Poszukiwałam "13 małych błękitnych kopert" przez bardzo długi czas, mając nadzieję, że książka okaże się tak dobra, jak oczekiwałam. Jednak nie sądziłam, że poruszy we mnie chęć do przeprowadzenia eksperymentu w swoim życiu, wypróbowania swojej odwagi i wytrwałości, sprawdzenia, tego kim jestem. A jednak tak się stało - historia Ginny sprowokowała mnie do zadania sobie pytania: czy ja dałabym sobie radę?
Siedemnastoletnia Ginny otrzymuje od ciotki Peg tajemniczy list, z którego dowiaduje się, że jej zadaniem jest podróż po całej Europie i wypełnianie zadań, które znajdują się w trzynastu błękitnych kopertach. Jednak cała sprawa nie jest taka prosta, jak się wydaje: Ginny nie może kontaktować się z nikim ze Stanów, używać elektroniki, ani wziąć więcej pieniędzy, niż przeznaczy jej ciotka. Dziewczyna nie ma pojęcia, jaki jest cel jej podróży, ani co na nią czeka w poszczególnych kopertach, jednak znając szalone usposobienie Peg, ryzykuje i udaje się w wycieczkę swojego życia. Tym samym odwiedza deszczowy Londyn, gdzie poznaje przystojnego Keith'a, Edynburg, gdzie spotyka sławną malarkę Mari, Paryż, Rzym, Amsterdam i mnóstwo innych miejsc, a w każdym z nich czeka ją zadanie. Tylko czy poradzi sobie z wszelkimi przeciwnościami i własną samotnością?
Powieść pani Johnson urzekła mnie przede wszystkim fabułą - nastoletnia dziewczyna opuszcza dom i wyrusza w nieznaną podróż po Europie. Klimat krajów, które zwiedza jest niesamowity, wyobraźnia pracuje na najwyższy obrotach podczas czytania "13 małych...". Niektóre zwiedzane przez Ginny miejsca już kiedyś widziałam, dlatego czytanie o nich było jak ponowne odwiedziny. Zatęskniłam za sprzecznym Londynem, w którym nowoczesność z łatwością wkomponowuje się w średniowieczne realia, Kopenhagą pełną rowerów i lekkiego podejścia do życia, czy szerokimi alejami Paryża. Wszystko, co widzi i kogo spotyka bohaterka, odczuwamy na własnej skórze i wraz z nią staramy się rozwiązywać zagadki ciotki Peg.
Jednakże najbardziej w "13 małych..." spodobało mi się to, jakie przemyślenia we mnie wywołały. Jestem rówieśniczką Ginny i zaczęłam się zastanawiać, czy poradziłabym sobie w podobnej sytuacji, nie znając nikogo ani niczego, nawet języka. Co więcej, zapragnęłam wyruszyć w taką podróż, zwiedzić stolice Europy, poznać nowych ludzi i siebie, sprawdzić, kim jestem i do czego jestem zdolna. To chyba jest w tej książce najlepsze, pobudza do działania, jakby wołała do czytelnika: "odważ się! zrób to samo! możesz to zrobić!". Na razie podobna wycieczka pozostaje w sferze moich marzeń, ale kto wie - to z pewnością można nazwać przygodą życia.
Pomimo że książkę pochłonęłam w kilka godzin i jestem z niej bardzo zadowolona, mam wrażenie, że autorka nie do końca wykorzystała jej potencjał. Opisy uczuć Ginny są raczej suche i gdyby nie jej listy do przyjaciółki, w niektórych kwestiach pewnie bym się nie zorientowała. Tego mi trochę brakowało, większych porywów serca w trakcie czytania Smile Na szczęście rekompensują to listy Peg, które mają w sobie tyle mądrości i pokrzepienia.
"13 małych..." to książka idealna na wakacje, lekka, choć potrafi poruszyć, rozwijająca wyobraźnię i po prostu przyjemna. Myślę, że nie raz jeszcze do niej powrócę. To jakby mały przewodnik udanych wakacji, który w każdej chwili może nas porwać we wspaniałą podróż wraz z Ginny. A do tego nawet wzruszyć. Mimo kilku braków, zdecydowanie polecam tę książkę i co tu dużo mówić, czasem zazdroszczę bohaterce takiej przygody.
*cytat pochodzi z "Listu 11" ze str. 271