mdłości. Tutaj jednak mamy bardzo skutecznie zachowaną równowagę - nie brakuje wątków romantycznych, ale są one bardzo ciekawie rozłożone, dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie; historia Lissy i Aarona, z którym księżniczka spotykała się, bo tak wypadało; następnie jej rozwijająca się relacja z Christianem, którego rodzina została zhańbiona przed laty, a także zakazane uczucie Rose do instruktora i dorosłego strażnika, który również nie pozostaje obojętny na jej wdzięki. I chociaż nigdy nie byłam ogromną fanką Dymitra, nie rozpływałam się nad tą postacią i nie piałam z zachwytu, to jednak im dalej brnęłam, tym więcej sympatii względem niego żywiłam. Właściwie nie ma w tej książce postaci, której bym nie polubiła; każdy miał w sobie coś. Coś, czego nie umiem określić, ale jednak każdy bohater zapadł mi w pamięć - z różnych powodów, ale to niewątpliwie spory plus. Mamy tutaj energiczną, przebojową Rose, której życiowym celem jest chronienie przed niebezpieczeństwami cichej, walczącej z własnymi demonami Lissy; Christian Ozera to niewątpliwie mój numer jeden od pierwszego momentu jego pojawienia się - sarkastyczny, pewny siebie, ale jednocześnie wycofany i nieco lekceważony obserwator, który wie więcej, niż otoczenie mogłoby podejrzewać; Mason jako najlepszy kompan Rose, Dymitr, którego losy również powinny czytelnika zainteresować oraz droga, jaką przebył, by stać się tym, kim jest obecnie, a nawet Mia - próbująca wbić się na arystokratyczne salony morojka, której rodzice pracują u przedstawicieli jednego z królewskich rodów. To szalona mieszanka, przy której nikt nie będzie się nudził, o ile faktycznie spojrzy się na wydarzenia i bohaterów ze swego rodzaju przymrużeniem oka. Sama nie darzę sympatią bohaterek pokroju Rose, ale tych zbliżonych do postaci Lissy również nie - rozpaczliwie szukam książki, w której odnalazłabym swego rodzaju wyśrodkowanie i mieszankę cech każdej z nich. Niestety, bezskutecznie, jednak łącząca dziewczyny więź oraz ich przygody sprawiają, że czuję się usatysfakcjonowana.
Skupmy się jednak na ogóle wydarzeń; główne bohaterki poznajemy w momencie, gdy noc zostaje przerwana przez pojawienie się w ich nowym miejscu zamieszkania strażników z Akademii, którzy zostali posłani, aby sprowadzić Lissę do szkoły, z której jakiś czas temu ona i Rose uciekły. Z biegiem wydarzeń poznajemy motywy ich zachowania oraz dostajemy coraz więcej informacji na temat powodów, dla których księżniczka morojów jest tak bardzo niestabilna emocjonalnie. Większość książki to przede wszystkim ponowne oswajanie się z atmosferą panującą w szkole, gdzie moroje i dampiry mogą czuć się bezpiecznie. Niewątpliwie powiewem świeżości jest tutaj wyraźny podział stworzeń nocy; moroje panujące nad mocami czterech żywiołów, żądne krwi i zabijania strzygi oraz dampiry - pół ludzie, pół wampiry, których zadaniem jest chronienie morojów przed morderczymi strzygami. Autorka wiele kwestii wyjaśnia bardzo dokładnie. Czasami tak dokładnie, że chwilami sama się w tym gubiła - przynajmniej w moim odczuciu. Nie było to jednak coś, co bardzo rzucało się w oczy i zakłócało odbiór całego świata przedstawionego. Ten Mead zaprezentowała naprawdę świetnie; oddanie klimatu stanu Montana, odległości, otoczenia, a także samego budynku szkoły, w którym kryją się liczne tajemnice oraz intrygi. Jedną z nich niewątpliwie jest konflikt na linii Lissa - Mia, która, jak się potem okazało, została wykorzystana przez starszego brata księżniczki, a także podrzucane blondynce martwe zwierzęta. Odkrycie związku między kolejnymi wydarzeniami nie jest trudne, zwłaszcza dla wprawionego obserwatora oraz uważnego czytelnika, ale prowokator wszystkich zdarzeń? Ja byłam zaskoczona! Przynajmniej za pierwszym razem. Dopiero kolejne podejścia do książki pozwalały uchwycić detale, dzięki którym rozwiązanie zagadki wydawało się dość oczywiste, jednak nadal tak samo interesujące. Nie mam pojęcia, co dokładnie ma w sobie ta książka, ale wszystko rozmieszczone jest w niej tak ładnie i ciekawie, że nie sposób się oderwać. Zwłaszcza, że nie jest ona długa - ile bowiem można zawrzeć w niecałych 340 stronach? Niewątpliwie jednak autorka pozostawiła sobie całkiem sprytną furtkę dla rozwoju dalszych wydarzeń, które również miałam okazję śledzić i, o których na pewno tutaj wspomnę.
Tym razem nie będę się rozpisywać; książka ciekawa, ujmująca, pokazująca siłę magii, ale przede wszystkim przyjaźni, której pragnie każdy z nas i to właśnie ona jest motywem przewodnim całej serii. Oczywiście, masa wątków pobocznych sprawia, że nie możemy się nudzić, jednak to niewątpliwie Rose oraz Lissa skupiają na sobie całą uwagę czytelnika. Czy książka jest warta polecenia? Z całą pewnością - nie tylko dla nastolatek, które lubują się w historiach o romansach nauczycieli z uczennicami. Seria idealna, kiedy mamy niewiele czasu, a zależy nam na czymś krótkim, ale fascynującym, nad czym nie zawsze będziemy musieli się mocniej pochylić, by odnaleźć głębię rozgrywanych wydarzeń. Niewiele opisów, a już na pewno nie takich rozbudowanych. Spora liczba dialogów, czasami nawet tych bezsensownych, ale czego spodziewamy się po, wbrew wszelkim pozorom, zwyczajnych nastolatkach, którzy, poza ratowaniem siebie nawzajem i walką ze złem, borykają się z problemami typowymi dla osób w ich wieku? Richelle Mead stworzyła własny, niepowtarzalny świat, oddała jego klimat i wyjaśniła rządzące nim zasady, jednocześnie zachowując nutę tajemniczości, która intryguje aż do ostatniej strony.