Obrona to już 18(!) tom przygód Joanny Chyłki. Przez te dziewięć lat (Kasacja wyszła w 2015 roku) otrzymywaliśmy średnio po dwie książki na rok. Tymczasem poprzednia część wyszła rok tomu, więc mieliśmy trochę czasu, by odsapnąć od duetu naszych prawników. Jest to niezmiennie jedna z moich ulubionych serii — ma ona swoje wzloty, ale i upadki. Jak prezentuje się Obrona?
Joanna Chyłka jest w połowie ósmego miesiąca ciąży, kiedy zgłasza się do niej znana milionerka, przedstawiając intratną propozycję obrony pewnego człowieka. Nie jest z nim w żaden sposób powiązana, twierdzi jednak, że pokryje wszystkie koszty w ramach dobroczynnego projektu mającego wyciągać niewinnych ludzi z więzień.
Skazany trafił za kratki dwadzieścia lat temu za zabójstwo – sądy pierwszej i drugiej instancji nie miały wątpliwości co do jego winy, dowody były bowiem jednoznaczne i przytłaczające. Kasację oddalono. Biznesmenka nie przedstawia żadnych nowych ustaleń w sprawie, nie tłumaczy, dlaczego akurat teraz postanowiła pomóc temu człowiekowi ani dlaczego uznaje go za niewinnego.
Chyłka nie widzi podstaw do wznowienia postępowania, mimo to zaczyna przeglądać akta. Odnajduje w nich coś, co sprawia, że pomimo protestów Kordiana oraz prowadzącego jej ciążę ginekologa podejmuje się obrony człowieka, którego wina wydaje się niezaprzeczalna.
W tym tomie powracają bohaterowi znani nam z poprzednich części. Sama Joanna jest w zaawansowanej ciąży i właśnie przyjmuje nową sprawę. Milionerka, która zgłasza się do naszego duetu, jest w stanie zapłacić wszelką cenę za uwolnienie niewinnego według niej człowieka z więzienia, który niegdyś miał zamordować pewne małżeństwo. Sprawa jest naprawdę ciekawie poprowadzona. Aspekty ciążowe Joanny już mniej mnie interesowały, a Kordian momentami był nieco irytujący.
Możemy zaobserwować jak w ciągu kilku lat Oryński i Chyłka zmienili się. Autor skupia się na ich życiu prywatnym, ukazuje ich relację, wzloty i upadki. Ktoś, kto czyta na bieżąco tę serię, wie, że Mróz nie szczędzi swoich bohaterów, rzucając im kłody pod nogi. Ich dialogi nie tracą na ciętości, a z drugiej strony pokazują, jak bardzo im zależy na sobie. Udowadniają to czynami. Całość przyprawiona jest wszechobecnym sarkazmem, plot twistami i humorem. Obrona wciągnęła dużo bardziej niż poprzedni tom, który miał jak dla mnie za dużo w sobie powieści obyczajowej. Osiemnasta część jest najdłuższą książką z tego cyklu (Immunitet miał kilkanaście stron mniej), ale zupełnie się tego nie czuje. Lekki język sprawia, że czyta się ją błyskawicznie. Remigiusz Mróz pozytywnie mnie zaskoczył tym tomem.
Jestem wierną fanką tego cyklu i nadal pozostaje on (pomimo tego, że wiem, że książki nie są bez skazy) jednym z moich ulubionych. Jak wszyscy dobrze wiemy Remigiusza Mroza albo się uwielbia, albo się nienawidzi. Ma rzeszę fanów i tyle samo antyfanów. Swoją przygodę z tą serią zaczęłam na początku 2018 roku. W ciągu tygodnia nadrobiłam sześć (w tamtym czasie dostępnych) książek z tego cyklu, by w marcu tego samego roku przeczytać Testament i od tamtego czasu wypatrywać kolejnych tomów. Poprzednie nieco mnie rozczarowały, ale Obrona ponownie przypomniała mi, dlatego tak lubię tę serię. Dla fanów tych książek Obrona będzie miłym powrotem do lubianych bohaterów. Chyba każdy fan tej serii zastanawia się, ile jeszcze tomów pozostało do zakończenia przygód Chyłki i Zordona. Sam autor zaznacza, że „Chyłka i Zordon mają jeszcze wiele do powiedzenia”. Raczej nie musimy się martwić o kolejne tomy.