Wszystko, co posiada tajemnicę, jest cenne. Nie ma tajemnicy, nie ma zainteresowania. Im sekretów więcej, tym więcej osób ustawi się w kolejkę, by je poznać. Autorzy "Domu tajemnic" wiedzieli o tym doskonale. Tutaj wszystko jest niejasne. Nie ma zakątka, który nie pachniałby zagadką.
Kordelia, Brendan i Eleanor razem z rodzicami przeprowadzają się do pięknego domu wybudowanego w staroangielskim stylu. Posiadłość należała niegdyś do pisarza, co według najstarszej z Walkerów (mola książkowego) jest jego największą zaletą. Na dziwne rzeczy dziejące się w domu patrzy przez palce. Do czasu. Wraz z wizytą Dalii Krostoff mniej lub bardziej beztroskie życie rodziny zmienia się w wielki i przerażający, ociekający krwią i potem znak zapytania. Trójka wiecznie kłócącego się rodzeństwa zostaje przeniesiona w niezwykły świat przepełniony magią i żelaznym orężem. Poznają przystojnego Willa, tłustego Micka, który ratuje im życie, kapitana Sangraya o niepokojących fascynacjach narządami ludzkiego ciała i całe stado trupów. Żywych, choć paru martwych też się przewinęło. Nad Kordelią, Brendanem i Eleanor wisi w powietrzu niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą „Księga życzeń i zagłady”. Czy dzieci, dla których odcięcie prądu jest jedyną możliwą katastrofą, będą umiały przeżyć w świecie, po którym latają wyrośnięte ważki, a po oceanie pływają piraci? Jak zmusić zafascynowanego sportem chłopca do czytania książek? I czy w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa nie jest to strata czasu?
Stratą czasu było dla mnie czytanie powieści... do pewnego momentu. Na początku bowiem wszystko jest przewidywalne i zdecydowanie zbyt pospiesznie napisane. A przy tym niedbale, bo jak wiadomo, pośpiech nie służy. Czytelnik jeszcze nie zdążył zapamiętać imion bohaterów (nie mówiąc o ustaleniu ich wieku), a już zostaje wciągnięty do świata pełnego przygód. Dosyć nudnych zresztą. Książka daje się lubić dopiero po jakiejś 1/5 lektury. I choć dalej jest przewidywalna, to czyta się ją z zupełnie innym nastawieniem.
Początkowo książka miała być filmem, ale wyobrażenie o pieniądzach, jakie trzeba by wynieść z napadu na bank dla zrealizowania pomysłu, odwiodło autorów od tej myśli. Czy to dobrze? Nie wiem. Są w powieści momenty, które... trudno sobie wyobrazić. Bo kiedy dom jest demolowany, meble latają w powietrzu i rzucają się w stronę ludzi, nie można bezczynnie stać w miejscu. Przynajmniej moim zdaniem. Autorzy się ze mną zgadzają - pani Walker nie stoi, ale... klęczy i się modli. Jeśli autorzy chcieli stworzyć groteskowy obraz, udało się im, ale ma się on nijak do otaczających go wydarzeń.
Trudno jest też docenić wiarygodność pamiętnika, w którym zdarzenia opisane są z myślą o potencjalnym czytelniku. Bohater, który go pisze, ewidentnie nie robi tego tylko dla siebie.
Irytował też słynny „amerykański humor” szczodrze używany w powieści, choć Bogiem a prawdą było też z czego się pośmiać.
„Dom tajemnic” to z pewnością oryginalna powieść. Historię rodzeństwa czyta się szybko, ta trójka przeżyła naprawdę wiele. Trudno mi sobie przypomnieć wszystko, z czym musiała się uporać. Internet krzyczy, a autorzy potwierdzają, że opisywana przeze mnie książka jest dopiero początkiem przygód Walkerów. Próbuję sobie wyobrazić, jaka może być kolejna część, od czego może się zaczynać i co będzie głównym zagrożeniem dla nastoletnich bohaterów. Nie mogę. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest niezła. Naprawdę dobra. W dodatku pięknie wydana. Czcionka zachęca do poznawania treści, okładka też, na kilkunastu stronach widnieją duże ilustracje. Piękna robota. Szkoda tylko, że w zapisie cytatów na okładce są tak widoczne błędy interpunkcyjne... No cóż, przecież nie ma dzieł doskonałych.
Czy warto zapoznać się z „Domem tajemnic”? Nie „warto”, trzeba zrobić to koniecznie. Autorzy w wywiadzie () mówią, że chcieli stworzyć książkę dla dzieci, nastolatków i ich rodziców. Ich marzeniem było i ciągle jest, by powieść, którą napisali, jednoczyła rodzinę, zbierała domowników w jednym miejscu i prowokowała do długich dyskusji prowadzonych z błyszczącymi oczami przy wystygłej herbacie i nietkniętych ciastkach. Czy im się udało? Osądźcie sami.
Na tę książkę czekali nie tylko fani Harry’ego Pottera i Percy'ego Jacksona. Tej jesieni magia powraca w najbardziej wyczekiwanej książce roku, polecanej przez J.K. Rowling i Piotra Fronczewskiego. Dz...
Na tę książkę czekali nie tylko fani Harry’ego Pottera i Percy'ego Jacksona. Tej jesieni magia powraca w najbardziej wyczekiwanej książce roku, polecanej przez J.K. Rowling i Piotra Fronczewskiego. Dz...
Znajdując ją przez przypadek w ciemnym zakamarku regału mojej lokalnej biblioteki nie spodziewałam się, że trafię na naprawdę interesującą, pełną przygód i tajemnic książkę. Zacznę moją krótką recen...
Chris Columbus i Ned Vizzini to niesamowity duet dwóch amerykańskich twórców. Pierwszy z nich stworzył słynną w wielu krajach serię o Harry’m Potterze. Drugi z kolei jest znanym pisarzem powieści dla ...
@Paula1992
Pozostałe recenzje @zingela
Bez znieczulenia
Zaczynając pisanie tej recenzji, jestem dokładnie 4 minuty po przeczytaniu książki. W zasięgu ręki ciągle mam chusteczkę, w głowie bezradny mętlik, a kącik lewego oka - c...
William Wharton w genialnej powieści „Tato” napisał kiedyś o starości: "starzy jesteśmy tylko wtedy, kiedy większość ludzi wolałaby, żebyśmy już nie żyli". To jest do...