"Teraz czuł, że otwierają się przed nim nowe drzwi, choć nie miał pojęcia, co czeka go za ich progiem".
Życie jest bardzo nieobliczalne. Każdego dnia możemy bowiem otrzymać wiadomość, która zachwieje w posadach nasz pozornie uporządkowany świat. Tajemnice i przemilczane fakty są obecne w życiu każdego człowieka, jednak na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Czas prawdy.
Artur Daniel Grabowski to urodzony w 1981 r. w Lubaniu, a mieszkający w Olszynie dziennikarz dwutygodnika "Ziemia Lubańska". Autor ukończył historię i teologię, pasjonuje się historią regionu, religioznawstwem jak również fotografią. Lubi zaczytywać się w powieściach takich autorów jak Maxim Chatam czy Dean Koontz. "Testament Eleonory" to jego debiut literacki.
Wieści o śmierci bliskich osób zawsze zaskakują, a przekonuje się o tym dziennikarz pracujący w Görlitz – Thomas Michel. Bohater bowiem odbiera telefon, w którym informuje się go o dziwnej śmierci jego przyjaciółki i mentorki, hrabiny Eleonory von Alberstein. Thomas zgodnie z ostatnią wolą zmarłej, przyjeżdża do Frankfurtu nad Menem by uczestniczyć w otwarciu testamentu i odebrać list, który ma zmienić jego życie. Nie spodziewa się jednak, że w wiekowym zamku Albersteinów czekają na niego własna, nieznana przeszłość i morderca żądny krwi.
"Testament Eleonory" to z pewnością powieść kryminalna z silnie zaakcentowanym wątkiem miłosnym. Niestety zarówno intryga kryminalna jak i wątek romantyczny nie zostały do końca dopracowane przez autora, stwarzając dość przewidywalną fabułę powieści. Już po kilku pierwszych stronach przewidziałam tajemnicę Eleonory, która wiąże się bezpośrednio z osobą Thomasa. Bardzo łatwo można było również odgadnąć sylwetkę mordercy, gdyż Artur Daniel Grabowski podaje nam to rozwiązanie niemalże na tacy. W tej materii czytelnik ma prawo więc czuć się nieco rozczarowany, gdyż powieść kryminalna powinna charakteryzować się chociaż minimalnym stopniem budowanego napięcia. A tego niestety zabrakło, stąd fabuła mocno przewidywalna i nieco rozczarowująca dla czytelników złaknionych wrażeń. Nie mogę również napisać by wątek miłosny pomiędzy Thomasem i Martą wprawiał w zachwyt. Abstrahując od nie do końca zrozumiałej kreacji Thomasa, jego romans z koleżanką z redakcji i wielka miłość została z moim mniemaniu przedstawiona dość sztucznie. Ich wzajemne, długoletnie relacje przyjacielskie zamienione nagle w miłość nie przekonały mnie, bym uwierzyła w ich realizm. Te zgrzyty fabularne nieco umniejszyły przyjemność z czytania powieści. Jednakże w książce znajdziecie również inne płaszczyzny, które na szczęście po trosze niwelują wyżej wymienione niedopracowania.
Autorowi udało się uchwycić mroczny klimat gotyckiego zamku, z tajemniczymi przejściami i ukrytymi skrytkami. Wszelakie opisy posiadłości Albersteinów budzą zachwyt, widać tutaj dobre przygotowanie przedmiotowe. W kryminał wpleciony został również wątek w postaci legendy rodziny Eleonory, który na pewno zainteresuje pasjonatów starych historii. I właśnie na płaszczyźnie historycznej autor przedstawił próbkę swojego talentu, który mam nadzieje przy następnych jego powieściach rozkwitnie. Dobrym pomysłem było również posłużenie się motywem nadnaturalnym w postaci duchów i zjaw pojawiających się w rodzinnej posiadłości. Nie od dzisiaj wiadomo, że stare zamki i duchy to połączenie, które rozpala wyobraźnię. Warsztatowo powieść jest dobra. Elastyczny i prosty język, dopasowany do gatunku w jakim obraca się autor.
"Testament Eleonory" pomimo dość widocznych mankamentów fabularnych jest książką, która posiada również niemałe walory. Pomimo rozczarowania poprowadzeniem fabuły, sam pomysł na powieść zasługuje na uznanie. Z pewnością w autorze tkwi potencjał, który mam nadzieję zostanie wykorzystany w kolejnych jego książkach. Jeśli chcecie się przekonać jakie tajemnice kryje wiekowy zamek Albersteinów, zapraszam do lektury.