Teoria światów równoległych zakłada istnienie nieograniczonej liczby wszechświatów, które istnieją na równoległej przestrzeni z naszym. Światów, w którym losy naszego alternatywnego ego mogły potoczyć się zupełnie inaczej.
Alex, szesnastoletni sportowiec z Mediolanu od czterech lat pozostaje w telepatycznym kontakcie z Jenny, pływaczką z Australii. Nie wiedzą czy to co dzieje się w ich głowach nie jest jedynie wytworem wyobraźni. Tajemnicza nić porozumienia pojawia się nieoczekiwanie i bez udziału ich woli. Alex postanawia zaryzykować wszystko, aby udać się na drugi koniec świata i dowiedzieć się czy Jenny nie istnieję wyłącznie w jego głowie. To co wydarzy się w odległym o tysiące kilometrów Melbourne zmieni ich życie na zawsze.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam opis "Wszechświatów" Leonardo Patrignani od razu wiedziałam, że muszę mieć tą książkę. Temat już wcześniej poruszany przez reżyserów science-fiction i wielu pisarzy był mi znany, ale z przyjemnością chciałam zobaczyć co jeszcze uda się z niego wycisnąć. Z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. Zakochałam się w przepięknej okładce - zdecydowanie była to miłość od pierwszego wrażenia. Miękka okładka ze skrzydełkami, która po ściągnięciu wierzchniej części przedstawiała czysty krajobraz, bez bohaterów i tytułu. Jeśli chodzi o część wizualną wydawnictwo stanęło na wysokości zadania. Genialna, fascynującą okładka oraz gruby papier wysokiej jakości. Jedyne co odstrasza to cena: 44,90 zł, to bardzo wygórowana cena za zaledwie 270 stron. Przejdźmy jednak do najważniejszej części czyli zawartości.
Fabułę możemy śledzić z punktu widzenia trzech osób: Alexa, Jenny oraz niepełnosprawnego informatyka Marco. W głównej mierze jednak będziemy świadkami poczynań Alexa, choć szczerze mówiąc najbardziej zainteresował mnie jego przyjaciel Marco. Wykreowane postacie mają barwne i ciekawe osobowości, ale przede wszystkim nie są wyidealizowani. Nie mogę zgodzić się z opinią niektórych osób, że zostali ukazani jako ludzie bez wad. W każdym z innych bez trudu można znaleźć jakąś niedoskonałość, co w tym przypadku uważam za zaletę. Na szczęście nasi młodociani bohaterowie są inteligentni i jak na ich wiek dość rozważni. Nie irytowali mnie nawet przez moment, choć momentami byli nieco mdli. Byli wyłącznie tłem dla powieści, a nie jego częścią.
Akcja książki rozkręca się błyskawicznie, bo już od pierwszej strony. Szybkie tempo nie zwolni nawet na moment, aż do samego końca, nawet jeśli nie wszystko może pozostać jasne dla czytelnika. Leonardo Patrignani chciał przekazać tak dużo informacji, że momentami czułam się nimi przytłoczona i osaczona, nie rozumiejąc zupełnie co się dzieję. Zadania nie ułatwiał nieco patetyczny styl autora i nieskończone, niejasne opisy.
Nie da się ukryć, że we "Wszechświatach" musi się pojawić wątek miłosny. Jednak jest on jedynie elementem składowym, a nie podstawą powieści. Nie widzimy rosnącego między dwoma ludźmi uczucia, mamy raczej gotowy efekt. Słyszymy "kocham", ale dla mnie osobiście samo słowo to nie cało za mało. Wolałabym zobaczyć jak to uczucie powstaje i rozwija się, ale tego nie dostałam. Możliwe, że presja zbliżającej się apokalipsy i końca świata motywuje do szybszego rozwoju uczuć miłosnych.
Sięgając po "Wszechświaty" oczekiwałam o wiele więcej. Sprawdza się stare dobre przysłowie, aby nie oceniać książki po okładce. W tym przypadku piękna i fascynująca oprawa okazała się niezwykle złudna. Styl autora nie przypadł mi do gustu, był za ciężki, momentami monotonny i patetyczny. Samych bohaterów polubiłam, choć nie było w nic niczego nadzwyczajnego żebym zakochała się w nich po uszy czy tęskniła za nimi chociaż przez chwilę. Książka w żadnym wypadku nie jest warta swojej ceny. Jednak finał i zakończenie jest na tyle ciekawe, aby sięgnąć po drugą część, więc jestem pełna optymizmu i nadziei, że okaże się lepsza od poprzedniej.