Ostatnimi czasy, moim zdaniem, wydawnictwo Egmont wiedzie prym w sekcji innowacyjnej, ciekawej, wciągającej powieści dla młodzieży. Książki w tym dziale nie tylko trafiają w gust młodego czytelnika, ale są adekwatne do wieku, nie epatują przemocą oraz promują wzorce, wartości i zachowania godne powielania.
Czternastoletni Nick Slate wraz z tatą i młodszym bratem przeprowadza się z Tampy na Florydzie do Colorado Springs. Już pierwszego dnia urządza garażową wyprzedaż z rzeczy należących niegdyś do ciotecznej babki Grety a znalezionych na strychu nowego domu. Chłopak nie wie, że te z pozoru zwyczajne rzeczy mają drugie i zaskakujące działanie, na przykład: aparat, który na zdjęciach uwiecznia przyszłość, magnetofon nagrywający skrywane myśli, przyciągająca rękawica baseballowa itd. Kiedy Nick odkrywa ich znaczenie próbuje je odzyskać. Nie tylko on pragnie zdobyć te niezwykłe wynalazki. Po piętach depcze mu tajemnicze i niebezpieczne Stowarzyszenie Accelerati. Czy nastolatek odeprze ich skrytobójcze ataki? Czy uratuje niczego nieświadomych mieszkańców Ziemi?
Nick Slate ma tylko czternaście lat ale niesie za sobą ogromny i ciężki bagaż życiowych doświadczeń. Przeżył pożar rodzinnego domu i był świadkiem śmierci swojej mamy. Co więcej chłopak całą winę za stratę matki bierze na siebie i żyje z wyrzutami sumienia, którego nikt nie potrafi ukoić. Również relacje z ojcem nie są wymarzone. Nick nie czuje jego miłości, uwagi i wsparcia. W takich warunkach przeprowadzka, utrata bezpieczeństwa, przyjaciół, nowe miejsce i konieczność asymilacji, poszukiwania własnego kąta jest dla chłopaka kolejną traumą. Z czasem okazuje się jednak, że kroki poczynione przez familię Slate, wychodzą im na dobre. Scalają rodzinę, odnajdują nowe płaszczyzny porozumienia, odkrywają swoje talenty i cechy charakteru. Okazuje się także, że nowe znajomości niosą pociechę, kolejne wyzwania i wyzwalają pierwsze romantyczne uczucia.
Choć bohaterem książki jest kolejny nastolatek ratujący świat przed zagładą to na szczęście nie musi się on zmagać z bandą Zombi, wilkołaków, wampirów czy czarownic i magów. Jego zadanie choć bardziej bliskie realności, jest równie niebezpieczne i wymagające ofiar. Nick musi stawić czoła zdeterminowanym, gotowym na wszystko naukowcom, którzy są rządni władzy absolutnej. W tej sytuacji najłatwiej i najszybciej można sprawdzić siłę swojego charakteru oraz lojalność nowych przyjaciół. Nick, Caitlin, Mitch i Vince tworzą zgraną paczkę, która porządnie namiesza w życiu spokojnego miasteczka jakim jest Colorado Springs. Dzięki tym młodym ludziom przypomniane zostają najważniejsze wartości wyróżniające ludzi wśród ich gatunku.
Neal Shusterman & Eric Elfman to duet, który spisał się znakomicie. Język zastosowany w powieści jest prosty i zrozumiały dla każdego, nawet w momentach kiedy tłumaczone są zagadnienia czysto techniczno- fizyczne (co wyznam szczerze nie jest moją najmocniejszą stroną). Nie miałam żadnego problemu ze zrozumieniem tekstu :)
Spodobał mi się również wszechobecny w książce humor. Autorzy z jajem potraktowali swoje postacie, niektóre sytuacje i dialogi.
"Vince nie był przyzwoicie ubrany. Miał na sobie slipy – w żółtym kolorze taśmy, jaką policja ogradza miejsca przestępstw – z nadrukiem: OSTROŻNIE! ZAWARTOŚĆ MOŻE EKSPLODOWAĆ!"
"Dopóki nie wyrobisz sobie jakichś mięśni klatki piersiowej, nalegam, abyś nosił koszulkę. Rozumiemy się.
Vince westchnął i włożył koszulkę.
– Nikt już nie potrafi docenić uroku niedożywienia."
"Strych Tesli. Stowarzyszenie Accelerati" zapewniło mi niecodzienną i zajmującą porcję rozrywki. Choć docelowo powieść skierowana jest do młodzieży, to starszy czytelnik także odnajdzie się w jej treści.