Ile dla Was znaczy przyjaźń? Kim dla Was jest przyjaciel? Macie kogoś, kogo możecie tak nazwać? Dla mnie to temat nieznany, bo choć mam swoje lata, tak naprawdę nie spotkałam w życiu nikogo, kogo mogłabym nazwać przyjacielem. Wyjątkiem jest tu mój mąż, który niezmiennie od 23 lat jest nie tylko miłością mojego życia, ale także najlepszym i najbliższym mi przyjacielem ❤️
Przyjaźń to dla mnie coś prawie takiego samego jak miłość. Powinna być bezwarunkowa i absolutnie szczera. Ona nie rodzi się szybko, ona dojrzewa i wymaga to czasu. Mimo że w życiu poznałam ogromne tabuny ludzi, to jednak nazwać kogoś przyjacielem, to byłoby za duże słowo. Zbyt wiele razy się zawiodłam na ludziach.
W mojej kolejnej lekturze Alicja Filipowska porusza właśnie temat przyjaźni kobiet. Początkowo myślałam, że będzie to lekka historia o dwóch kobietach. Wiecie trochę humoru, śmieszne sytuacje itp. Nic bardziej mylnego. Nie spodziewałam się tych emocji, jakie zaserwowała nam Alicja. O czy w takim razie jest ta książka? To historia o odkrywaniu siebie, swojego głęboko ukrytego, ale prawdziwego JA!
Maria jest księgową na emeryturze. Jest sześćdziesięcioletnią kobietą, którą porzucił mąż po czterdziestu latach małżeństwa. Maria jest kobietą o sztywnym obyciu. Nie potrafiła nigdy być spontaniczna i ciepła. Tego ciepła nie dała nawet swojemu jedynemu synowi. Zawsze ubrana w obcisłą spódnicę i szpilki uchodziła na osiedlu za królową lodu.
Wszystko zmieniło się kiedy opuścił ją mąż. Nagle została sama. Syn wyprowadził się już dawno, założył swoją rodzinę i niespecjalnie ciągnęło go, by utrzymać bliskie stosunki z rodzicami. Maria została zupełnie sama. Totalnie załamana, jakąś resztką sił próbowała nie zwariować. Właśnie wtedy na jej drodze stanęła Mariola.
Mariola to trzydziestoczteroletnia kobieta, która sama odeszła od swojego męża, z którym nie łączyło jej już zupełnie nic. Znalazła w sobie siłę i powiedziała dość. Postanowiła sama o siebie zadbać. Jako kosmetyczka założyła swój salon i starała się udowodnić światu, że da radę żyć sama.
Los postawił Marię i Mariolę na swojej drodze. Początkowo było im ciężko znaleźć wspólny język, ale powoli Mariolka przebijała się przez lata budowany pancerz Marii.
Czy Mariola przebije się przez pancerz Marii? Czy Maria pozwoli sobie na porzucenie sztywnej siebie na rzecz ciepłej i nowej Marii? Czy jest możliwe, żeby między tak różnymi kobietami zrodziła się szczera przyjaźń?
Jak już wspomniałam nie spodziewałam się tej bomby emocjonalnej. Alicja pokazała nam jak Maria straciła wszystko i została zupełnie sama, bez przyjaciół i rodziny. Podniosła się po pierwszym szoku i z pomocą poznanych przypadkiem ludzi odnalazła siłę by żyć, ale inaczej niż do tej pory.
Nie ma tu zawrotnej akcji. Autorka skupia się na uczuciach bohaterek. Przedstawia dlaczego Maria wyrosła na tak dystyngowaną i chłodną osobę. Jej zamążwyjście nie zmieniło zupełnie nic. Była tak zimna, że nawet jej syn nie skruszył lodu w jej sercu. Po odejściu męża jesteśmy świadkami jak Maria uświadamia sobie, że jest sama i jest jej z tym źle. Kiedy poznaje Mariolę, również doświadczoną przez życie, pragnie być częścią jej życia.
Alicja daje nam pociechę, że nigdy nie jest za późno na znalezienie przyjaciółki. Może na mojej drodze też taka kiedyś stanie. Kto wie?
Kończąc chcę Wam serdecznie polecić tą pozycję, która nie jest ogromnych rozmiarów, ale ma w sobie ogromną dawkę emocji. Książka zmusza nas do refleksji, nad swoim życiem. Kiedy trzeba być sztywnym i szorstkim, to trzeba, ale wydobądźmy z siebie miłość, czułość i ciepło. Ofiarujmy je ludziom, na których mam zależy.
Dziękuję Alicji za egzemplarz do recenzji ❤️ Bardzo przepraszam, że to tak długo trwało.
Polecam