Każdy z nas chce być w życiu szczęśliwy, a do tego zdrowy i choć odrobinkę bogaty, by zwyczajnie łatwiej się żyło. Ewentualnie wystarczy zamożność. A co wówczas, gdy odgórnie nie przyznano nam kompletnego pakietu, a jedynie jego wersję okrojoną i w udziale przypadnie nam tylko zdrowie? Dobre i to powiemy. Racja. Lecz jak żyć bez szczęścia? Jak żyć bez pieniędzy? Poznajcie historię Doroty, której los nie szczędził życiowych kuksańców. Zakochała się na studiach, ale umiłowany zmienił kierunek swych uczuć, gdy tylko dowiedział się, że zostanie ojcem. Cóż, Dorota przełknęła gorzką pigułkę i samodzielnie wychowuje córkę, kryzysy ekonomiczne dają się we znaki domowemu budżetowi, do tego w pracy szefowa ma charakter terrorystki skrzyżowanej z piranią. Dorota dwoi się i troi, by związać koniec z końcem. Zwykła szarzyzna i proza przeciętnego życia. Praca, zakupy, dom. Jak w zaklętym kręgu. Do momentu, gdy otrzymuje spadek i okazuje się, że dotychczas niekompletny pakiet został niespodziewanym zrządzeniem losu zasilony niebotycznymi walorami finansowymi. Tym sposobem mamy i zdrowie, i nie musimy się martwić o pieniądze. Tak rozpoczyna się historia w wersji lux. Jednak odziedziczenie majątku oznacza wejście w zupełnie inną rzeczywistość i sferę społeczną, a na dodatek wyjazd na drugą półkulę. Zupełnie nieoczekiwanie pojawiają się problemy „natury technicznej” ze strony… samej Doroty.
Ewa Lenarczyk na bohaterkę opowieści obrała sobie osobę dojrzałą (blisko pięćdziesięcioletnią), która przez lata szarpiąc się z życiem, od tych zmagań sama już nieco spłowiała i obrosła warstwą kolców. Właśnie ta zahukana i nieobyta kobieta, mająca swoje przyzwyczajenia, nawyki, myśląca trochę stereotypami i wyposażona w uprzedzenia przeróżnej maści, nagle musi odnaleźć się w towarzystwie z wyższych sfer. Co więcej, ma wejść na salony światowej finansjery. Czy zdecyduje się zerwać z przeszłością i wchodząc w nową rolę, zacznie żyć tym, czym dosłownie ozłociła ją krewna?
Nie sposób się zmęczyć czy nudzić „Pod innym niebem”. Autorka pisze bowiem prostym językiem, nierzadko potocznym, a uwagę czytelnika przykuwa obrazowo ukształtowanymi scenami, przez co książki się nie czyta, a ogląda jak film. Wyobraźnia rysuje sceny rodem jak z dużego ekranu, a przed oczami jawi się namacalny wprost obraz, który przenosi nas w sam środek akcji. Ponadto fabuła obfituje w niemało atrakcyjnych wydarzeń. Podróżujemy, odkrywamy nowe miejsca, przebywamy a to w stylowych wnętrzach kolonialnych rezydencji, a to innym razem w eleganckich salonach (przecież uprzedzałam, że zaczyna się wersja lux). A do tego jeszcze Ewa Lenarczyk funduje nam sporo potknięć lub wpadek z udziałem bohaterów, które prowadzą do zabawnych sytuacji spowodowanych najczęściej odmiennością kulturową czy obawami wynikającymi ze zwykłych kompleksów. Żyjemy w takich czasach, że nie może też zabraknąć gry pozorów. I jak w tym wszystkim ma się odnaleźć szara gąska z odległej Polski? Jak zarządzać międzynarodową korporacją, skoro wokół same pułapki? Czy w tym wieku (dla niektórych to prawie dinozaur) warto zaczynać wszystko nie dość, że od nowa, to jeszcze w zupełnie innym miejscu, z obcymi ludźmi i na odmiennych zasadach?
Jako że akcja oscyluje wokół szacownych fortun, Ewa Lenarczyk zdecydowała się podjąć tematykę podejścia do bogactwa i porusza w swojej książce nie tylko kwestie wartości nabywczej pieniądza, który ułatwia życie i daje poczucie wolności, lecz także jego mocy sprawczej w wymiarze czysto niematerialnym. Starożytni Rzymianie mawiali, że „pecunia non olet” (pieniądz nie śmierdzi). Ale jak się z nim oswoić, zwłaszcza w przypadku gdy pieczone gołąbki same wleciały do gąbki? Czy pieniądze są tylko źródłem wszelkiej materialnej żądzy? A może warto je polubić, by nauczyć się z nich korzystać i wydobywać przy ich pomocy to, co prawdziwie cenne?
„Pod innym niebem” to historia o wewnętrznych dylematach i próbach uładzenia się z przeszłością. Dojrzała bohaterka popełniająca błędy jest bardzo realistyczna, a obserwując jej potyczki z samą sobą i własnym poczuciem niższości, sekundujemy jej w zmaganiach o odnalezienie się w nowych realiach. Bo kto by nie chciał, by ta historia nie znalazła szczęśliwego finału? A gdy tę słodko-gorzką atmosferę autorka podsypie szczodrze emocjami, które miejscami aż kipią, to wyłania się obraz zapowiadający cały szereg przyjemnych chwil podczas lektury.
PS. Zapomniałam o jeszcze jednym elemencie pakietu, czyli o szczęściu. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Ale mówią też, że odważnym szczęście sprzyja. W sumie jak to jest z tym szczęściem? Zapytajcie Dorotę.